niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział #6 Fever Guild

Hej Misiaczki!
Za niedługo możemy się spodziewać pierwszego
One-shot'a! Z kim to jeszcze nie powiem ale,
Na pewno nie będzie on z NaLu ;) i może będzie
+18 ale się zobaczy :D Wiem o czym już myślicie
wy moje małe zboczuszki
<3

Może jest bardzo krótki ale hmm... mam mało
czasu na pisanie. I tak wyszedł nawet Dobrze.


- Ciekawe co dzisiaj Erza przygotowała - wymyśliła się. No tak. Co to za motywator? Wstała dziś później niż zwykle. Jednak ledwo podniosła się do siadu już odczuwała jak bardzo trening z Erzą był trudny. Czuła się strasznie słabo i bezsilnie jakby nie używała żadnych mięśni przez kilka miesięcy. Czyli to były skutki utraty prawie całej magicznej energii. Ale cóż. Sama tego chciała. "Na szczęście dzisiaj mam wolne" pomyślała. Zrobiła sobie kawę. Odzyskała chociaż trochę energii straconej na treningu.
- Ohayo Lucy!
- Natsu?! Co ty tu robisz?
- No jak to co? Przyszedłem zobaczyć co u ciebie. - Odpowiedział jak gdyby nigdy nic i już siedział na jej kanapie. Pokręciła głową i dotknęła się otwartą dłonią w czoło.
- Nigdy się nie nauczysz że ja mam po coś te drzwi?! - Zdenerwowała się, a ten tylko się uśmiechnął. Chciał podejść do niej ale zamiast tego, przewrócił się o "własny cień". Oczywiście "przypadkowo" upadł wraz z blondynką. Teraz ona była pod nim a jego ręce spoczywały obok jej głowy. Dziewczyna cała oblała się rumieńcem, tak samo jak jej różowo włosy przyjaciel.
- Ups! - Powiedział zadziornie, ale i tak wiedziała że przewrócił się specjalnie. Nachylił się nad nią i głęboko patrzył w jej wielkie brązowe oczy. Czuła ciężar Chłopaka który się teraz na niej opierał. Odsunął się i zilustrował jej ciało i tylko się uśmiechnął zamykając przy tym oczy. Ona też się delikatnie uśmiechnęła. Uwielbiała jego uśmiech. Mogła by patrzeć na niego dwadzieścia cztery godziny na dobę i nadal był by piękny.
- Ohayo Lu-chan! Lu...chan? - zapytała Levy która akurat weszła do mieszkania dziewczyny i się zdziwiła widząc ich w obecnej sytuacji. Salamander szybko z niej zszedł. Nie był zadowolony że niebiesko włosa przerwała im tę namiętną chwilę.
- Ohayo Levy-chan! i... Cana? Mira? Erza? Juvia? - Do jej pokoju po kolei wchodziły jej przyjaciółki z gildii.
- Lucy? Chyba nie przeszkodziłyśmy wam...? - zapytała Cana i jej wzrok powędrował na różowo włosego.
- Nie skądże... Osiądźcie sobie zaraz przyniosę nam coś do picia - Weszła do kuchni i robiła kawę. Reszta dziewczyn usiadła w kółku na podłodze. Salamander smutny opuścił mieszkanie blondynki wiedząc że nic tam po nim.
- No co tam? - zapytała blond włosa jak gdyby nigdy nic nie zaszło z różowo włosym. Wtem Cana zaczęła ją wypytywać czy ona i Natsu są parą, czy już się całowali. Oczywiście przeczyła stanowczo ale nie czuła się z tym dobrze.
- Juvia! a jak tam z Grayem ci się układa?
- Panicz Gray nie czuje tego, co Juvia czuje do niego... - odpowiedziała smutno a Cana widząc jej smutek nie chciała drążyć tematu.
- Levy a co z tobą i Gajeelem?
- Ja? i Gajeel? nawet chyba nie wie że ja istnieje... Niby chodzimy razem na misje ale nic poza tym... Cana! wszystkich się wypytujesz, to może sama coś opowiesz o Laxusie? - zapytała Levy. Tak... Nawet największa pijaczka w Fairy Tail ma swoje słabości. Słabością brunetki był właśnie on. Jednak nie bała się o nim opowiadać... wróć... Nie bała się o nich opowiadać. Jej historyjka zapowiadała się ciekawie:

Wróciłam z misji do gildii. Standardowo trochę wypiłam. No dobra, Trochę Bardzo dużo. Ale byłam bardzo zmęczona. No nie ważne. W każdym razie, Gadam sobie z Lisanną i przychodzi on. Powiedział że chce mnie gdzieś zaprowadzić i coś pokazać. No dobra czemu nie? Poszliśmy za gildię do lasu. Nie wiedziałam gdzie on chce mnie zaciągnąć. W końcu się odezwał "Mam dla Ciebie prezent" odwrócił się przodem do mnie i delikatnie się uśmiechnął. Po prostu teraz czułam jak moje policzki się palą. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, ani co zrobić. Dziwiło mnie że ktoś taki jak on będzie mnie czymś obdarowywał. Ale zapytałam o czym konkretnie mówi. Ten wyjął z kieszeni płaskie pudełeczko na którym było napisane "Fever Guild - Girudo o aishiteimasu." (ang.,jap. miłosna Gildia). Byłam strasznie zdziwiona. Ale otworzyłam pudełko. Było zapieczętowane. Pewnie runami Freeda. Laxus wytłumaczył mi co muszę zrobić aby zobaczyć zawartość pudełka. Nic trudnego, po prostu Mag Gwiezdnej Energii musi przywołać jednego ze swoich duchów. 

- Czyli otwieramy! Dawaj Lucy! - krzyknęła Mira, która najwyraźniej jest bardzo ciekawa co skrywa pudełko.
- Otwórzcie się! Wrota Małego Pieska - Nikola! 
- Dobra! zobaczmy co to jest! - Dziewczyny zebrały się wokoło Cany która otwierała właśnie pudełko. Najpierw oślepił je blask i ujrzały co tak naprawdę skrywa pudełko.
- Karty? - zapytała zdziwiona blond włosa.
- To nie są zwykłe karty! patrzcie co jest na odwrocie! - Faktycznie to nie były zwykłe karty. Każda Widziała w nich siebie. Ale nie tylko siebie. Też to co tak naprawdę się czuje. Cana widziała Siebie jak siedzi na kolanach Laxusa, Levy jak Przytula się z Gajeelem, Juvia jak się całuje z Grayem, a Mira jak Freed ją obejmuje.
- Lu-chan a ty co widzisz? - zapyta ciekawska niebiesko włosa. Blondynka nie była zadowolona z tego co tam zobaczyła. Wręcz była smutna. Nie chciała nikomu pokazywać tej karty.
Tak nastała noc a dziewczyny opuściły mieszkanie Blondynki. Ta wciąż siedziała smutna i patrzyła w swoją kartę. Nie mogła uwierzyć w to co tam widzi.
- Yo! Lucy! - do jej mieszkania wtargnął rozbawiony Salamander - Lucy? co się dzieje? - zapytał widząc jej smutną minę. Zobaczył że trzyma kartkę w dłoni. Wiedział o co chodzi. Juvia od razu pokazała swoją kartę Grayowi.
- Lucy... co widzisz w tej karcie? - zapytał smutniejszym głosem.
- Natsu... *chlip* - zaczęła płakać jak tylko go zobaczyła - Sam zobacz... *chlip* - Chłopak spojrzał na kartę i sam nie wierzył w to co widzi. Na karcie Widniał Salamander który obejmował lewą ręką Lisannę która była w niego wtulona. Obok stała jeszcze Blondynka. Ze spuszczoną głową i smutną miną.
Lucy uświadomiła sobie że on nadal czuje coś do swojej przyjaciółki sprzed lat. Płakała jeszcze bardziej. Nawet nie wiedziała dlaczego.
- Lucy... nie płacz... - powiedział, ale gdy tylko ta usłyszała jego głos jeszcze bardziej płakała. Każdy uśmiech, gest, zachowanie... Tak naprawdę należało do... Jakiejś innej dziewczyny? Teraz była pewna swoich uczuć do Salamandra. Kochała go. A on miał inną... "Dlaczego takie rzeczy tylko mnie się przytrafiają?!" krzyczała sama do siebie w myślach.
Pochylił się nad nią. Spojrzała w jego oczy. Był bardzo wściekły. Złapał ją za ramiona, i wpił się w jej usta z niezwykłą namiętnością. Blondynka strasznie się zdziwiła, ale po chwili zaczęła oddawać pocałunki. Czuła się jakby była w siódmym niebie. Wbrew pozorom był delikatny ale jednocześnie namiętny.
- Lucy... nie wierz jakiejś starej głupiej karcie. może tak było kiedyś ale nie teraz - Ich pocałunki zdawały się nie mieć końca. Ale wszystko dobre się musi się kiedyś skończyć. W rogu pokoju stała Erza z delikatnym uśmiechem. Cieszyła się że jest im razem dobrze. Odwróciła się nie przeszkadzając im.
- Natsu... muszę iść na trening... wrócę wieczorem... - spojrzała na Erzę
- Lucy... Dzisiaj sobie odpuścimy. - Rzekła triumfalnie - przełóżmy sobie to na jutro rano - Lucy skinęła głową na znak że się zgadza. W jednej chwili Tytania równie szybko jak weszła, równie szybko opuściła mieszkanie blondynki, pozwalając im kontynuować.
Salamander podniósł dziewczynę i ułożył delikatnie na łóżku. Sam kierował się w stronę okna. Zostawił ją samą. "Jak mogłam wierzyć tej karcie?" zapytała sama siebie, po czym znów na nią spojrzała. Tym razem obraz był inny. Teraz Oboje czule się ze sobą całowali. Była szczęśliwa.


~komentuj!~

~Yuki



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz