środa, 19 listopada 2014

Rozdział #29 Plan

Hej koteczki!
Wracam po... Dość długiej przerwie, ale wiecie... Długi weekend, goście, wyjazdy itp. Za to macie dłuższy rozdział ;3 Ogółem rezygnuję z informacji w postach na blogu. Wszelakie info będą teraz na moim koncie Google.
Przepraszam że tak przeciągam akcję ale ta co właśnie zapoczątkowuję będzie zdeczka dłuższa ^^ W tym czasie powstanie [uwaga spojler!] paring z GaLe i Gruvia (przejedź a zobaczysz xd)

Obudził się wczesnym rankiem, zbudzony krzykami i odgłosami awantur z holu gildii. Rozejrzał się wokoło siebie. Cały czas była obok niego Lucy i o dziwo... Mały niebieski kotek spoczywający na brzuchu dziewczyny, również śpiący.
Natsu udał się do toalety na poranny prysznic, jako że dnia poprzedniego nie miał czasu. Łazienka nie wyglądała na zadbaną, można by powiedzieć że nawet w jego domu była lepsza. Ale nie miał za bardzo wyjścia.
- Natsuu.... - zawołał jakiś głos z pokoju.
- Happy? Nie śpisz?
- Lucy strasznie chrapie i się spać nie da... - burknął senny. Salamander nic nie odpowiedział, tylko porozrzucał po łazience swoje ubrania i wszedł do wanny z nalaną wcześniej gorącą wodą.
- Natsu... Zamieniasz się w Lucy
- Niby czemu?
- Zaczynasz brać kąpiele jak ona, pewnie teraz będziesz siedział tu wieki jak ona...
- Nic nie poradzę - rzekł obojętnie - Nie ma tu prysznica - Kot niby 'niechętnie' stoczył się do gorącej wody, a tak naprawdę zrobił to specjalnie. Oboje rozkoszowali się przyjemnym ciepłem. Chyba w końcu zrozumieli dlaczego Lucy potrafi przesiedzieć w łazience pół godziny.
Oni sami przesiedzieli w wannie dobre 25 minut. Ale w końcu woda wystygła i wypadało by wyjść i ubrać się. Happy nałożył sobie na głowę mały ręczniczek i wyleciał do okna, by się wysuszyć. Natsu, nie mogąc znaleźć swoich ubrań, które 'przypadkowo' znalazły się w pokoju medycznym.
- Happy, oddawaj moje rzeczy!
- Ale ja ich nie mam! - zaśmiał się cicho
- To mi je podaj!
- Nie wiem gdzie są...! - ledwo dawał radę powstrzymać śmiech. Salamander niedbale obwinął sobie ręcznik wokoło bioder i wyszedł z łazienki na poszukiwanie swoich rzeczy. Przetrząsnął prawie cały pokój, ale nigdzie ich nie było.
- Happy! - wrzasnął dosyć głośno nie zważając na śpiącą dziewczynę
- Ciszej trochę! Jeszcze ją obudzisz! - i wzrok obu powędrował na blondynkę która sennie przecierała oczy - A nie mówiłem? - kot skrzyżował ręce na piersiach i zadarł noc do góry, jednak jego słowa nie zostały wysłuchane, gdyż Natsu podszedł na powitanie dziewczynie, klękając przy jej łóżku
- Lucy, dobrze się czujesz? - zapytał z troską
- Natsu? Tak... Głowa mnie trochę boli...
- Możesz wstać?
- Tak... - mówiąc to próbowała się podnieść, ale totalnie nie mogła ruszyć nogą. Chciała napiąć jakikolwiek mięsień na nodze lecz nie była w stanie tego zrobić.
- Lucy? - zapytał widząc siedzącą w jednej pozycji Lucy, przez kilka chwil.
- Nie mogę ruszać [...] nogami... - wyjąkała niby smutno niby z przerażeniem
- Jak to?! - zapytał oburzony po czym odkrył nogi blondynki spod kołdry. Na kostkach widniały czarne znamiona przypominające metalowe bransoletki
- Happy, wołaj Wendy! Szybko!
- Aye! - odpowiedział wylatując z pokoju. Natsu dokładnie przyglądał się czarnym znamionom na kostkach dziewczyny
- Pożałują tego... Zabiję... Wybiję co do nogi... Zapłacą mi za to... - szeptał rozwścieczony Dragneel. Lucy słysząc te słowa, zarumieniła się. Nie wiedziała że aż tak, jemu na niej zależy, ale była szczęśliwa, że ma kogoś, kto będzie ją bronił.
- Natsu... Czemu się tak martwisz... To tylko, obrażenia po walce...
- Mam się nie martwić?! Żeby stało ci się coś gorszego?! - mówiąc to, ledwo powstrzymywał łzy - Nie ma zamiaru cię stracić, rozumiesz?! Nie pozwolę sobie stracić znowu kogoś, kto jest dla mnie ważny! - Lucy już chciała coś odpowiedzieć ale w tym czasie do pokoju weszła Wendy wraz z Happym
- Co się stało? - zapytała młoda magini
- Zobacz na Lucy nogi - wskazał kotek palcem, stopy blondynki. Dziewczynka zaraz podbiegła i obejrzała dokładnie znamię.
- Lucy... Ja dam radę to wyleczyć [...] - Na twarzach każdego obecnego pojawił się uśmiech - Ale leczenie potrwa jakieś kilka tygodni, do tego czasu nie będziesz mogła chodzić - Uśmiech, jak szybko się pojawił, tak samo szybko znikł z twarzy wszystkich - Możecie iść jeszcze do Porlyusicy ale raczej nie wiele wam to da... Pozostaję tylko czekać... Przykro mi Lucy - Do Pokoju zaraz jeszcze weszła Erza, która najwidoczniej słyszała całą rozmowę
- Natsu! Co ty tu jeszcze robisz?! Mieliśmy skopać tyłki tym przestępcom! - Zawołała Tytania, na co Natsu zaraz się podniósł i podszedł do niej
- Wendy... Powierzam tobie opiekę nad Lucy, Erza idziemy. - Powiedział po czym wyszedł z sali a zaraz za nim szkarłatno włosa.
- Mamy jakiś plan? - zapytał zdeterminowany Dragneel
- Tak, wymyśliłam już - odpowiedziała - Gray! Gajeel! Levy! Juvia! - kolejno podchodziły wywołane osoby - Dobrze skoro jesteśmy już wszyscy, to słuchajcie. Po pierwsze, musimy dotrzeć tam nie zauważeni i co ważniejsze, znaleźć Ahri. Zróbmy tak, Levy pójdzie na przynętę, jako że jest najmniejsza z nas. Twoim zadaniem będzie dać się schwytać przez nich. Jest szansa że poznasz położenie Ahri i dasz nam sygnał.
- Zaraz, zaraz. Mam po prostu do nich podejść i powiedzieć "Schwytajcie mnie"? - zapytała ironicznie
- Levy, nasi przeciwnicy używają bardziej mięśni niż mózgu - wtrącił Salamander.
- Właśnie, jak zobaczą malutką kobietę raczej nie możliwe by podnieśli na nią rękę. Gdyby jednak okazali się bardziej kretynami niż wyglądają i będą chcieli ci coś zrobić, Juvia obleje ich swoją wodą którą potem zamrozi Gray, przez co zostaną unieruchomieni na jakiś czas, co da nam szansę na atak. Juvia, łatwiej będzie ci wytworzyć deszcz czy użyć tego w jednym ataku?
- Juvia nie wie...
- Jak wybierzesz deszcz, to musi on być na cały czas trwania misji ratunkowej. Dasz radę?
- Juvia sobie poradzi! - wykrzyknęła entuzjastycznie spoglądając na Graya.
- Świetnie. To da mi i Gajeelowi czas do wyprowadzenia ataku...
- Erza... - przerwał żelazny smoczy zabójca - A Levy nie może po prostu iść na około by znaleźć tego kota?
- Jeśli wrogów będzie mało to owszem. W przeciwnym razie, nie mamy pewności czy ktoś jej nie pilnuje. Jeśli nawet wtedy ją znajdzie da nam sygnał z pewnością ją zauważą. Wiąże się to z większym ryzykiem. Więc Levy szuka zaginionej, ja Gajeel, Gray i Juvia zajmujemy się główną siłą ataku...
- A co ze mną? - wtrącił się pominięty Natsu
- Założyłam że biegasz najszybciej z nas prawda? - nie usłyszała od nikogo słowa sprzeciwu - Niestety w tej walce nie weźmiesz udziału - Twarz chłopaka wyraźnie posmutniała - W razie, jakby walka była naprawdę trudna, pobiegniesz wołać o pomoc gildię.
- A jeśli walka będzie łatwa?
- Tak czy inaczej będziesz naszą bronią ostateczną. Masz siedzieć w ukryciu i przyglądać się sytuacji. Pod żadnym pozorem masz nie wychodzić, nie wiemy co planują. Możliwe że będą próbowali uzyskać informacje o naszej magii i próbować ją kontrować. Dlatego musisz być w ukryciu i nie pokazywać swej magii. Wszyscy wiedzą co mają robić?! [...] Ruszamy! - Po tych słowach ślad w gilldi po magach zaginął, wszyscy kierowali się w stronę lasu, gdzie prawdopodobnie czekała na nich porwana Ahri.

~Podobało się? Komentuj!~
Jeszcze raz przepraszam za wydłużanie akcji, ale to nie moja wina >.<
~Yuki

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział #28 Na Pomoc

Hej koteczki!
Długa dosyć przerwa, ale wracam! Posty jak już pisałam będą teraz bardzo rzadko, ale będą się pojawiać. Chyba że najdzie mnie ochota... Ale, muszę was pochwalić :3 Bo jest nas coraz więcej, tylko szkoda, że na tyle osób ile mnie czyta, tak mało dajecie komentarzy... Smutne troszkę, Bo to naprawdę motywuje... :/
Krótki, bo pisany jako wypełniacz, taki typowy. W 29 zapowiadam akcję :P

Obudziła po jakimś czasie, słońce ją oślepiało. Chciała się ruszyć, ale nie mogła. Coś blokowało jej ruchy, jak i rąk, jak i nóg. Cały czas czuła ogromny ból głowy. Przypomniała sobie, że dostała czymś w głowę "Zemdlałam?". Po jakimś czasie ogarnęła się i zorientowała w jakiej pozycji się znajduje. Była uwieszona do góry nogami, na wysokim drzewie. Ból głowy nie ustępował; usłyszała czyjeś głosy, rozejrzała się dookoła i nieopodal siedziała grupka tęgich mężczyzn, rozmawiających przy ognisku, co było dziwne bo było w miarę widno.
- Ej, patrzcie! Nasza błąd włosa księżniczka się obudziła! - zawołał jeden z nich. Wszyscy na raz jakby się umówili, wstali i kierowali się w stronę Lucy, z podłymi uśmieszkami.
- No jak się miewa nasza księżniczka?
- Co robicie?! - krzyknęła dziewczyna groźnie.
- Ty, słuchaj. Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos, to pogadamy inaczej - po tych słowach cała trójka zaczęła prężyć swoje mięśnie. Blondynce to wystarczyło żeby się uciszyła. Nie chciała zadzierać z jakimiś obcymi typami, którzy na dodatek byli dużo silniejsi od niej, no i było ich trzech, a ona jedna sama. Ale zrobiła to na własne życzenie. Chciała po prostu załatwić sama swoją sprawę i co? Kończy się tak że żałuje że nie ma tutaj Natsu, albo kogokolwiek innego. Żałowała, żałowała jak nigdy.
- Ej, weź ktoś przynieś tego kota! - "Kota? Ahri!" - i jeden pobiegł gdzieś głęboko w las "Została dwójka... Muszę jeszcze pozbyć się jednego i spróbuję uciec im"
- Po co wam to ognisko? - zapytała niby niewinnie
- Jest nam bardzo potrzebne, ale nie musisz wiedzieć - odpowiedział
- Ja nie chcę nic mówić, ale chyba wam wygasa...
- Nosz Cholera jasna! Jack, miałeś go pilnować! - krzyknął do swojego towarzysza, na co ten jak popażony uciekł do ogniska podtrzymać ogień. Wykorzystując sytuację blondynka musiała jak najszybciej uciec.
- Przeprasza... - zaczęła cicho
- Czego chcesz?! Morda ci się nie zamyka?! - warknął groźnie
- Bo ja... Muszę... Skorzystać... - mówiąc to lekko się skuliła by podwyższyć wiarygodność swoich słów.
Mężczyzna zdawał się ignorować Lucy. Dopiero po jakimś czasie namyślił się, i postanowił rozwiązać blondynkę. Jednak dla pewności związał jej ręce za plecami. Lucy poszła na bezpieczną odległość, by niby skorzystać, a tak naprawdę uciec i wezwać pomoc.
Otwórzcie się! Wrota Lwa! Leo! - Szepnęła cicho i zaraz pojawił się obok niej gwiezdny duch Loki. Wiedział w jakiej sytuacji jest jego właścicielka więc nic nie mówiąc rozwiązał grube sznury, które zostawiły po sobie ślady krwi Lucy i czerwone przetarcia. Jednak nie zważając na ból, biegła ile sił w nogach starając się być jak najciszej by nikt nie spostrzegł jej ucieczki. W pewnym momencie potknęła się i runęła na ziemię, co zwróciło uwagę jej ciemiężców. Zaraz rozległ się wielki huk, jakby coś wybuchło. Lucy leżała cała poraniona od ostrych roślin i drzew, na dodatek poczuła wielki ból w lewej kostce. Starała się wstać, bo widziała że już doganiają ją wrogowie, jednak na pomoc ruszył Loki, wziął na ręce dziewczynę i biegł jak najszybciej mógł, w stronę gildii. Lucy spojrzała przez ramię i widziała że swoi przeciwnicy, zaprzestali gonitwy.
- Jesteś ranna, zaniesiemy cię do gildii i poprosimy o pomoc. Ostatecznie ciągle mają Ahri i mogą jej coś zrobić - powiedział smutno i biegł dalej, ale już nieco wolniej.
Dotarli po jakimś czasie. Leo od razu zaniósł dziewczynę na barek.
- Mira, proszę zawołaj Wendy! - krzyknął. Zaraz zlecieli się ciekawscy ludzie. Najgłośniej jednak zachował się, nie kto inny jak Nastu.
- Lucy? Lucy!! Co się stało?! Czemu jesteś cała we krwi?! - krzyczał wniebogłosy z przerażeniem w oczach. Ona zaś, zdawała się nie ogarniać co się dzieje. Straciła za dużo krwi.
- Natsu? - zapytała, po czym lekko uśmiechnęła się i zemdlała.
Zaraz przybiegła Wendy z Mirą i zaczęły opatrywać blondynkę. Mała smocza zabójczyni zajęła się kostką Lucy, która została najprawdopodobniej złamana, Mirajane zajęła się mniejszymi ranami.
- Lucy! Kto ci to zrobił?! Mów! Mów... - do oczu napływały mu łzy które chciał powstrzymać, ale nie dawał rady. Żałował że odstąpił od niej przez co znalazła się w takim stanie. Cała w głębokich ranach i krwi, brudna i poobijana. Nie miał wyjścia, musiał czekać aż się obudzi i wszystko mu opowie. Jednak przypomniało mu się, że Levy coś powinna wiedzieć na ten temat, zaraz zaczął ją szukać wzrokiem. Niestety nigdzie jej nie było.
- Cholera! - warknął i pomógł zanieść Lucy do pokoju medycznego w gildii.
Przypomniało mu się jak tu wylądował z nią, po raz pierwszy. Tylko wtedy sam ją próbował zabić. Jego sumienie nie dawało mu spokoju, ciągle się obwiniał że to zawsze jej się coś musi stać, a nie jemu. Tak bardzo żałował.
Po kilku chwilach do pokoju wpadli Gray i Erza, ale widząc smutnego i przygnębionego Salamandra siedzącego na krześle obok łóżka, z głową częściowo schowaną w dłoniach, postanowili nic nie mówić. Również usiedli i czekali... Aż się obudzi.
I tak nastała godzina dwudziesta druga trzydzieści.
- Natsu, choć. Prześpij się trochę - nic nie odpowiedział, nie odrywał wzroku od leżącej Lucy - Daj jej odpocząć, musi zregenerować siły, twoja obecność jej w tym nie pomoże - Nadal nic. Tytania zrozumiała że nie ruszy go stamtąd choćby nie wiem co robiła. Dwójka magów wyszła zostawiając ich samych.
- Lucy, przyrzekam że od teraz nie będę opuszczał cię już nigdy. Nie pozwolę żeby więcej coś ci się stało - mówiąc to złożył na jej ręce pocałunek. Nawet nie zorientował się kiedy, ale zasnął na krześle opierając się rękoma na łóżku.

~Podobało się? Komentuj!~
~Yuki