poniedziałek, 29 września 2014

Rozdział #18 Smok i Lis

Hej Koteczki!
Wiem, wiem długo mnie nie było
ale co zrobisz jak nic nie zrobisz...
W weekendy już zaprzestałam pisania
z przyczyn takich: Nie lubię pisać gdy
w pokoju jest mój brat. On jest mega
denerwujący i ciągle mnie tylko zgania z
laptopa bo chce grać, dlatego piszę w
zwykłe dni bo on przyjeżdża później
niż ja. Postanowiłam że rozdziały będą
się pojawiać dwa razy w tygodniu, w
losowe dni, co znacznie ułatwi mi pracę,
jak czegoś nie wrzucę to znaczy że mam
konkretny powód do tego, albo po prostu
zapomniałam, jak zapomnę to wymyślę sobie
jakąś karę xD ale no nic czytajcie i komentujcie!


- Lucy naprawdę nic nie możesz mówić? - zapytał szeptem. Dziewczyna w ramach odpowiedzi tylko kiwnęła głową przecząco. Skłamała, głos wrócił do niej przed chwilą, sama zastanawiała się dlaczego nic nie powiedziała. Na szczęście (lub nie) Salamander zorientował się że blondynka kłamie. Szli dalej w milczeniu, magini zaczęła się dokładniej przyglądać swojemu towarzyszowi, zilustrowała go wzrokiem, nagle do jej głowy zaczęły powracać wspomnienia z owym mężczyzną. Jak to razem się bawili na misjach, wszystkie miłe i smutne chwile zaczęły powracać do jej głowy. Jedno, mimo że o nim pamiętała,  powróciło, mianowicie był to ten czas kiedy się pocałowali. To w ramach zabawy, to szczerze i czule "Boże... my tyle razy się całowaliśmy?" zapytała samą siebie w myślach. Kiedyś ich uczucia do siebie były wyraźne i odwzajemniane, a teraz? stali się dla siebie totalnie obojętni, jak przyjaciele.
- Na co się tak patrzysz? - zapytał głosem jakby zimniejszym i surowszym.
- No... - odwróciła wzrok - Coś mi się tylko przypomniało...
- Mi też - Poczuła jakby widział te same wspomnienia co ona. Jakby teraz tęsknił za tamtymi wspólnymi chwilami. Złapał ją za ramiona i patrzył jej głęboko w oczy, na co ta, lekko się zarumieniła.
- Co robisz...? - zapytała niepewnie nie odwracając wzroku.
- Zmieniłaś się wiesz? - zmieniła się?
- O czym... mówisz?
- Kiedyś byłaś inna... - stwierdził i zabrał ręce z jej ramion i znowu kroczył za starszą kobietą, nie wiedząc nawet gdzie naprawdę idą. Pozostawił blondynkę samą z milionami myśli na sekundę. "zmieniłam się?" "na gorsze? szedł ze smutną miną... więc pewnie tak" "Co ja mu takiego zrobiłam?" "Zachowuję się tak jak zawsze, co mu odbiło?"
- Lucy, chodź bo zostaniesz w tyle! - zawołała głośno różowo włosa kobieta wyrywając magini z transu.
- Już biegnę! - zawołała doganiając dwójkę magów - właściwie gdzie idziemy?
- Idziemy do mojego domu w Edoras - odpowiedziała sztywno kobieta.
- A wiesz przynajmniej gdzie to jest?
- Nie mam zielonego pojęcia - odparła bez przejęcia - Natsu, gdzie teraz? - zapytała chłopaka
- Ja? a skąd a mam to wiedzieć?! - odparł głupawo.
- Naprawdę... Nie czujesz nigdzie zapachu smoka?
- Hmm... - rozejrzał się po okolicy i zaczął wyszukiwać zapachu mogącego należeć do smoka - W tamtym lesie - wskazał palcem na las znajdujący się od nich na następnej wysepce - Sprawdzimy go?
- Jasne - odparła kobieta.
Zeszli po schodkach na wyspę w której dominowały lasy i jeziora, z daleka dało się słyszeć głośny zwierzęcy oddech.
- Czy to może być... smok? - zapytała niepewnie blondynka.
- Jest to bardzo możliwe - odpowiedziała jej kobieta. Drzewa w lesie były wysokie, co uniemożliwiało ujrzenie czegokolwiek w środku lasu.
Dźwięki były coraz głośniejsze, najwyraźniej poszukiwany smok spał, więc poruszali się cicho żeby go nie zdenerwować. Odsłonili dzielące ich krzaki i ujrzeli wielkie stworzenie ze skrzydłami i szerokim pyskiem.
- Smok!!! - przeraziła się młoda magini.
- Spokojnie, to nie jest prawdziwy smok, nie ma się czego bać - uspokoiła dwójkę.
- Ale wygląda jak prawdziwy!
- Prawdziwy smok by wyczuł naszą obecność z daleka i na pewno by się obudził. To po prostu jakieś stworzenie powstałe w Edoras, nic więcej. Szukajmy dalej, Natsu!
- Tak! - zaczął wąchać okoliczne zapachy - Nie jestem pewien...  ale... wyczuwam go... Nad nami?! - przerażony spojrzał w górę, i zobaczyli potężne stworzenie unoszące się nad lasem. Teraz był to prawdziwy smok, zauważył trzy ludzkie postacie i szybko wylądował obok nich.
- Nie ruszajcie się to was nie zabije - ostrzegła kobieta. Smok patrzył na trójkę nieruchomych magów, jak na coś zupełnie nowego.
- Kim jesteście? - zapytało stworzenie; magowie nadal stali i się nie ruszali, dokładnie przyglądali się smokowi. Oczy miał kruczo-czarne, łuski były koloru ciemno-zielonego jednak pod różnym kątem światła, mieniły się wszystkimi kolorami - Hej, wiem że żyjecie! Ruszcie się, powiedzcie coś! - rozkazało ciekawskim głosem. Oczy wypełniały się zachwytem i jednocześnie strachem przed czymś nowym.
- Jesteś smokiem? - zapytał różowo-włosy niepewnie.
- Tak! - odpowiedziało radośnie, wyraźnie było zachwycone że odkryło coś nowego i niespotykanego. Dragneel przyglądał się smokowi uważnie.
- Pomożesz mi?! - zapytał prosto z mostu.
- Oo... - zamyślił się smok - W czym miałabym ci pomóc?
- Mam pewien problem...
- Opowiedzcie mi o sobie! - przerwała chłopakowi - Kim jesteście? Co was tu sprowadza? Jaki macie cel? Skąd pochodzicie? Chcę wiedzieć wszystko! - entuzjazm smoka... poprawka... 'smoczycy' wzrastał z sekundy na sekundę. Magowie zaczęli opowiadać o sobie najważniejsze informacje, i także o ich świecie.
- Po co ci to wszystko wiedzieć?
- Ciekawa jestem! To wszystko! Aa... mieliście jakiś problem prawda? O co chodzi? - ku zdziwieniu każdego maga, smok wydawał się być inny niż wszystkie, był miły, gadatliwy, uprzejmy, łagodny ale zbyt bezpośredni.
- Natsu ma problem ze swoją magią... Jest... - zawahała się żeby wypowiedzieć ostatnie dwa słowa, ale przeszły jej przez gardło - Smoczym Zabójcą.
Nastała cisza. Wszyscy czekali na odpowiedź smoczycy.
- Smoczym Zabójcą? - powtórzyła cicho. Jej wyraz twarzy z szczęśliwej, zamienił się w smutny, nie chciała dalej rozmawiać z chłopakiem, ten widząc jej minę powiedział ze łzami w oczach:
- Proszę, musisz mi pomóc... - nie reagowała - Ja... Ja... Zamieniam się w smoka - odpowiedział z głową spuszczoną w dół.
- W... smoka? - zaczęła intensywnie myśleć, wiedziała że życie smoków w tym świecie jest trudne, każdy smok miał własną wyspę którą całą przykrywał swoim ciałem na noc, z tego co jej wiadomo są tylko dwa smoki. Ona i jeszcze jeden. Więc cały czas latają, co potrafi być męczące, dlatego kolejny smok mógłby sprawiać problemy. Poza tym drugi smok był o wiele większy i potężniejszy niż ona sama; bała się i chcąc, nie chcąc, musiała coś poradzić.
- Umiałabyś mnie odczarować? - zapytał smutno.
- Tak - odpowiedziała nie pewnie - Mogę to zrobić... Ale wy też coś dla mnie zrobicie - Ucieszyli się że smoczyca będzie w stanie pomóc chłopakowi - Zaprowadzicie mnie do swojego świata!
- Że co?! - zapytała trójka magów jednocześnie.
- No ja wam odczaruję tego... Różowo-włosego... A wy mnie zabierzecie do swojego świata.
- Nie widzę problemu - odpowiedziała kobieta.
Smoczyca ucieszyła się i zabrała się za odczarowywanie chłopaka. Kazała mu usiąść po turecku i nie ruszać się, sama zamknęła oczy i wypowiadała dziwne słowa w innym języku. Nagle wokoło chłopaka pojawiły się pomarańczowe znaki runiczne, które z czasem zacieśniały się na ciele Salamandra. Chłopak nie czuł nic szczególnego, ciepła, zimna, bólu czy innych bodźców. Nagle zapisy runiczne dryfujące w powietrzu zniknęły. Nastała chwila ciszy którą przerwał głośny krzyk Smoczego Zabójcy.
- Natsu!!! - dziewczyna chciała podbiec do chłopaka jednak smoczyca ją odepchnęła machnięciem skrzydła i dziewczyna wylądowała na najbliższym drzewie, uderzając się mocno w plecy.
Chłopak czuł niewyobrażalny ból, dwukrotnie większy niż przy otwieraniu Drugiego Źródła. Na szczęście nie musiał męczyć się długo, ból ustał po trzydziestu sekundach. Leżał bezwładnie zmęczony na trawie, zebrał siły i dotknął swoich pleców, gdzie znajdowało się najwięcej łusek. Poczuł na dłoni twardą skórę, a przez jego myśli przeleciało pytanie "Nie udało się?". Popatrzył pytająco na smoczycę.
- Udało się, nie martw się. Runy w twoim ciele stopniowo będą niszczyć smocze łuski - zapewniła go - Jednak za każdym razem, jak będziesz podróżował do innych światów, w nich będziesz smokiem. Postać smoka możesz utrzymać tylko dwanaście godzin, po czym bezpowrotnie zamienisz się w smoka. Na stałe. W każdym świecie. Więc uważaj sobie - zaśmiała się delikatnie - Teraz zabierzcie mnie do swojego świata!
Porlyusica znów zbierała swoje siły by otworzyć animę, udało jej się to dopiero po paru próbach.
- No to wracamy - powiedziała z uśmiechem na twarzy, i razem wskoczyli do portalu. Wszyscy oprócz Lucy i Natsu.
- Boisz się? - zapytał miękkim głosem.
- Trochę... - po tej odpowiedzi chłopak złapał magini za rękę, posłał szeroki uśmiech i razem wskoczyli do animy.
Spadali wszyscy razem z dużej wysokości
- Porlyusica! Przecież jak spadniemy to się pozabijamy! - krzyczała blondynka, i szybko wpadła na genialny pomysł - Otwórzcie się! Wrota Barana - Aries! Aries, szybko! zrób nam miękkie lądowanie!
- Hai! - z dłoni kobiety zaczęła wylatywać różowa wełna na którą wszyscy mieli opaść za kilka chwil.
- A gdzie nasza smoczyca? - zapytał rozkojarzony różowo-włosy. Z wysoka dało się słyszeć głośny dziewczęcy krzyk, zbliżający się. Po chwili magowie upadli na wełnę. Głowa Salamandra znalazła się w czymś miękkim i ciepłym co nie było wełną. Otworzył oczy i po chwili zdał sobie sprawę że jego głowa spoczywa w piersiach blondynki.
- Natsu? - popatrzyła na niego pytająco - zaraz... Natsu?! - ocknęła się i natychmiast odrzuciła go w bok. Krzyk wcześniej słyszany ucichł i wełniane posłanie zatrzęsło się lekko. Magowie podeszli do istoty która najwyraźniej wydawała owy pisk.
- Nic mi nie jest! - odpowiedziało stworzenie. Oczom każdego ukazała się kobieta o tęczowych włosach i czarnych oczach, ubrana w czerwony obcisły top z futerkiem na małym dekolcie i z białą spódniczką przypominającą kształtem dwa trójkąty, których wierzchołki przylegały do zewnętrznych części ud.
Z głowy wyrastały uszka jak u kotka, a z tyłu widniał biały puchaty ogon.
- To ty? - zapytał niepewnie chłopak, zapatrzony w piękną kobietę.
- Tak to ja! Właśnie nie przedstawiłam się! Nazywam się Ahri, miło mi was poznać - posłała każdemu delikatny uśmiech.
- Ona przypomina kota co nie? - zapytała blondynka.
- Najwyraźniej tak... - żółte oczy i małe czarne wąsiki, wskazywały że może być to kot lub inne zwierze z rodziny kotowatych.
- Blisko... Nie jestem kotem, tylko lisem - Oczy Salamandra cały czas wpatrywały się w kobietę.
- Oho! Ktoś mnie tu chyba lubi - posłała wzrok na chłopaka.
- Nie... Ja tylko... Nigdy nie widziałem... Kobiety-Lisa... - tłumaczył się z rumieńcami na twarzy. Nim się spostrzegli starsza kobieta zniknęła, pozostali we trójkę.
- Wieczór... Szkoda... U kogo mogę nocować? - zapytała cicho.
- Lucy, może u ciebie? - zaproponował chłopak
- Co?! dlaczego u mnie?
- Wiesz co... żebym zamieszkała u chłopaka, tak od razu? Nie... Za wcześnie na to, jeszcze go tak dobrze nie znam... - zarumieniła się lisica.
- Dobrze... - odparła niechętnie blondynka.
- Super! Dzięki Lucy! Jeszcze dzisiaj wpadnę do was! - powiedział po czym szybko zniknął z oczu dziewczyn.
- Dobra, prowadź do naszego domu!

Nasza Ahri, Tak wiem nie umiem rysować ;____;
I tak, znalazłam rysownik ale nie wznowię Bazgrołek, pewnie większość się cieszy bo nie musi oglądać mojego beztalencia ;____; Ale jeśli rozdział się podobał to zachęcam do czytania i bycia na bieżąco i przede wszystkim komentowania!


~Yuki






















czwartek, 25 września 2014

Rozdział #17 Piwnica Tajemnic

Hej Koteczki!
Dzisiaj dużo krócej ale mam nadzieję że nie
nudniej. Ogółem jeszcze takie małe info
i pytanie:
Skąd was tam tyle?! Naprawdę nie
spodziewałam się że będzie was tam tak
dużo! I to w tak krótkim czasie! Wow.
Dziękuję wam za to bardzo, może coś się
pojawi w ramach podziękowań jakieś
specjalne coś. Jeszcze nie wiem... Pomysły?
Piszcie w komentarzach ;)


- Wendy, boisz się? - zapytał chłopiec.
- Może troszkę... Strasznie tu ciemno, i zimno... - na te słowa młodzieniec wzniecił w swoich dłoniach płomienie i przybliżył się do dziewczyny - Dziękuję... - odpowiedziała cicho. Schodzili po schodach coraz niżej, a im niżej byli tym było wszystkim zimniej. Romeo zmęczony zgasił swoje płomienie i nastała egipska ciemność.
- Zatrzymamy się tu na chwilę aby oczy przyzwyczaiły się do ciemności - powiedział czyiś głos. Mała niebiesko włosa słyszała szelesty dochodzące z dołu, były bardzo wyraźne, na pewno nie tylko ona je słyszała. Mimo to usiadła na schodku z kamienia, który był zimny. Wtem coś ją podniosło na kilka sekund by usadzić ją na swoim miejscu, jednak jak usiadła nie czuła już zimnego i twardego kamienia, tylko ciepły, miły w dotyku materiał.
- Lepiej? - szepnął głos, od razu poznała kto to taki. Cicho odpowiedziała w ramach podziękowań.
Po kilku minutach wznowili swoją podróż po ciemnych, wilgotnych, zimnych korytarzach piwnicy Bory. Szelesty sprzed chwili nasilały się, a powietrze robiło wrażenie lżejszego. Do szelestów dołączył ciężki oddech, nie należący do żadnego z członków Fairy Tail. Był taki dziki, nadzwyczajny.
Za ostatnim zakrętem, grupę oślepiło mocne białe światło, jednak po chwili zniknęło i powróciła ciemność. Przed oczami mieli wielką salę, porównywalną do sal balowych, mieszczących się w zamkach, tyle że to pomieszczenie było mroczne, odstraszające; na ścianach wisiały nie zapalone pochodnie, pomiędzy kolumnami po rozstawianymi na brzegach sali widniały piękne obrazy przyczepione do kamiennej ściany, przedstawiające portrety królów Japonii, ale też krajobrazy dawnych miast japońskich. Mimo teoretycznej ciemności dawało wrażenie jakby był wczesny wieczór, w porównaniu do tego co było w korytarzach to w pomieszczeniu było jasno. W jednej chwili pomieszczenie rozświetlił złoty żyrandol, oświetlając najbardziej małą klatkę znajdującą się idealnie pod nim. W klatce spoczywało coś małego i bialutkiego, ów 'coś' było odwrócone plecami, najwidoczniej spało. Podeszli bliżej by zobaczyć co to takiego. Dziewczyny szły przodem, nie wiedzieć czemu coś je ciągnęło do małej, białej puchatej kulki, czuły bijące ciepło od klatki i jednocześnie ogarniał je strach przed Nieznanym.
- Juvia idź przodem - rozkazała brunetka.
- Ale dlaczego Juvia?
- Bo Gray chce wiedzieć co to takiego - wymyśliła pierwszą lepszą wymówkę i spojrzała porozumiewawczo na ciemno włosego mężczyznę - Dasz radę - mówiła.
Podeszła delikatnie do klatki, nic się nie stało. Podeszła do 'tego' z drugiej strony, niestety z drugiej strony była płyta metalu a na niej kartka z napisem

Legenda
Legenda głosi, że raz na sto dwadzieścia lat, przychodzi na świat nowe życie, powstałe z dwóch górskich przerażających potworów, siejących postrach i zniszczenie na całym świecie, rodzi się coś jeszcze potężniejszego, bardziej przerażającego - Zabójca idealny.
Stworzenie nie posiadające strachu, wyrzutów sumienia, litości dla swoich ofiar, którymi są osoby posiadające choćby znikome ślady magicznej energii. Ten wysysa ją, przez co staje się silniejszy.
Krwiożercza bestia na której imię, włos jeży się na głowie na zawsze zostanie w pamięci każdego. 

Kobieta Stała chwilę w strachu, jednak w jej głowie pojawiało się pytanie "Takie małe coś miało być zabójcą?" Małe stworzenie obudziło się odkrywając przy tym twarz młodego śnieżnobiałego pieska o czarnych oczkach patrzących na nią błagalnie, jak by chciał powiedzieć "pomocy"

Zauroczona mała niebiesko włosa dziewczynka podeszła cichutko do pieska, wsadziła dłoń przez kraty by móc go pogłaskać.
- Wendy ostrożnie, nie wiemy dokładnie co to jest - ostrzegła ją brunetka.
Ta nie zważając na ostrzeżenia wsadziła dłoń między kratami. Ku zdziwieniu wszystkich, pies oddawał się jej pieszczotom, wyglądał na zadowolonego.
- Nie możemy go tak zostawić samego, tu jest zimno, ciemno i pewnie czuje się samotny... - mówiła ze smutkiem w oczach dziewczynka. Chciała go przygarnąć, ale każdy jej odmawiał.
- Wendy podoba ci się on? - zapytał ciemno włosy chłopiec.
- Tak... Bardzo...
- Weźmiemy go ze sobą - powiedział twardo po czym uwolnił pupilka z klatki i wręczył go dziewczynce. 
- Dziękuję! Romeo! - i objęła go czule. 
- Nie ma za co. W Fairy Hills zabrania się posiadania zwierząt, więc jakbyś pozwoliła to będzie nocował u mnie, a ty będziesz go odwiedzać - Nie wiedziała jak dziękować koledze. Była prze szczęśliwa. 
Przez jakiś czas rozglądali się w poszukiwaniu jeszcze czegoś ciekawego. Niestety nic nie znaleźli, więc opuścili piwnicę wraz z nowym zwierzakiem
- Jak go nazwiesz?
- Właśnie! nie pomyślałam o tym... - zamyśliła się chwilkę - poza tym to jest suczka - poprawiła chłopaka - Może po prostu... Aki?
*Edoras*

"Czyj to głos...? Nie słyszę... Zimno mi... I znowu ten niebieski... W sumie, to gdzie jestem...? Natsu...? Czy ja... nie żyję?" Mimowolnie uśmiechnęła się w duchu. Normalnie nie mogła się ruszać, po chwili zaczęło docierać do niej co się dzieje.
- Lucy! - usłyszała czyiś krzyk i nagły dźwięk, jakby tłuczonego szkła. Upadła bezwładnie na ziemię, na rękach czuła trawę i delikatny wiaterek. Mrugnęła kilka razy i zobaczyła piękne bezchmurne niebo i dwie postacie. Gdy wzrok się wyostrzył dobrze wiedziała kto to taki.
- ... - chciała coś powiedzieć ale głos nie chciał się wydostać, Przeniosła się do siadu i chwyciła się za gardło. Spojrzała pytająco na kobietę w różowych włosach i długiej zielonej sukience (polyvore). Widziała jak ruszają się usta kobiety ale nie umiała usłyszeć co mówiła. "Straciłam słuch?" Poczuła jak coś ją łapie za ramię, odwróciła się i ujrzała Salamandra w czarnej marynarce i białej koszuli. (polyvore) Również nie mogła usłyszeć co mówi, tylko patrzyła na niego pytająco. Po chwili poczuła mocne uderzenie w bok głowy; upadła na ziemię.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął do kobiety
- To jej tylko pomoże, zobacz - puściła wzrok na blondynkę - Słyszysz nas? - zapytała głośno. Faktycznie usłyszała co mówi, już chciała odpowiedzieć ale nadal nie mogła wydusić z siebie żadnego dźwięku.
- Będzie musiała milczeć jeszcze parę godzin, potem jej przejdzie - powiedziała i ruszyła przed siebie, zostawiając dwójkę towarzyszy w tyle.
- Chodźmy Lucy - rzekł i podał jej rękę by pomóc wstać towarzyszce.

~ podobało się? komentuj!~
~Yuki

niedziela, 21 września 2014

Rozdział #16 Śmierć

Hej Koteczki!
Jak tam weekend? Pewnie dobrze :D
Dzisiaj gdzieś tam na dole będzie link
do Polyvora jakby ktoś chciał może
zajrzeć. Oczywiście nie zmuszam; mimo
że będziecie mieć podgląd na stronce
to i tak będę opisywać strój, jak ktoś
jest wzrokowcem to może sobie zobaczyć.
I na razie porzucamy na rozdział Edoras i
czytamy zmagania Fairy Tail ze swoim
przeznaczeniem!
Mam nadzieję że nie pogubicie się w tych grupach xD


Ocknęła się, nie do końca, nadal nie słyszała nie widziała zbyt dobrze. Ciągle miała przed oczami ten niebieski kolor. Nie wiedziała czy żyje, czy umarła, przez kilka minut widziała jak przez mgłę. Usłyszała uderzenie, tak jakby była pod wodą. Następne uderzenie, tak samo nie wyraźne. Kolejna seria uderzeń zdawała być się coraz czytelniejsza. Oprócz uderzeń słyszała coś na wzór "Lu...c...y" wytężyła wzrok, co nie należało do najłatwiejszych zadań, nie mrugała od kilkunastu minut. Nie zauważyła dokładnie co ma przed sobą, widziała tylko dwa różowe kolory i duży jeden zielony. Skojarzyła że mogą być to jej towarzysze - Natsu i Porlyusica.
- Lucy! Lucy! - wołał czyiś głos. Uderzenia nasilały się, albo uszy blondynki odbierały więcej bodźców dźwiękowych. Z każdym uderzeniem głos był wyraźniejszy, jakby zbliżał się do niej. Nagle nastała cisza, kolory sprzed jej wzroku zniknęły, tak samo jak dźwięki. "Umarłam?"
Czuła jak ulatnia się z niej całe życie, staje się coraz słabsza. Zmysły słabną, tak jak czucie. "Nie chcę umierać... Natsu... Pomocy..."

*Era*

Fairy Tail podzieliło się na grupy, jedna miała przeszukać strych mężczyzny w celu dowiedzenia się, jak otworzyć portal do Edenu, druga badała dokładnie jego dom, by dowiedzieć się jakim typem człowieka jest, trzecia grupa pytała przechodniów i sąsiadów co wiedzą o mężczyźnie, czwarta grupa przeszukiwała biblioteki by zdobyć informacje o innych światach i przemieszczaniu się między nimi.

Grupa Pierwsza
- Mistrzu zobacz! 
- Co to takiego?
- To jest... Zwój pozwalający na szybkie otworzenie portalu do innego świata! - mówiła z zachwytem Mira - Jest tu napisane że aby otworzyć portal jest jeden sposób! I dla nas będzie trudniejszy do wykonania, ale realny!
- Naprawdę? mów.
- Trójka smoczych zabójców musi połączyć siły, by ich magia dosięgła niebios. Mamy tylko Gajeela i Wendy, a Wendy sama jest jak połówka, ponieważ jest jeszcze młoda i jej magia ciągle wzrasta z wiekiem; to wciąż za mało nawet jeśli dała by radę osiągnąć magię przybliżoną do dorosłego zabójcy.
- W prawdzie jest to przeszkoda, nawet duża, ale jesteśmy magami Fairy Tail! Damy radę, nie martw się - mówiąc to posłał biało włosej uśmiech - Nie jest opisany konkretny sposób, na pewno ma jakieś słabe strony, szukajmy dalej.
Grupa Druga

- Wendy, nic tu nie ma... Nic podejrzanego...

- Carla proszę cię, dostaliśmy misję musimy coś znaleźć. Cokolwiek!
- Wendy! Carla! Chodźcie! 
- Romeo chyba coś znalazł, chodźmy! - ruszyły do sąsiedniego pokoju, zauważyły ciemno włosego chłopca, pochylonego nad kufrem.
- Patrzcie! - Kufer był wypełniony po brzegi listami. Zaczęli przeglądać niektóre, większość była od mieszkańców wioski i głównie były to skargi za hałas, nieprzyjemne zapachy i częste wybuchy.
- Co to oznacza? - zapytała niebiesko włosa.
- Może eksperymentował nad czymś... Ale za dużo tych skarg, nie powinni czegoś z tym gościem zrobić?
- Od kiedy skargi przychodzą do winowajcy? Nie powinny być wysyłane do rady? Czy chociaż do gubernatora? - wtrąciła się biała kotka.
- Racja! więc co one tutaj robią?
- Pewnie wiedział że sąsiedzi nie przepadają za nim i będą wysyłać skargi na niego, by go usunąć z tego miejsca. Ale dlaczego nie pozwala by ktokolwiek z wyższych półek dowiedział się co robi? Przecież każdy może pomyśleć, że jest po prostu naukowcem; dlaczego tak bardzo nie chce opuścić tego miejsca - myślała dziewczynka.
- Najwidoczniej musi być tu coś ważnego, co nie pozwala mu opuścić tego domu. Wendy, Carla przeszukajcie dokładnie podłogę, on coś ukrywa.

Grupa Trzecia
- I co, ktoś coś wie?
- Jakaś jego sąsiadka powiedziała że jest samotnym naukowcem, i  nikt za nim nie przepada... - Odpowiedział mag lodu.
- Ja również dostałam tylko skargi... - mówiła najmłodsza siostra Strauss
- Juvia tylko dowiedziała się że mimo wysyłanych skarg do gubernatora nic nie robią z tym facetem. A Cana czego się dowiedziała? - zapytała deszczowa kobieta.
- To samo co ty Juvia. Ludzie bez przerwy wysyłają listy by go usunąć z domu, albo chociaż przenieść, niestety nic nie skutkuje. Poza tym chyba pytaliśmy większość ludzi, nie mamy nic do roboty... Chodźcie pomożemy Wendy i Romeo.
Grupa Czwarta
- I jak Levy? masz coś?
- Nic co mogłoby nam pomóc, Freed idź już na drugie piętro.
- Niesprawiedliwe, tylko my jesteśmy w tej grupie...
- Nie narzekaj, tylko my zrobimy tę robotę najlepiej
- Ale tu nic nie ma... - tych słów dziewczyna już nie usłyszała, był zbyt daleko. Prawda, mieli niby najłatwiejszą robotę, a jednak najnudniejszą, musieli czytać każdą książkę, która może mieć związek z innym wymiarem.
- W ogóle Levy - mówił głośniej z piętra by dziewczyna go usłyszała - Po co tak bardzo go ścigamy? Wystarczy odzyskać Erzę i nie powinno nas obchodzić co będzie dalej...
- Freed, naprawdę nie rozumiesz? Nie znamy tamtego świata, nie znamy zamiarów tego faceta, jedyne co wiemy to że mogą przebywać tam tylko magowie, ale dlaczego? 
- Dla mnie tworzenie kolejnego świata gdzie mogą być magowie i ludzie było by bez sensu...
- Widzisz? Coś musi być na rzeczy skoro tylko magowie mogą tam przebywać. Poza tym słyszałam plotkę że pojawiają się pierwsi zwolennicy Bory. Wierzą oni, że powróci do tego świata, i ten zabierze ich tam gdzie każdy będzie traktowany na równi z innymi magami. Jeszcze są ludzie którzy nienawidzą magów i myślą że w ten sposób się ich pozbędą.
- W sumie mają rację. Ale wydaje się to być zbyt proste, nie uważasz?
- Możliwe. Na razie nie mamy czasu na pogawędki, bierzmy się do roboty!

Grupa Druga i Trzecia
Grupy połączyły siły i szukały razem.
- Czego tak właściwie szukamy? - zapytała Cana.
- Ludzie wysyłają skargi do tego gościa, ale te nigdy nie docierają. Szukamy powodu dla którego nie może opuścić domu.
- Romeo! Chodź tutaj, szybko! - wołała niebiańska magini - Patrzcie! To wygląda jak klapa!
- Umieszczanie tajemnego wejścia na środku salonu? Ten koleś chyba nie należy do najinteligentniejszych.
- Mylisz się Romeo, Przechodziliśmy tędy i nie usłyszeliśmy że podłoga w tym miejscu wydaje inny dźwięk - Pod wadzili podłogę z paneli i wyrwali ją. Pod normalną podłogą kryła się druga klapa, niestety była zamknięta od wewnątrz.
- Nie otworzymy jej - powiedziała smutno niebiesko włosa.
- Wendy, odsuń się - powiedział twardo chłopiec. Na jego polecenie wszyscy odsunęli się kawałek. Młody chłopak zamachnął się i z całej siły, wzmocnionej fioletowymi płomieniami, uderzył w klapę, po której zostały tylko małe kawałki. Ich oczom ukazały się schody i mroczny korytarz.
- Idziemy - powiedział chłopak i grupa ruszyła za nim.

~Yuki

sobota, 20 września 2014

Rozdział #15 Uwięziona

Hej Koteczki!
Dzisiaj tak troszkę inaczej, takie bardziej
dni wspomnień z bloga; tylko dlatego że
totalnie nie mam weny... Znaczy mam
historyjkę, wiem jak ma się wszystko
potoczyć, ale nie wiem jak zacząć. Słabo.
I koleżanka podpowiedziała mi że na jej blogu
jest tak, że jeśli zmienia się strój postaci, ona
projektuje go na takiej stronce chyba to nazywa
się Polyvore i mówi że czytelnikom to się podoba
i łatwiej im sobie wyobrazić różne stroje. Może
ja też coś takiego wprowadzę? zastanowię się ;3


*Sen*
Ała moja głowa. Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Wszędzie biało... 
A to co? film? Nie... To moje wspomnienia? Zobaczmy... Natsu? Ja... i on... całujemy się?
No tak... pamiętam. Było tak fajnie, przyjemnie. Jeszcze wtedy nie znałam go z każdej strony... Teraz wiem że wcale nie jest taki na jakiego wygląda; prawda, zachowuje się jak dziecko, zawsze robi masę hałasu, zwraca na siebie uwagę, zawsze działa po swojemu... ale potrafi być romantyczny, spokojny a nawet zamyślony. Tak. Wtedy byłam pewna swoich uczuć, więc czemu teraz nie jestem? Oddalił się ode mnie, nawet nie wiem dlaczego. Jeszcze niedawno byliśmy strasznie zżyci, a teraz tak po prostu stałam się dla niego totalnie obca, zwyczajna, obojętna. Szczerze, brakuje mi tego. Tego ciepła, poczucia bezpieczeństwa, tej bliskości. Tęsknię za tym starym Natsu.
A kto to? Kobieta?
- Lucy słuchaj mnie, uważnie. Mam do ciebie parę pytań - mówiła, najwyraźniej do mnie - Czy ostatnio coś między wami się zmieniło?
- Porlyusica? Interesuje cię to?
- Nie, ale wy dwoje pasujecie do siebie, wiem dlaczego stał się w stosunku do ciebie obojętny.
- Skąd to wiesz?
- Miałam wizję, jeśli się nie pośpieszymy on może zrobić ci krzywdę. W liście o smoczych zabójcach nie było wzmianki o jednej rzeczy; nie zmienia się tylko wygląd owej osoby ale i charakter, w zależności kim był smok który owego zabójcę wychowywał. Mam takie uczucie że dobrze znam ojca Natsu - Igneela. Wbrew pozorom jest on typem samotnika, więc jego syn będzie się zmieniał na wzór charakteru swojego ojca. Niestety, ale większość smoków to samotniki.
- Więc zachowanie Natsu, wynika z swojej przemiany?
- Prawdopodobnie tak. Ale nawet jak nasza misja się powiedzie, jego pamięć zostanie. Jest on podzielony na dwie części emocjonalne. Jedna będzie chciała zostać sama, a druga będzie darzyła cię jego prawdziwym uczuciem. Niestety ty nie możesz zostawiać go samego, ani też być zbyt blisko. 
- Rozumiem... Dziękuję za wyjaśnienie. Swoją drogą jak się tutaj znalazłaś? to mój sen!
- Jestem tą rozsądną częścią ciebi... - nie dokończyła, zniknęła. Zostałam sama, a wokoło mnie tylko wspomnienia. Dobre, złe, przyjemne i odrażające. Nie! Lucy obudź się! obudź się! obudź się!

*Jawa*

Obudziła się i zaczęła ciężko dyszeć, jakby była przestraszona. Rozejrzała się po pokoju. Była u siebie.
- Coś się stało? 
- Natsu... - odpowiedziała spokojnie widząc na parapecie swojego towarzysza - Nie... jest dobrze - popatrzył na mnie ze zdziwioną miną - Pamiętasz te zdarzenia z przed dwóch miesięcy?
- O które ci chodzi konkretnie?
- Każde. Jak mnie uratowałeś, jak się cał... - nie dokończyła. Coś nie pozwoliło jej dokończyć.
- Tak - odpowiedział. Trwali jeszcze chwilę w milczeniu, gdy zorientowali się że kobieta może na nich czekać, ruszyli w stronę jej domku. Stała przed nim cierpliwie czekając, nic nie mówiła, tak jak oni, po prostu stali i patrzyli się na siebie nawzajem. Starsza kobieta wyciągnęła zwój, żyletkę, i jakiś napój.
- Podejdźcie - powiedziała i grzecznie wykonali polecenie - Masz, pij - wręczyła dziewczynie fiolkę z zielonym napojem.
- Co to?
- Eliksir wzmacniający. W razie czego, żeby cię rozerwało na strzępy jak będziemy się przenosić - powiedziała ze stoickim spokojem w głosie. Na samą myśl że mogła by być rozerwana, przeszła ją ciarka, posłusznie wypiła zawartość fiolki. Nagle poczuła przeszywający ból w kręgosłupie, upadła na ziemię i dosłownie zwijała się z bólu. Krzyczała, Salamander chciał podejść ale kobieta nie pozwoliła na to.
- Nawet jeśli podejdziesz, co zrobisz? - zapytała; poczuł się totalnie bezradny, ciężko mu było patrzeć na cierpienie dziewczyny - Musi sama sobie poradzić - Patrzyli jeszcze chwilę na cierpienia magini, w końcu po jakimś czasie, bul zaczął się ewidentnie zmniejszać, krzyki cichły z sekundy na sekundę. Gdy nastała cisza, blondynka leżała na trawie wpatrując się w niebo, chciała wstać i wygarnąć kobiecie ale wiedziała że to bez sensu, skoro tak zrobiła, tak musiało być. Za chwilę podała napój również Dragneelowi. Wypił go, i czekał na ten przerażający ból. Nic się nie stało, tylko mały dreszczyk przeszedł mu po plecach.
- Czemu nic mi się nie dzieje? - zapytał zdezorientowany.
- To dobrze że nic ci się nie stało, oznacza to że jesteś bardzo wytrzymały i nie ma niebezpieczeństwa że stanie ci się coś w trakcie przenoszenia. Nawet mnie to bolało - przyznała kobieta. Rozłożyła pergamin na kamieniu i wręczyła żyletkę smoczemu zabójcy.
- Mam się pociąć? - chciał by to brzmiało poważnie, ale nie wyszło mu to za bardzo.
- Potrzebuję twojej krwi, żeby wszystko się udało, natnij się najlepiej gdzieś na dłoni, i przyłóż rękę do papieru i na razie nie puszczaj - zrobił jak kazała, naciął sobie dłoń i przyłożył ją do papieru. Jego krew była koloru łusek czyli bardzo ciemno czerwona. Żyletka powędrowała w dłonie magini gwiezdnej energii.
- Połóż swoją rękę na jego - nacięła się i ułożyła dłoń na jego dłoni. Czuł krew dziewczyny wypływającą z jej ręki. Tylko delikatnie się uśmiechnął. Zaraz dołączyła do nich również różowo włosa i zaczęła wypowiadać dziwne słowa. W około trójki pojawiło się światło i wiatr. Unieśli się w górę i zniknęli. Blondynka otworzyła oczy, wszędzie było biało, czuła jak jej ciało jest obezwładnione, nie mogła się ruszać.
Obok niej leciał różowo włosy. Uśmiechnął się delikatnie i zniknął z jej oczu. Nagle z niesamowitą prędkością zaczęła spadać. Jej skóra była naprężona pod wpływem wiatru, na lewym ramieniu otworzyła się rana z której zaczęła ciec krew. Eliksir w pełni nie zadziałał i rana coraz bardziej się otwierała. Przekroczyli barierę dźwiękową, charakteryzującą się jednym uderzeniem w uszach. Spadała coraz wolniej a rana już się nie pogłębiała, a jej oczom ukazał się świat latających wysp, na których znajdowały się lasy, jeziora czy góry; każda wysepka była połączona z jedną wielką na samym środku. Z wysoka wysepki zdawały się być malutkie, jednak z czasem powiększały się. Widok zapierał dech w piersiach, setki wysp połączonych mostami, wodospady na krańcach wysp, tęcza przechodząca przez cały ten piękny krajobraz, to wszystko wyglądało tak niesamowicie i magicznie. Jednak nie mogła się w pełni cieszyć tym widokiem, gdyż wszystko było niebieskie; zauważyła że nie może się ruszać i nie czuje wiatru. "Czemu wszystko jest niebieskie?" próbowała otrzeć oczy czy chociaż mrugnąć, nie dała rady. Zdała sobie sprawę że może być lacrimą. Bezwładna opadała na ziemię, miała nadzieję że roztrzaska się na jakiejś wyspie i będzie wolna. Niestety, spadała już bardzo wolno, można powiedzieć że zawisła w powietrzu. Przed oczami mazało się wszystko, po chwili już nic nie widziała, nawet tego niebieskiego koloru. Usłyszała coś, jednak nie była w stanie stwierdzić co to było, po prostu przeminęło, tak jak ona sama, uwięziona w lacrimie.


~Yuki

wtorek, 16 września 2014

Rozdział #14 Raj?

Hej Koteczki!
Na początek drzewo :D
A co?
Tak bardzo nudy na Polskim ;___;


- Co zrobimy?
- "W razie jakiś potrzeb udajcie się do Porlyusicy" napisali - cytował różowo włosy.
- A nie wydaje ci się to dziwne?
- Co?
- Na przykład nagłówek: "Do każdego!". Tylko my, z tego co wiem opuściliśmy gildię, więc dlaczego nie napisali konkretnie do nas? Dlaczego od razu mam ciebie powstrzymywać? To tylko formalności. Zazwyczaj na takich 'formalnych' spotkaniach nie powinno być niebezpiecznie. Poza tym dlaczego udali się tam wszyscy? Nie wydaje się to dla ciebie dziwne?
- Może trochę. Nie wiem nie przejmuję się tym. Skoro zapewnili że wrócą, to wrócą.
- A jak im się coś stanie?
- Lucy, to najsilniejsza gildia w Fiore. Poradzą sobie.
- Może masz rację...
- To idziemy!
- Dokąd?
- No do Porlyusicy, może ona coś wie więcej o smokach - Już z daleka dało się wyczuć jej obecność. Pachniała inaczej niż inni ludzie więc Salamander od razu wiedział gdzie ma iść. Przypomniało im się że, mistrz mówił, że przeniosła swój dom. Co prawda nie daleko, ale w tym lesie łatwo się zgubić. Z zewnątrz nie było widać różnicy, chłopak podszedł i chwilę popatrzył na drzwi. Z jego obserwacji wynikło że drewno jest już spróchniałe i ledwo się trzyma w zawiasach.
- Nawet nie próbuj ich wyważyć - ostrzegła go dziewczyna. Zapukali, a drzwi otworzyły się same, odkrywając postać starszej kobiety o różowych włosach w bordowym płaszczu.
- Czego chcecie? - zapytała ozięble.
- Mamy do pani sprawę pani Porlyusico
- Mówcie szybko
- Natsu mów - szepnęła cicho do swojego towarzysza.
- Więc - zaczął - od jakiegoś czasu mam pewien problem... ze swoją magią...
- Mów konkretnie - pośpieszała go. Nic nie odpowiedział tylko wstał, obrócił się tyłem do kobiety i zdjął koszulkę i kamizelkę. Na jego plecach powstawało coraz więcej smoczych łusek. Niektóre zmieniały powoli kolor z czarnego, na ciemny czerwony. Na ten widok kobieta jedynie odwróciła się i szukała czegoś na swoim biurku. Po chwili wróciła z pożółkłym pergaminem.
- Czytaj - nakazała blondynce.
- Magia smoczych zabójców, jednocześnie piękna, potężna i na pewno trafia do wyjątkowych ludzi, o nad przeciętnych zdolnościach, jednak ma też swoje ciemne i bolesne strony. Bywały przypadki że ciało zabójcy było zbyt słabe dla jego energii, przez co ta wzięła kontrolę nad jej posiadaczem. Inni mówili że jeśli będzie się używać tej magii dla własnego dobra, czy dla zabawy, przejdzie na osobę klątwa, przez którą natychmiast użytkownik zamieniał się w smoka. Powstała także podobna wersja o tym że stopniowo będzie się zamieniał w smoka poprzez nadużywanie jej.
Od tego ostatniego można się uchronić, bądź powstrzymać. Są dwa sposoby. 
Pierwszy : Zabójca smoków musi być odczarowany przez samego smoka
Drugi : Zabójca smoków musi udać się do Smoczego Legowiska, i odsłuchać dokładnie Pieśni Jedynej, granej i śpiewanej przez córkę króla Smoków.
- Dla nas druga opcja nie wchodzi w grę. Smocze Legowisko znajduje się dokładnie po drugiej stronie kuli ziemskiej - mówiła kobieta.
- Jedynka jest dla nas niewykonalna! przecież Natsu latami szukał jakichkolwiek oznak o smokach!
- Właśnie! - przerwał dziewczynom - Przecież ty Porlyusico mówiłaś że jesteś smokiem! Odczaruj mnie!
- Zauważ że nie przypominam smoka. Faktycznie jestem nim ale w Edoras...
- To udajmy się tam! - przerwał.
- Zauważ że już animy się nie pojawiają. Dotrzeć tam możemy jedynie przez Eden, tam gdzie właśnie jest reszta Fairy Tail.
- Zaraz co? Jaki Eden? Gdzie jest nasza gildia?!
- To wy nie wiecie?
- Byliśmy z Natsu na wakacjach... Nic nam o tym nie wiadomo...
- Ech.. Kłopoty z wami. Opowiem wam co się zdarzyło w skrócie. Makarov dowiedział się że niejaki Bora może otwierać portal do innego wymiaru, nazwanego przez niego Eden. Paru waszych magów ruszyło by go powstrzymać, był odpowiedzialny za wiele przestępstw. Niestety misja ta nie powiodła się. Borze udało się przekroczyć próg między wymiarowy.
- A Eden to nie przypadkiem... Raj? - zapytała blondynka.
- Tak. Według niego udało mu się stworzyć idealny świat dla każdego maga, kosztem ludzkiego życia.
- Kto to ten Bora? - zapytał głupawo Salamander.
- Z tego co mi wiadomo to znacie go. To ten sam co podszywał się pod Salamandra i porwał ciebie Lucy.
- To on?! - krzyknęli jednocześnie.
- Tak. Naszym zadaniem jest dotarcie do Edenu. Ja postaram się odtworzyć animę właśnie tam, dzięki czemu przeniesiemy się do Edoras, gdzie postaram się cię uratować.
- Ale jak już dotrzemy do Edoras to... nie zamienimy się przypadkiem w lacrimę? - zapytała ciekawska blondynka.
- Nie wiem czy wiecie, ale nie zawsze tak jest. Mamy jakieś dwadzieścia pięć procent (25%) że pojawimy się tam w swoich normalnych postaciach.
- Ale... To za mało! Ryzyko jest dość duże... A jeśli nie będziemy sobą?
- To będę miała problem. Będę musiała szukać waszej lacrimy. Będzie to trudne, jak wiecie Edoras zostało pozbawione magii.
- Ostatnio Jellal dał mi takie małe tabletki przez co mogłam używać magii...
- Niestety nie ma go tu. Lecz może właśnie teraz znajdować się w Edenie. Mimo wszystko nie mamy już czasu, spadajcie stąd! Jutro widzę was tu o poranku! JUŻ! - krzyknęła i oboje wybiegli z hukiem na zewnątrz.
- Co robimy?
- Czekamy do jutra, nie mamy wyjścia - blondynka wyraźnie widziała zmartwienie na twarzy chłopaka.
- Coś się stało?
- Nie... czemu pytasz?
- Jesteś zmartwiony...
- Nic mi nie będzie. Do jutra! - powiedział i zostawił dziewczynę samą, gdzie sam udał się do domu. Wolnym krokiem również zmierzała do mieszkania. Wykąpała się, przebrała w piżamę i ułożyła się do snu. Jednak coś sprawiało że nie mogła zasnąć. Kręciła się w łóżku, w końcu wstała i wyjrzała przez okno. Niebo było gwieździste, gwiazdy układały się w zbiory, jakby żadna gwiazda nie chciała być sama, tylko mieć kogoś przy sobie. Księżyc jasno świecił, oświetlał ciemne uliczki Magnolii. "Pełnia".
- Nie śpisz? - zapytał tajemniczy, lecz znajomy głos. Ujrzała postać siedzącą na parapecie, zamyśloną i patrzącą w gwiazdy. Delikatnie otworzyła okno.
- Natsu? Co ty tu robisz?
- Często tu przychodzę jak nie mogę zasnąć - W myślach magini pojawiło się pytanie "Czy on podgląda mnie podczas snu? nie. Jest zapatrzony w niebo, w gwiazdy"
- Rozumiem...
- Lucy... Mam wrażenie że jutro stanie się coś złego...
- Wydaje ci się. Jesteś silny, tak samo jak Porlyusica, na pewno sobie jakoś poradzimy.
- To przeczucie mnie męczy, nie mogę przez nie spać.
Usta blondynki chciały powiedzieć coś typu "Możesz spać u mnie", jednak w porę się powstrzymała, powiedziała sobie że musi zachować dystans.
- Będzie dobrze - powiedziała cicho.
- Idź już spać. Widzę że jesteś zmęczona. Jeszcze chwilę tu posiedzę i wracam do siebie - posłuchała go i położyła się, przodem do okna. Kątem oka widziała zamyślenie na jego twarzy. Blask księżyca idealnie oświetlał jego ciało. Wglądał ładnie, wiatr kołysał delikatnie jego ubraniem i włosami, oczy były głęboko wpatrzone w niebo. Pierwszy raz go takiego widziała, spokojnego, zamyślonego. Coś sprawiło że na jej twarzy pojawił się mały rumieniec, którego chłopak spostrzegł. Uśmiechnął się delikatnie i zeskoczył z okna. Zasnęła w spokoju.


~Yuki


Mam nadzieję że ciekawie to wyszło ale dopiero jutro będzie się działo :D Może dupy nie urywa ale musiałam zrobić taki rozdział żebyście wiedzieli jak to zrobią itd. Jednak ta saga będzie dłuższa i coś się stanie pod jej koniec ^.^ Nie powiem co :3 ale na pewno wam się spodoba :D Nie wiem jak wam ale mi się mega podobała saga z Edoras w anime, dlatego postanowiłam do niej nawiązać :) Na razie to tyle.
Do zobaczyska koteczki! Acha i... Komentujcie! :D
Spojler: Ała moja głowa. Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Wszędzie biało... 
A to co? film? Nie... To moje wspomnienia?

poniedziałek, 15 września 2014

Rozdział #13 Opuszczona Gildia

Hej Koteczki!
Zawsze jak czytam jakiegoś bloga z NaLu,
To Stają się parą już w około 10 rozdziale. Ja
mam trzynasty i nadal nią nie są. Dlaczego?
Ponieważ, jak dla mnie nudno jest czytać w kółko
to samo, dlatego też wprowadzam urozmaicenia.
Według mojego planu nawet w dwudziestym nie
zamierzam uczynić ich parą. Chyba że nagle opuści
mnie wena. Ale to nie tak że chcę to przeciągać,
Oczywiście będzie pierdyliard momentów z NaLu.
Tylko co do ich bycia razem się wstrzymuję, bo
chcę aby ten blog był dłuższy.
Czytajcie!


- Co tak stoicie jak kołki ruszamy!
- A wiesz gdzie?
- No pewnie w jego domu a gdzie mogła by być?! - Przekrzykiwali się nawzajem mag lodu i smoczy zabójca. Ruszyli w stronę domu owego mężczyzny. Z oddali było słychać głośne krzyki. Wbili się przez okno.
- Ech... Szybcy jesteście... Nami proszę pozbądź się muszek - poprosił grzecznie.
- Nie wiem czy zauważyłeś - żyłka na jej małym czole zaczęła pulsować - ale ja też jestem wróżką! - zamiast zająć się 'Gośćmi' zajęła się swoim towarzyszem.
- Nami... przepraszam... No nie gniewaj się...
- Ech... same kłopoty z tobą! Kończ co zacząłeś, a ja tu posprzątam - obróciła się w stronę magów posyłając każdemu srogie spojrzenie.
- Gdzie jest Erza?! - krzyknął nie zwracając uwagi na wróżkę lodowy mag.
- A no tak, tutaj jest - odsunął się lekko, odsłaniając kapsułę z nieprzytomną kobietą w środku.
- Oddajcie ją!
- Niestety obawiam się że to nie możliwe - odezwał się piskliwy głos - Ta kobieta ma w sobie tyle energii, co lacrima której komuś nie udało się zdobyć - spojrzała gniewnie na winowajcę - Więc, ona ją zastąpi. Zrozumcie, mam dość siedzenia w tej ohydnej mazi. Muszę wracać, nie pomyśleliście? Jesteście tacy samolubni. No nie ważne. Jeśli chcecie ją z powrotem musicie mnie pokonać. Was jest piątka (Gray, Juvia, Levy, Gajeel, Wendy) a ja jestem jedna. Proste, prawda? - zadrwiła z magów. Ci nie chcąc tracić czasu Rzucili się na małą wróżkę. Unikała każdego ataku z wielką łatwością. Byli bardzo zmęczeni, mimo to dalej starali się walczyć. Niektórym skończyła się już energia, walczyli dobre dwadzieścia minut.
- Nudy... Więc nie chcecie więcej zobaczyć tej, jak jej tam? Erzy? - uśmiechnęła się zadziornie.
- Nami... Już gotowe, daj im spokój - poprosił spokojnym głosem.
- Phi! nawet mnie nie dotknęli, tylko zniszczyli ci trochę strychu. To już i tak nie istotne. Odpalaj! - Mag zaczął wypowiadać jakieś dziwne słowa. Zmęczeni tylko się przyglądali. Ich oczom ukazała się dziura w ścianie, przez którą przeszli wraz z Tytanią.
- Stójcie! - mag lodu zerwał się na równe nogi i zaczął biec w ich kierunku. Niestety ktoś nałożył na portal barierę. Odrzuciło go i poraziło prądem, mimo to nie poddawał się, cały czas próbował iść przed siebie. Nie zwracał uwagi na ból czy siłę odrzutu, po prostu parł na przód, liczyło się tylko ocalenie jego towarzyszki. Siła i determinacja rosła w młodzieńcu z sekundy na sekundę. W jednej chwili wypuścił z rąk prawie całą energię, i udało mu się rozwalić barierę. Mimo to jego ciało było sparaliżowane, trudno było mu się poruszyć. Jednak i tak chciał odebrać im Tytanię. Gdy dzieliły ich centymetry Bora, wróżka i Erza, zniknęli z oczu maga lodu. Stał i patrzył w ścianę. Nie mógł uwierzyć że nie udało się mu jej uratować.
- NIE!!! - krzyczał na cały głos.

*Gildia*


- Wróciliśmy! - powiedzieli razem magowie, szli z spuszczonymi głowami.
- Ohayo! Jak było na misji? - zapytała łagodnym głosem barmanka.
- Wiemy co zamierzają, co robią, gdzie są... - bełkotał lodowy mag.
- To świetnie! Zawołam mistrza! - po kilku chwilach biało włosa wróciła wraz z owym mężczyzną.
- Cieszę się że daliście radę! - uśmiechnął się szeroko - A gdzie Erza? - po tym pytaniu nastała cisza. Nie było słychać odgłosów walk, kłótni nikt nawet nie ruszył się z miejsca, wszyscy czekali na odpowiedź.
- Ona... Porwali ją - na twarzach każdego członka gildii malowało się zdziwienie - Przepraszam... nie dałem rady... ich... powstrzymać... - mówił ze łzami w oczach.
- Słuchajcie Dzieciaki! - zawołał mistrz Makarov - Jesteśmy Gildią, rodzinną gildią, zawsze trzymamy się razem! Teraz ktoś śmiał odebrać nam członka rodziny! Jako rodzic zachowałem się nieodpowiedzialnie, dopuściłem by dziecko opuściło gniazdo. Jednak nie załamuję się! Niech łzy braci i sióstr dadzą nam potrzebę bycia przy nich! Jeśli nie damy rady kogoś obronić, trenujmy by to się więcej nie powtórzyło! Jeśli ktoś popełnia błąd, naprawiamy go razem! Radość innych jest naszą radością, smutek innych jest naszym smutkiem! Pamiętajcie dzieciaki, Nawet jeśli jesteśmy na straconej pozycji, nie bójmy się walczyć do końca! Wspólnie możemy zrobić wszystko! Jeśli mamy jeden procent na zwycięstwo, Walczymy Do Końca! Fairy Tail! Idziemy! - mowa mistrza dodała wszystkim motywacji i razem ruszyli na pomoc swojej towarzyszce Erzie.

*U Natsu i Lucy*


- Spakowany?
- Ja już dawno, czekam na ciebie - odpowiedział znudzony.
- Już kończę! Idziemy! - i ruszyli do recepcji odmeldować się i udali się na dworzec. Oczywiście na drodze musiały wystąpić przeszkody.
- Nie! Nie wsiądę tam więcej!
- No nie przesadzaj, zawsze tak mówisz!
- I zawsze mnie ignorujecie! dzisiaj dopnę swego! nie wsiadam!
- Dlaczego jesteś taki uparty?
- Jak coś się nie podoba to jedź, ja idę pieszo! - i koniec końców nie chciała jechać sama. I nie mogła zostawić go samego.
- No dobrze... Idźmy pieszo
- Jej! w drogę! - Poszli żwawym krokiem. Rozmawiali, śmiali się, żartowali, biegali...
- Natsu! nogi mnie bolą!
- Wytrzymasz! Musimy jak najszybciej dotrzeć do Fairy Tail!
- No ale... - wiedziała że sama się na to porwała, i teraz narzeka - Natsu... Proszę... - nie zdążyła dokończyć, bo w jednej chwili znalazła się na barkach Salamandra. Coś wskoczyło w jej myśli "Nie! Robisz to dlatego bo mnie kochasz? Haha nie ma tak!". Jak szybko pojawiła się, tak szybko zniknęła z pleców chłopaka.
- Coś się stało? Podobno bolą cię nogi - powiedział totalnie obojętnym głosem, który nie spodobał się blondynce. Miała nadzieję że będzie zawiedziony, smutny, czy chociaż poprosił żeby się nie przemęczała.
- Już mi lepiej dam radę.
- Dobra jak chcesz... - "Jak on może być taki obojętny?"
Dalej szli w milczeniu. Po paru godzinach dotarli do Magnolii.
- Jak nie chcesz, nie musisz tego robić
- Mówiłam już. Idę i już - odpowiedziała stanowczo. Dziwiło ją zachowanie chłopaka. Jeszcze niedawno był wyraźnie zainteresowany osobą Lucy. Teraz stał się jej całkowicie obojętny. Co mogło być tego przyczyną? Zastanawiała się całą drogę do gildii. Jednak to nie było jej jedynym zmartwieniem. Gildię zazwyczaj, było słychać już z daleka, a teraz stali u jej bram i cisza.
- Wróciliśmy! - wrzasnął chłopak wytwarzając drzwi z impetem.
- Nikogo nie ma... - Hol wyglądał inaczej. Nie było śladów walki, picia i innych awantur. Zaniepokojeni udali się do gabinetu mistrza. Leżała tam kartka na biurku.

Do każdego!
Gildia ma aktualnie małe kłopoty, ale nie martwcie się! Za niedługo wracamy. Naprawdę nic nam nie będzie. W razie jakiś potrzeb udajcie się do Porlyusicy. 
P.S. W razie czego powstrzymajcie Natsu przed szukaniem nas. Specjalnie wysłaliśmy go na wakacje żeby się nie mieszał. Dla niego to zbyt formalne. Zaraz by rozwalił albo spalił cały budynek.
Mirajane.



~Yuki
Wiem, wiem dawno nie było rozdziału, jak zwykle z powodu braku czasu. Rysownika nadal nie znalazłam ale na szczęście w piątek mam dodatkową plastykę, więc zostaję na ósmej godzinie i rysuję. No ale dzisiaj krócej ale za to może pojutrze będzie kolejny rozdział (albo po pojutrze). Teraz właśnie chcę żeby były krótkie ale często. No to do zobaczyska koteczki!





poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział #12 Porwanie

Hej Koteczki!
Brak czasu mnie denerwuje... Nie mogę wam
nic częściej wrzucać... No ale mam nadzieję
że dyra w końcu włączy Wi-Fi w szkole to będę
mogła też w szkole coś popisać. Także jakość
mam nadzieję że nie ulegnie zmianie ale częstotliwość
postów się zmieni. Postaram się wrzucać co najmniej
jeden na tydzień. Może być tak że rozdziały będą
krótsze a częściej... i tak chyba zrobię. Ale za niedługo
weekend więc coś normalnego się pojawi
A te nowe Bazgrołki będą częściej.
Także tyle z info i czytajcie!



*Era*


- Jak on gra mi na nerwy! Już tyle go szukamy i nic? Naprawdę? - Mówiła sama do siebie niebiesko włosa przemieszczając się po ciemnych uliczkach. Na jednej jacyś mężczyźni próbowali pobić dziecko. Widząc tą sytuację od razu do nich podbiegła, i zabrała się do ratowania chłopczyka. Poszło jej dość szybko, przeciwnicy nie byli silni.
- Hej, to ty tu robisz?
- Napadli na mnie... Ale taki pan mnie uratował, ale oni się obudzili a jego już nie było... - tłumaczył ze łzami w oczach.
- Kim był ten człowiek?
- Nie wiem kim był, nie znam go... Miał ciemno fioletowe włosy i dziwny tatuaż na twarzy...
- Naprawdę? - opis chłopca pasował do ich obiektu poszukiwań - W którą stronę poszedł?!
- Gdzieś tam - wskazał palcem na mały domek na końcu ulicy - ale potem skręcił i już go nie widziałem...
- Dziekuję! - Krzyknęła nie odwracając się za siebie. Pobiegła w kierunku w którym udał się mężczyzna. "Jest!"
Zaczęła go śledzić. Czekała aż wyjdzie z uliczek by dać mu specjalną ulotkę. Gdy już chciała podejść, napotkała tłumy ludzi, dawała ulotki co mężczyzna zauważył.
- Co tam rozdajesz? - zapytał zaciekawiony.
- Ulotki! Do szkoły języków! - mówiła z zakłopotaniem - Może pan przyjść, zadzwonić kiedy tylko pan zechce!
- Dziękuję, na pewno kiedyś się przydadzą. - i odszedł. Oczywiście ta ruszyła za nim. Nim się spostrzegła miała ogon. Czyli resztę drużyny.
- Dobra robota Levy! - pochwaliła ją szkarłatno włosa - jak tylko wejdzie do budynku, ruszamy do akcji.


*Akane*


- Lucy wyspałaś się? 
- mhmm.... - jęknęła cicho nie otwierając oczu. Było jej przyjemnie ciepło i wygodnie. 
- To trochę dziwne...
- Co jest dziwne?
- Ty. - odpowiedział a dziewczyna otworzyła oczy. Była wtulona w jego tors, jej nogi oplotły nogi chłopaka. Gdy zorientowała się w jakiej pozycji się znajduje, wyskoczyła z łóżka jak poparzona, z wielkimi rumieńcami.
- Co ty...? ja nie... przepra... - nie dokończyła, była zbyt zakłopotana, i szybko wbiegła do łazienki. Popatrzyła w lustro i zaczęła mówić sama do siebie.
- Lucy! ogarnij się! on ci się wcale nie podoba! nie kochasz go! A jak on mnie kocha? Nie! Jesteś tylko zwykłą Lucy Heartfilią. Jesteś taka sama jak inne dziewczyny z gildii! Na pewno patrzy na mnie jak na każdego innego! Na pewno są ładniejsze i mądrzejsze ode mnie. Nie ma powodu dla którego miałby mnie kochać! Dobra, jesteśmy tylko towarzyszami z gildii spędzającymi razem wakacje. A co jeśli właśnie teraz się we mnie zakochał? Nie! Muszę temu jakoś zapobiec. Tylko jak?! Nie wiem... Dystans! tak będę od niego trzymała dystans. Może zacznę go swatać z inną dziewczyną z gildii? Nie! Co ja wygaduję?! Jeśli powstanie związek w gildii to zakłóci naszą współpracę. A jakby jeszcze zerwali, to było by źle... Nie mogę mu tego zrobić, za bardzo mi na nim zależ... Nie! Wcale mi na nim nie zależy! Nie chcę zrujnować naszej drużyny, poprzez miłość! To niedorzeczne! A znowu jeśli on naprawdę mnie kocha, to jak go odrzucę to też zakłóci to naszą współpracę... Lucy, co robić? Jeśli go zaakceptuję to jest połowa szansy że zerwiemy, czyli źle, znowu jak go odrzucę też źle! Co robić...? ech... Nie wiem... na razie pozostawię nas w dystansie, i upewnię się że może mnie kochać, ale na pewno mnie nie kocha. - zasmuciła się. Wzięła gołęboki wdech i chciała wyjść z toalety gdy w szybie od drzwi odbijało się coś czerwonego. Odwróciła się i w prysznicu zobaczyła krew. Dużo krwi. Przeraziła się i wybiegła z toalety.
- Natsu! łazienka! patrz! - wołała. Ten wstał i zerknął do owego pomieszczenia. Na jego twarzy nie malowało się ani zdziwienie, ani przerażenie. Miał obojętny wyraz twarzy. Tylko głośno wzdychnął.
- I co? nie dziwi cię to?! - zapytała wciąż przerażona.
- Ech zapomniałem...
- Co?! o czym?
- No posprzątać
- To twoje!? - nic nie odpowiedział - Natsu co się stało? - znowu cisza. odwrócił się tylko i zdjął swoją kamizelkę. To co zobaczyła ją przeraziło. Na plecach Salamandra były czarne łuski, i ślady po krwi.
- Jak sama widzisz... Ta krew jest właśnie z moich pleców - odjęło jej mowę. Dotknęła delikatnie palcami jego pleców. Łuski jeszcze nie były twarde, ale było ich dużo. Najwyraźniej miał je od niedawna.
- Ale... Dlaczego?
- Zamieniam się w smoka - powiedział ze smutkiem w oczach - Mówili mi że jak będę nadużywał mocy smoczego zabójcy sam się zacznę zamieniać w smoka, nie spodziewałem się że to nastąpi tak szybko...


*Era*

- Idziemy! - zawołała szkarłatno włosa. Wszyscy udali w stronę małego domku niedaleko portu. Skradali się by nie zwrócić na siebie uwagi nikogo niepożądanego. Wślizgnęli się cicho na strych, przez komin. Była tam masa książek, zwojów, papierów z obliczeniami i kapsuły. Niektóre były puste, a w kilku były jakieś małe, dziwne stworzonka. Usłyszeli kroki, zapewne należały właśnie do właściciela domu. Schowali się za półką na książki.
- Gdzieś ty był tak długo co?! - odezwał się jakiś piskliwy głos ze stołu laboratoryjnego - Tak trudno jest znaleźć mały kawałek lacrimy?!
- Oj nie denerwuj się tak... - odpowiedział spokojnym głosem.
- Może mnie łaskawie uwolnisz? - Mężczyzna podszedł do stołu i wyciągnął z kapsuły coś na wzór wróżki, tylko że większe. Głos totalnie nie pasował do uroczej istotki wielkości dłoni, był zbyt... Chłodny.
- Wiesz że to nie jest wygodne, tak cały dzień siedzieć w takiej ciasnocie!? Powinieneś mnie lepiej traktować, jestem kobietą!
- Nie mam wyjścia, jeśli nie będziesz tam siedziała co najmniej cztery ziemskie godziny, to umrzesz. Nie chcę twojej śmierci.
- Ale jest różnica między cztery, a dziewięć! Czas tutaj płynie inaczej, nie mogę się przyzwyczaić.
- Spokojnie Nami. Za kilka dni wrócimy do twojego świata - zaspokoił wróżkę. Nastała kilku sekundowa cisza.
- Tak w ogóle, znalazłeś te lacrimę? - zapytała pełnym znudzenia głosem
- Eee... - Uśmiechnął się i podrapał z tyłu głowy - No, nie mam... Ale jutro ją zdobędę!
- Wiesz że im dłużej będziesz szukał, tym dłużej tu zostaniemy! - zdenerwowana zaczęła okładać piąstkami swojego towarzysza. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Najwyraźniej faktycznie go to bolało. Wyszli ze strychu.
- Co to miało znaczyć? - zapytał czarno włosy. - i czym było to małe "coś"?
- Musimy znaleźć najwięcej informacji, o tym co zamierzają robić - rozkazała Tytania. Wszyscy jednocześnie odpowiedzieli "Aye!" i zabrali się do roboty.
Zgromadzili naprawdę dużo informacji.
- Dobra na dzisiaj to tyle z poszukiwań. Wychodzimy i idziemy do lasu, żeby nikt nas nie słyszał. - powiedziała i wszyscy ruszyli za nią. Gdy dotarli, upewnili się że nikogo nie ma w pobliżu.
- Ja dowiedziałam się że planują znaleźć jakiś przedmiot. Nie jest konkretnie powiedziane co to będzie. Ale ma im posłużyć do otwarcia wrót do innego świata. W sumie nic ważnego... A ty Gray?
- Ja dowiedziałem się coś o tym świecie. Podobnie jak na naszym jest tam nieograniczona ilość magii. Z tą różnicą że żyją tam sami magowie. Ogółem nie ma takiej rzeczy która nie jest związana z magią. Żyją tam właśnie takie istoty jak tamta wróżka. Mają one za zadanie chronić tamtejszych ludzi. Oczywiście wszystkie agresywne potwory mogą używać magii, czyli pokonanie ich nie jest proste. Ale mam dużo informacji o życiu, mowie, zachowaniu tamtejszych ludzi.
- Dobra robota, niewykluczone że tam trafimy więc ta wiedza się przyda. Levy?
- W sumie to nie mam nic ciekawego do powiedzenia... - zasmuciła się
- Nie przejmuj się. Może teraz nie wydaje ci się ciekawa, ale na pewno przyda się w praktyce - pocieszył ją żelazny smoczy zabójca. - Ja nic nie znalazłem... Ktoś idzie! - powiedział i wszyscy się gdzieś schowali.
- Magowie Fairy Tail! Wychodźcie! - powiedział Bora. Najwyraźniej zauważył że szperali w jego domu - Nie chowajcie się! - Pierwsza wyszła Tytania. Nic nie mówiła.
- A gdzie reszta twoich towarzyszy? - zapytał podejrzliwie.
- Jestem sama, czego chcesz?
- Och, proszę proszę... W takim razie sama grzebałaś w moich rzeczach? Niech i tak będzie. Niestety wolno cię nie puszczę - w jednej chwili pojawił się przy niej obejmując ją w talii. Ta natychmiast odskoczyła.
- Proszę, proszę. Nie chcesz współpracować? To programy inaczej - całej tej sytuacji przyglądała się reszta magów. W jednej chwili oboje zniknęli im z oczu.
- Erza! - wołali, jednak bezskutecznie. Przepadli bez śladu.


*Akane*
- Co zrobimy? - zapytała smutno.
- Nie wiem. Może dziadek coś będzie wiedział?
- Może... Ale czemu ty? Przecież jest jeszcze Gajeel, Wendy i im nic nie jest.
- Cóż pech... Mam mało czasu, to co widzisz teraz, to mam od tygodnia. Z czego mniej niż połowę udało mi się oderwać. Ale cholerstwo odrasta.
- Na pewno coś wymyślimy. - zapewniła chłopaka, po czym wstała i zaczęła się pakować.
- Lucy co ty robisz?
- Pakuje się.
- Po co?
- Twoje zdrowie jest o wiele ważniejsze niż jakieś tam wakacje. Jutro wracamy do gildii - posłała mu uśmiech.
- Wiesz ze nie musisz tego robić.
- Nieprawda. Muszę to zrobić. Dla twojego dobra.
Po spakowaniu się blondynka usiadła przy biurku i zaczęła pisać list.



Kochana Levy!

Wakacje z Natsu, są naprawdę zabawne. Całymi dniami siedzimy na plaży bawimy się, jest pięknie. Lecz mam pewne podejrzenia... Chociaż nie ważne. Nasze wakacje skończą się dużo szybciej, niż myśleliśmy. Musimy szybko wracać do Magnolii. Jak byś mogła to mam do ciebie prośbę. Zapytaj Gajeela, czy ostatnio pojawiło się coś dziwnego. Coś co może mieć związek z Natsu i Wendy. Najlepiej jak masz okazję Wendy spytaj o to samo. Wiem to trochę dziwne, ale muszę to wiedzieć. Z góry dzięki. Pozdrów ode mnie resztę gildii. 
Do następnego, Pa.


~Yuki

niedziela, 7 września 2014

Bazgrołki #2 Lucy & Parka

Hej koteczki! Dzisiaj dwa rysunki gdyż, teraz przez najbliższe kilkanaście dni nie będę mogła rysować... Zgubiłam mój rysownik xD Wiem, wiem... Genius. Ale mamy tutaj naszą kochaną Lucy Heartfilię, oraz jakąś słodką parkę. Widziałam w anime scenę z całowania i podjęłam się narysowania tego. Oczywiście coś mi nie wyszło: włosy. W obu rysunkach xD nie wiem co następnie narysuję... nie mam pomysłu... Nie umiem tak profesjonalnie rysować więc muszę szukać czegoś łatwego... W każdym razie jak się podoba? Komentujcie!









Więc na razie ZAWIESZAM moje bazgrołki dopóki nie znajdę zeszytu... :(



~Yuki

środa, 3 września 2014

Bazgrołki #1 Kon - Bleach

Hej koteczki!
Od razu wam wrzucam mój pierwszy rysunek Kona z Bleach. Wiecie nudy na polskim :D No to łapcie, Komentujcie i możecie napisać kogo mogę jeszcze narysować. Na razie pracuję nad Lucy i Caną. Za niedługo się pojawią :D
Do następnego!

~Yuki


Tak bardzo Kon

Bunusik :D

Hej Koteczki!
Przepraszam że tak rzadko się pojawiam tu,
Ale wiecie - szkoła. Nic nie poradzę... Ale
Jako że jest nas Tu tak Dużo daję wam linka
do mojego nowego Aska! Możecie zajrzeć czy
Popytać jak chcecie ;) Dodatkowo co jakiś czas
będę wam wrzucać moje genialne arcydzieła (xD)
z animsów (Bleach, Deat Note, Fairy Tail itp.).
Ale macie tutaj link do aska:
http://ask.fm/TheYukino
A moje rysunki będą co jakiś czas zależy kiedy
najdzie mnie ochota na rysowanie. Oczywiście nie
rysuję zbyt pięknie ale no... Czasem naprawdę ładne
wychodzą więc się podzielę z wami :)
Do następnego!

~Yuki