poniedziałek, 8 września 2014

Rozdział #12 Porwanie

Hej Koteczki!
Brak czasu mnie denerwuje... Nie mogę wam
nic częściej wrzucać... No ale mam nadzieję
że dyra w końcu włączy Wi-Fi w szkole to będę
mogła też w szkole coś popisać. Także jakość
mam nadzieję że nie ulegnie zmianie ale częstotliwość
postów się zmieni. Postaram się wrzucać co najmniej
jeden na tydzień. Może być tak że rozdziały będą
krótsze a częściej... i tak chyba zrobię. Ale za niedługo
weekend więc coś normalnego się pojawi
A te nowe Bazgrołki będą częściej.
Także tyle z info i czytajcie!



*Era*


- Jak on gra mi na nerwy! Już tyle go szukamy i nic? Naprawdę? - Mówiła sama do siebie niebiesko włosa przemieszczając się po ciemnych uliczkach. Na jednej jacyś mężczyźni próbowali pobić dziecko. Widząc tą sytuację od razu do nich podbiegła, i zabrała się do ratowania chłopczyka. Poszło jej dość szybko, przeciwnicy nie byli silni.
- Hej, to ty tu robisz?
- Napadli na mnie... Ale taki pan mnie uratował, ale oni się obudzili a jego już nie było... - tłumaczył ze łzami w oczach.
- Kim był ten człowiek?
- Nie wiem kim był, nie znam go... Miał ciemno fioletowe włosy i dziwny tatuaż na twarzy...
- Naprawdę? - opis chłopca pasował do ich obiektu poszukiwań - W którą stronę poszedł?!
- Gdzieś tam - wskazał palcem na mały domek na końcu ulicy - ale potem skręcił i już go nie widziałem...
- Dziekuję! - Krzyknęła nie odwracając się za siebie. Pobiegła w kierunku w którym udał się mężczyzna. "Jest!"
Zaczęła go śledzić. Czekała aż wyjdzie z uliczek by dać mu specjalną ulotkę. Gdy już chciała podejść, napotkała tłumy ludzi, dawała ulotki co mężczyzna zauważył.
- Co tam rozdajesz? - zapytał zaciekawiony.
- Ulotki! Do szkoły języków! - mówiła z zakłopotaniem - Może pan przyjść, zadzwonić kiedy tylko pan zechce!
- Dziękuję, na pewno kiedyś się przydadzą. - i odszedł. Oczywiście ta ruszyła za nim. Nim się spostrzegła miała ogon. Czyli resztę drużyny.
- Dobra robota Levy! - pochwaliła ją szkarłatno włosa - jak tylko wejdzie do budynku, ruszamy do akcji.


*Akane*


- Lucy wyspałaś się? 
- mhmm.... - jęknęła cicho nie otwierając oczu. Było jej przyjemnie ciepło i wygodnie. 
- To trochę dziwne...
- Co jest dziwne?
- Ty. - odpowiedział a dziewczyna otworzyła oczy. Była wtulona w jego tors, jej nogi oplotły nogi chłopaka. Gdy zorientowała się w jakiej pozycji się znajduje, wyskoczyła z łóżka jak poparzona, z wielkimi rumieńcami.
- Co ty...? ja nie... przepra... - nie dokończyła, była zbyt zakłopotana, i szybko wbiegła do łazienki. Popatrzyła w lustro i zaczęła mówić sama do siebie.
- Lucy! ogarnij się! on ci się wcale nie podoba! nie kochasz go! A jak on mnie kocha? Nie! Jesteś tylko zwykłą Lucy Heartfilią. Jesteś taka sama jak inne dziewczyny z gildii! Na pewno patrzy na mnie jak na każdego innego! Na pewno są ładniejsze i mądrzejsze ode mnie. Nie ma powodu dla którego miałby mnie kochać! Dobra, jesteśmy tylko towarzyszami z gildii spędzającymi razem wakacje. A co jeśli właśnie teraz się we mnie zakochał? Nie! Muszę temu jakoś zapobiec. Tylko jak?! Nie wiem... Dystans! tak będę od niego trzymała dystans. Może zacznę go swatać z inną dziewczyną z gildii? Nie! Co ja wygaduję?! Jeśli powstanie związek w gildii to zakłóci naszą współpracę. A jakby jeszcze zerwali, to było by źle... Nie mogę mu tego zrobić, za bardzo mi na nim zależ... Nie! Wcale mi na nim nie zależy! Nie chcę zrujnować naszej drużyny, poprzez miłość! To niedorzeczne! A znowu jeśli on naprawdę mnie kocha, to jak go odrzucę to też zakłóci to naszą współpracę... Lucy, co robić? Jeśli go zaakceptuję to jest połowa szansy że zerwiemy, czyli źle, znowu jak go odrzucę też źle! Co robić...? ech... Nie wiem... na razie pozostawię nas w dystansie, i upewnię się że może mnie kochać, ale na pewno mnie nie kocha. - zasmuciła się. Wzięła gołęboki wdech i chciała wyjść z toalety gdy w szybie od drzwi odbijało się coś czerwonego. Odwróciła się i w prysznicu zobaczyła krew. Dużo krwi. Przeraziła się i wybiegła z toalety.
- Natsu! łazienka! patrz! - wołała. Ten wstał i zerknął do owego pomieszczenia. Na jego twarzy nie malowało się ani zdziwienie, ani przerażenie. Miał obojętny wyraz twarzy. Tylko głośno wzdychnął.
- I co? nie dziwi cię to?! - zapytała wciąż przerażona.
- Ech zapomniałem...
- Co?! o czym?
- No posprzątać
- To twoje!? - nic nie odpowiedział - Natsu co się stało? - znowu cisza. odwrócił się tylko i zdjął swoją kamizelkę. To co zobaczyła ją przeraziło. Na plecach Salamandra były czarne łuski, i ślady po krwi.
- Jak sama widzisz... Ta krew jest właśnie z moich pleców - odjęło jej mowę. Dotknęła delikatnie palcami jego pleców. Łuski jeszcze nie były twarde, ale było ich dużo. Najwyraźniej miał je od niedawna.
- Ale... Dlaczego?
- Zamieniam się w smoka - powiedział ze smutkiem w oczach - Mówili mi że jak będę nadużywał mocy smoczego zabójcy sam się zacznę zamieniać w smoka, nie spodziewałem się że to nastąpi tak szybko...


*Era*

- Idziemy! - zawołała szkarłatno włosa. Wszyscy udali w stronę małego domku niedaleko portu. Skradali się by nie zwrócić na siebie uwagi nikogo niepożądanego. Wślizgnęli się cicho na strych, przez komin. Była tam masa książek, zwojów, papierów z obliczeniami i kapsuły. Niektóre były puste, a w kilku były jakieś małe, dziwne stworzonka. Usłyszeli kroki, zapewne należały właśnie do właściciela domu. Schowali się za półką na książki.
- Gdzieś ty był tak długo co?! - odezwał się jakiś piskliwy głos ze stołu laboratoryjnego - Tak trudno jest znaleźć mały kawałek lacrimy?!
- Oj nie denerwuj się tak... - odpowiedział spokojnym głosem.
- Może mnie łaskawie uwolnisz? - Mężczyzna podszedł do stołu i wyciągnął z kapsuły coś na wzór wróżki, tylko że większe. Głos totalnie nie pasował do uroczej istotki wielkości dłoni, był zbyt... Chłodny.
- Wiesz że to nie jest wygodne, tak cały dzień siedzieć w takiej ciasnocie!? Powinieneś mnie lepiej traktować, jestem kobietą!
- Nie mam wyjścia, jeśli nie będziesz tam siedziała co najmniej cztery ziemskie godziny, to umrzesz. Nie chcę twojej śmierci.
- Ale jest różnica między cztery, a dziewięć! Czas tutaj płynie inaczej, nie mogę się przyzwyczaić.
- Spokojnie Nami. Za kilka dni wrócimy do twojego świata - zaspokoił wróżkę. Nastała kilku sekundowa cisza.
- Tak w ogóle, znalazłeś te lacrimę? - zapytała pełnym znudzenia głosem
- Eee... - Uśmiechnął się i podrapał z tyłu głowy - No, nie mam... Ale jutro ją zdobędę!
- Wiesz że im dłużej będziesz szukał, tym dłużej tu zostaniemy! - zdenerwowana zaczęła okładać piąstkami swojego towarzysza. Wyglądało to naprawdę zabawnie. Najwyraźniej faktycznie go to bolało. Wyszli ze strychu.
- Co to miało znaczyć? - zapytał czarno włosy. - i czym było to małe "coś"?
- Musimy znaleźć najwięcej informacji, o tym co zamierzają robić - rozkazała Tytania. Wszyscy jednocześnie odpowiedzieli "Aye!" i zabrali się do roboty.
Zgromadzili naprawdę dużo informacji.
- Dobra na dzisiaj to tyle z poszukiwań. Wychodzimy i idziemy do lasu, żeby nikt nas nie słyszał. - powiedziała i wszyscy ruszyli za nią. Gdy dotarli, upewnili się że nikogo nie ma w pobliżu.
- Ja dowiedziałam się że planują znaleźć jakiś przedmiot. Nie jest konkretnie powiedziane co to będzie. Ale ma im posłużyć do otwarcia wrót do innego świata. W sumie nic ważnego... A ty Gray?
- Ja dowiedziałem się coś o tym świecie. Podobnie jak na naszym jest tam nieograniczona ilość magii. Z tą różnicą że żyją tam sami magowie. Ogółem nie ma takiej rzeczy która nie jest związana z magią. Żyją tam właśnie takie istoty jak tamta wróżka. Mają one za zadanie chronić tamtejszych ludzi. Oczywiście wszystkie agresywne potwory mogą używać magii, czyli pokonanie ich nie jest proste. Ale mam dużo informacji o życiu, mowie, zachowaniu tamtejszych ludzi.
- Dobra robota, niewykluczone że tam trafimy więc ta wiedza się przyda. Levy?
- W sumie to nie mam nic ciekawego do powiedzenia... - zasmuciła się
- Nie przejmuj się. Może teraz nie wydaje ci się ciekawa, ale na pewno przyda się w praktyce - pocieszył ją żelazny smoczy zabójca. - Ja nic nie znalazłem... Ktoś idzie! - powiedział i wszyscy się gdzieś schowali.
- Magowie Fairy Tail! Wychodźcie! - powiedział Bora. Najwyraźniej zauważył że szperali w jego domu - Nie chowajcie się! - Pierwsza wyszła Tytania. Nic nie mówiła.
- A gdzie reszta twoich towarzyszy? - zapytał podejrzliwie.
- Jestem sama, czego chcesz?
- Och, proszę proszę... W takim razie sama grzebałaś w moich rzeczach? Niech i tak będzie. Niestety wolno cię nie puszczę - w jednej chwili pojawił się przy niej obejmując ją w talii. Ta natychmiast odskoczyła.
- Proszę, proszę. Nie chcesz współpracować? To programy inaczej - całej tej sytuacji przyglądała się reszta magów. W jednej chwili oboje zniknęli im z oczu.
- Erza! - wołali, jednak bezskutecznie. Przepadli bez śladu.


*Akane*
- Co zrobimy? - zapytała smutno.
- Nie wiem. Może dziadek coś będzie wiedział?
- Może... Ale czemu ty? Przecież jest jeszcze Gajeel, Wendy i im nic nie jest.
- Cóż pech... Mam mało czasu, to co widzisz teraz, to mam od tygodnia. Z czego mniej niż połowę udało mi się oderwać. Ale cholerstwo odrasta.
- Na pewno coś wymyślimy. - zapewniła chłopaka, po czym wstała i zaczęła się pakować.
- Lucy co ty robisz?
- Pakuje się.
- Po co?
- Twoje zdrowie jest o wiele ważniejsze niż jakieś tam wakacje. Jutro wracamy do gildii - posłała mu uśmiech.
- Wiesz ze nie musisz tego robić.
- Nieprawda. Muszę to zrobić. Dla twojego dobra.
Po spakowaniu się blondynka usiadła przy biurku i zaczęła pisać list.



Kochana Levy!

Wakacje z Natsu, są naprawdę zabawne. Całymi dniami siedzimy na plaży bawimy się, jest pięknie. Lecz mam pewne podejrzenia... Chociaż nie ważne. Nasze wakacje skończą się dużo szybciej, niż myśleliśmy. Musimy szybko wracać do Magnolii. Jak byś mogła to mam do ciebie prośbę. Zapytaj Gajeela, czy ostatnio pojawiło się coś dziwnego. Coś co może mieć związek z Natsu i Wendy. Najlepiej jak masz okazję Wendy spytaj o to samo. Wiem to trochę dziwne, ale muszę to wiedzieć. Z góry dzięki. Pozdrów ode mnie resztę gildii. 
Do następnego, Pa.


~Yuki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz