czwartek, 25 września 2014

Rozdział #17 Piwnica Tajemnic

Hej Koteczki!
Dzisiaj dużo krócej ale mam nadzieję że nie
nudniej. Ogółem jeszcze takie małe info
i pytanie:
Skąd was tam tyle?! Naprawdę nie
spodziewałam się że będzie was tam tak
dużo! I to w tak krótkim czasie! Wow.
Dziękuję wam za to bardzo, może coś się
pojawi w ramach podziękowań jakieś
specjalne coś. Jeszcze nie wiem... Pomysły?
Piszcie w komentarzach ;)


- Wendy, boisz się? - zapytał chłopiec.
- Może troszkę... Strasznie tu ciemno, i zimno... - na te słowa młodzieniec wzniecił w swoich dłoniach płomienie i przybliżył się do dziewczyny - Dziękuję... - odpowiedziała cicho. Schodzili po schodach coraz niżej, a im niżej byli tym było wszystkim zimniej. Romeo zmęczony zgasił swoje płomienie i nastała egipska ciemność.
- Zatrzymamy się tu na chwilę aby oczy przyzwyczaiły się do ciemności - powiedział czyiś głos. Mała niebiesko włosa słyszała szelesty dochodzące z dołu, były bardzo wyraźne, na pewno nie tylko ona je słyszała. Mimo to usiadła na schodku z kamienia, który był zimny. Wtem coś ją podniosło na kilka sekund by usadzić ją na swoim miejscu, jednak jak usiadła nie czuła już zimnego i twardego kamienia, tylko ciepły, miły w dotyku materiał.
- Lepiej? - szepnął głos, od razu poznała kto to taki. Cicho odpowiedziała w ramach podziękowań.
Po kilku minutach wznowili swoją podróż po ciemnych, wilgotnych, zimnych korytarzach piwnicy Bory. Szelesty sprzed chwili nasilały się, a powietrze robiło wrażenie lżejszego. Do szelestów dołączył ciężki oddech, nie należący do żadnego z członków Fairy Tail. Był taki dziki, nadzwyczajny.
Za ostatnim zakrętem, grupę oślepiło mocne białe światło, jednak po chwili zniknęło i powróciła ciemność. Przed oczami mieli wielką salę, porównywalną do sal balowych, mieszczących się w zamkach, tyle że to pomieszczenie było mroczne, odstraszające; na ścianach wisiały nie zapalone pochodnie, pomiędzy kolumnami po rozstawianymi na brzegach sali widniały piękne obrazy przyczepione do kamiennej ściany, przedstawiające portrety królów Japonii, ale też krajobrazy dawnych miast japońskich. Mimo teoretycznej ciemności dawało wrażenie jakby był wczesny wieczór, w porównaniu do tego co było w korytarzach to w pomieszczeniu było jasno. W jednej chwili pomieszczenie rozświetlił złoty żyrandol, oświetlając najbardziej małą klatkę znajdującą się idealnie pod nim. W klatce spoczywało coś małego i bialutkiego, ów 'coś' było odwrócone plecami, najwidoczniej spało. Podeszli bliżej by zobaczyć co to takiego. Dziewczyny szły przodem, nie wiedzieć czemu coś je ciągnęło do małej, białej puchatej kulki, czuły bijące ciepło od klatki i jednocześnie ogarniał je strach przed Nieznanym.
- Juvia idź przodem - rozkazała brunetka.
- Ale dlaczego Juvia?
- Bo Gray chce wiedzieć co to takiego - wymyśliła pierwszą lepszą wymówkę i spojrzała porozumiewawczo na ciemno włosego mężczyznę - Dasz radę - mówiła.
Podeszła delikatnie do klatki, nic się nie stało. Podeszła do 'tego' z drugiej strony, niestety z drugiej strony była płyta metalu a na niej kartka z napisem

Legenda
Legenda głosi, że raz na sto dwadzieścia lat, przychodzi na świat nowe życie, powstałe z dwóch górskich przerażających potworów, siejących postrach i zniszczenie na całym świecie, rodzi się coś jeszcze potężniejszego, bardziej przerażającego - Zabójca idealny.
Stworzenie nie posiadające strachu, wyrzutów sumienia, litości dla swoich ofiar, którymi są osoby posiadające choćby znikome ślady magicznej energii. Ten wysysa ją, przez co staje się silniejszy.
Krwiożercza bestia na której imię, włos jeży się na głowie na zawsze zostanie w pamięci każdego. 

Kobieta Stała chwilę w strachu, jednak w jej głowie pojawiało się pytanie "Takie małe coś miało być zabójcą?" Małe stworzenie obudziło się odkrywając przy tym twarz młodego śnieżnobiałego pieska o czarnych oczkach patrzących na nią błagalnie, jak by chciał powiedzieć "pomocy"

Zauroczona mała niebiesko włosa dziewczynka podeszła cichutko do pieska, wsadziła dłoń przez kraty by móc go pogłaskać.
- Wendy ostrożnie, nie wiemy dokładnie co to jest - ostrzegła ją brunetka.
Ta nie zważając na ostrzeżenia wsadziła dłoń między kratami. Ku zdziwieniu wszystkich, pies oddawał się jej pieszczotom, wyglądał na zadowolonego.
- Nie możemy go tak zostawić samego, tu jest zimno, ciemno i pewnie czuje się samotny... - mówiła ze smutkiem w oczach dziewczynka. Chciała go przygarnąć, ale każdy jej odmawiał.
- Wendy podoba ci się on? - zapytał ciemno włosy chłopiec.
- Tak... Bardzo...
- Weźmiemy go ze sobą - powiedział twardo po czym uwolnił pupilka z klatki i wręczył go dziewczynce. 
- Dziękuję! Romeo! - i objęła go czule. 
- Nie ma za co. W Fairy Hills zabrania się posiadania zwierząt, więc jakbyś pozwoliła to będzie nocował u mnie, a ty będziesz go odwiedzać - Nie wiedziała jak dziękować koledze. Była prze szczęśliwa. 
Przez jakiś czas rozglądali się w poszukiwaniu jeszcze czegoś ciekawego. Niestety nic nie znaleźli, więc opuścili piwnicę wraz z nowym zwierzakiem
- Jak go nazwiesz?
- Właśnie! nie pomyślałam o tym... - zamyśliła się chwilkę - poza tym to jest suczka - poprawiła chłopaka - Może po prostu... Aki?
*Edoras*

"Czyj to głos...? Nie słyszę... Zimno mi... I znowu ten niebieski... W sumie, to gdzie jestem...? Natsu...? Czy ja... nie żyję?" Mimowolnie uśmiechnęła się w duchu. Normalnie nie mogła się ruszać, po chwili zaczęło docierać do niej co się dzieje.
- Lucy! - usłyszała czyiś krzyk i nagły dźwięk, jakby tłuczonego szkła. Upadła bezwładnie na ziemię, na rękach czuła trawę i delikatny wiaterek. Mrugnęła kilka razy i zobaczyła piękne bezchmurne niebo i dwie postacie. Gdy wzrok się wyostrzył dobrze wiedziała kto to taki.
- ... - chciała coś powiedzieć ale głos nie chciał się wydostać, Przeniosła się do siadu i chwyciła się za gardło. Spojrzała pytająco na kobietę w różowych włosach i długiej zielonej sukience (polyvore). Widziała jak ruszają się usta kobiety ale nie umiała usłyszeć co mówiła. "Straciłam słuch?" Poczuła jak coś ją łapie za ramię, odwróciła się i ujrzała Salamandra w czarnej marynarce i białej koszuli. (polyvore) Również nie mogła usłyszeć co mówi, tylko patrzyła na niego pytająco. Po chwili poczuła mocne uderzenie w bok głowy; upadła na ziemię.
- Co ty wyprawiasz?! - krzyknął do kobiety
- To jej tylko pomoże, zobacz - puściła wzrok na blondynkę - Słyszysz nas? - zapytała głośno. Faktycznie usłyszała co mówi, już chciała odpowiedzieć ale nadal nie mogła wydusić z siebie żadnego dźwięku.
- Będzie musiała milczeć jeszcze parę godzin, potem jej przejdzie - powiedziała i ruszyła przed siebie, zostawiając dwójkę towarzyszy w tyle.
- Chodźmy Lucy - rzekł i podał jej rękę by pomóc wstać towarzyszce.

~ podobało się? komentuj!~
~Yuki

1 komentarz: