sobota, 20 września 2014

Rozdział #15 Uwięziona

Hej Koteczki!
Dzisiaj tak troszkę inaczej, takie bardziej
dni wspomnień z bloga; tylko dlatego że
totalnie nie mam weny... Znaczy mam
historyjkę, wiem jak ma się wszystko
potoczyć, ale nie wiem jak zacząć. Słabo.
I koleżanka podpowiedziała mi że na jej blogu
jest tak, że jeśli zmienia się strój postaci, ona
projektuje go na takiej stronce chyba to nazywa
się Polyvore i mówi że czytelnikom to się podoba
i łatwiej im sobie wyobrazić różne stroje. Może
ja też coś takiego wprowadzę? zastanowię się ;3


*Sen*
Ała moja głowa. Gdzie ja jestem? Co to za miejsce? Wszędzie biało... 
A to co? film? Nie... To moje wspomnienia? Zobaczmy... Natsu? Ja... i on... całujemy się?
No tak... pamiętam. Było tak fajnie, przyjemnie. Jeszcze wtedy nie znałam go z każdej strony... Teraz wiem że wcale nie jest taki na jakiego wygląda; prawda, zachowuje się jak dziecko, zawsze robi masę hałasu, zwraca na siebie uwagę, zawsze działa po swojemu... ale potrafi być romantyczny, spokojny a nawet zamyślony. Tak. Wtedy byłam pewna swoich uczuć, więc czemu teraz nie jestem? Oddalił się ode mnie, nawet nie wiem dlaczego. Jeszcze niedawno byliśmy strasznie zżyci, a teraz tak po prostu stałam się dla niego totalnie obca, zwyczajna, obojętna. Szczerze, brakuje mi tego. Tego ciepła, poczucia bezpieczeństwa, tej bliskości. Tęsknię za tym starym Natsu.
A kto to? Kobieta?
- Lucy słuchaj mnie, uważnie. Mam do ciebie parę pytań - mówiła, najwyraźniej do mnie - Czy ostatnio coś między wami się zmieniło?
- Porlyusica? Interesuje cię to?
- Nie, ale wy dwoje pasujecie do siebie, wiem dlaczego stał się w stosunku do ciebie obojętny.
- Skąd to wiesz?
- Miałam wizję, jeśli się nie pośpieszymy on może zrobić ci krzywdę. W liście o smoczych zabójcach nie było wzmianki o jednej rzeczy; nie zmienia się tylko wygląd owej osoby ale i charakter, w zależności kim był smok który owego zabójcę wychowywał. Mam takie uczucie że dobrze znam ojca Natsu - Igneela. Wbrew pozorom jest on typem samotnika, więc jego syn będzie się zmieniał na wzór charakteru swojego ojca. Niestety, ale większość smoków to samotniki.
- Więc zachowanie Natsu, wynika z swojej przemiany?
- Prawdopodobnie tak. Ale nawet jak nasza misja się powiedzie, jego pamięć zostanie. Jest on podzielony na dwie części emocjonalne. Jedna będzie chciała zostać sama, a druga będzie darzyła cię jego prawdziwym uczuciem. Niestety ty nie możesz zostawiać go samego, ani też być zbyt blisko. 
- Rozumiem... Dziękuję za wyjaśnienie. Swoją drogą jak się tutaj znalazłaś? to mój sen!
- Jestem tą rozsądną częścią ciebi... - nie dokończyła, zniknęła. Zostałam sama, a wokoło mnie tylko wspomnienia. Dobre, złe, przyjemne i odrażające. Nie! Lucy obudź się! obudź się! obudź się!

*Jawa*

Obudziła się i zaczęła ciężko dyszeć, jakby była przestraszona. Rozejrzała się po pokoju. Była u siebie.
- Coś się stało? 
- Natsu... - odpowiedziała spokojnie widząc na parapecie swojego towarzysza - Nie... jest dobrze - popatrzył na mnie ze zdziwioną miną - Pamiętasz te zdarzenia z przed dwóch miesięcy?
- O które ci chodzi konkretnie?
- Każde. Jak mnie uratowałeś, jak się cał... - nie dokończyła. Coś nie pozwoliło jej dokończyć.
- Tak - odpowiedział. Trwali jeszcze chwilę w milczeniu, gdy zorientowali się że kobieta może na nich czekać, ruszyli w stronę jej domku. Stała przed nim cierpliwie czekając, nic nie mówiła, tak jak oni, po prostu stali i patrzyli się na siebie nawzajem. Starsza kobieta wyciągnęła zwój, żyletkę, i jakiś napój.
- Podejdźcie - powiedziała i grzecznie wykonali polecenie - Masz, pij - wręczyła dziewczynie fiolkę z zielonym napojem.
- Co to?
- Eliksir wzmacniający. W razie czego, żeby cię rozerwało na strzępy jak będziemy się przenosić - powiedziała ze stoickim spokojem w głosie. Na samą myśl że mogła by być rozerwana, przeszła ją ciarka, posłusznie wypiła zawartość fiolki. Nagle poczuła przeszywający ból w kręgosłupie, upadła na ziemię i dosłownie zwijała się z bólu. Krzyczała, Salamander chciał podejść ale kobieta nie pozwoliła na to.
- Nawet jeśli podejdziesz, co zrobisz? - zapytała; poczuł się totalnie bezradny, ciężko mu było patrzeć na cierpienie dziewczyny - Musi sama sobie poradzić - Patrzyli jeszcze chwilę na cierpienia magini, w końcu po jakimś czasie, bul zaczął się ewidentnie zmniejszać, krzyki cichły z sekundy na sekundę. Gdy nastała cisza, blondynka leżała na trawie wpatrując się w niebo, chciała wstać i wygarnąć kobiecie ale wiedziała że to bez sensu, skoro tak zrobiła, tak musiało być. Za chwilę podała napój również Dragneelowi. Wypił go, i czekał na ten przerażający ból. Nic się nie stało, tylko mały dreszczyk przeszedł mu po plecach.
- Czemu nic mi się nie dzieje? - zapytał zdezorientowany.
- To dobrze że nic ci się nie stało, oznacza to że jesteś bardzo wytrzymały i nie ma niebezpieczeństwa że stanie ci się coś w trakcie przenoszenia. Nawet mnie to bolało - przyznała kobieta. Rozłożyła pergamin na kamieniu i wręczyła żyletkę smoczemu zabójcy.
- Mam się pociąć? - chciał by to brzmiało poważnie, ale nie wyszło mu to za bardzo.
- Potrzebuję twojej krwi, żeby wszystko się udało, natnij się najlepiej gdzieś na dłoni, i przyłóż rękę do papieru i na razie nie puszczaj - zrobił jak kazała, naciął sobie dłoń i przyłożył ją do papieru. Jego krew była koloru łusek czyli bardzo ciemno czerwona. Żyletka powędrowała w dłonie magini gwiezdnej energii.
- Połóż swoją rękę na jego - nacięła się i ułożyła dłoń na jego dłoni. Czuł krew dziewczyny wypływającą z jej ręki. Tylko delikatnie się uśmiechnął. Zaraz dołączyła do nich również różowo włosa i zaczęła wypowiadać dziwne słowa. W około trójki pojawiło się światło i wiatr. Unieśli się w górę i zniknęli. Blondynka otworzyła oczy, wszędzie było biało, czuła jak jej ciało jest obezwładnione, nie mogła się ruszać.
Obok niej leciał różowo włosy. Uśmiechnął się delikatnie i zniknął z jej oczu. Nagle z niesamowitą prędkością zaczęła spadać. Jej skóra była naprężona pod wpływem wiatru, na lewym ramieniu otworzyła się rana z której zaczęła ciec krew. Eliksir w pełni nie zadziałał i rana coraz bardziej się otwierała. Przekroczyli barierę dźwiękową, charakteryzującą się jednym uderzeniem w uszach. Spadała coraz wolniej a rana już się nie pogłębiała, a jej oczom ukazał się świat latających wysp, na których znajdowały się lasy, jeziora czy góry; każda wysepka była połączona z jedną wielką na samym środku. Z wysoka wysepki zdawały się być malutkie, jednak z czasem powiększały się. Widok zapierał dech w piersiach, setki wysp połączonych mostami, wodospady na krańcach wysp, tęcza przechodząca przez cały ten piękny krajobraz, to wszystko wyglądało tak niesamowicie i magicznie. Jednak nie mogła się w pełni cieszyć tym widokiem, gdyż wszystko było niebieskie; zauważyła że nie może się ruszać i nie czuje wiatru. "Czemu wszystko jest niebieskie?" próbowała otrzeć oczy czy chociaż mrugnąć, nie dała rady. Zdała sobie sprawę że może być lacrimą. Bezwładna opadała na ziemię, miała nadzieję że roztrzaska się na jakiejś wyspie i będzie wolna. Niestety, spadała już bardzo wolno, można powiedzieć że zawisła w powietrzu. Przed oczami mazało się wszystko, po chwili już nic nie widziała, nawet tego niebieskiego koloru. Usłyszała coś, jednak nie była w stanie stwierdzić co to było, po prostu przeminęło, tak jak ona sama, uwięziona w lacrimie.


~Yuki

1 komentarz:

  1. Ohayo!
    Świetne! Uwielbiam epke w anime o Edoras, a teraz jeszcze tu pojawia się wzmianka! ;3 super piszesz, życzę duuużo weny i z niecierpliwością czekam na następny!
    P.S.
    Dobry pomysł z tym Poly, na pewno będzie to jakieś urozmaicenie :D

    OdpowiedzUsuń