piątek, 19 grudnia 2014

Rozdział #30 Przeszkody

Hej Koteczki!
Nwm czy robić specjal na święta... Bo w sumie... Chociaż... Nie no nie wiem xD Najlepiej jakbyście sami zadecydowali... ;/
Przepraszam, że taki krótki ale... Weny coraz mniej :(

- Widzisz ich? - zapytała Juvia.
- Nie, najwyraźniej wiedzą że ktoś jest tutaj... Chodźmy dalej - Rozkazał chłopak. Ruszyli przed siebie z wielką ostrożnością. Niektóre ostre liście lekko ich raniły ale nie zważali na ból. Chcieli jak najszybciej uratować Ahri i wrócić w całości.
- Są! - szepnęła kobieta, cały czas podtrzymując wokoło siebie deszcz, jak nakazała Erza. Zatrzymali się na polance za drzewami. Było ich całkiem sporo, na oko około dwudziestu umięśnionych i wysokich mężczyzn, wyglądających praktycznie tak samo. Pozostało im czekać na Levy.
Czas dłużył się w nieskończoność, ale jednak rozumieli dlaczego. Ona jest drobna i zdecydowanie wolniejsza, ale jednak pojawiła się. Szła powoli pomiędzy drzewami udając, że się ukrywa. Gdy już prawie weszła na łączkę nadal nikt nie zwrócił na nią większej uwagi, więc specjalnie się przewróciła. Cicho jęknęła i powoli wstała otrzepując brudną sukienkę
- Wy! - zaczęła, gdy wszystkich oczy były skierowane na nią - Wy porwaliście moją przyjaciółkę! - mówiła niczym postać z przedstawienia nauczona swojej kwestii na pamięć - Teraz za to zapłacicie! - Wyszło jej to dość marnie i niedbale, ale jednak podziałało. Faktycznie używali bardziej mięśni niż rozumu.
Bez opamiętania rzucili się na niebiesko włosą. Jednak ta nie miała zamiaru poddać się bez walki, w mgnieniu oka przywołała napis "Iron" z żelaza które spadło na dwóch mężczyzn przygniatając ich. Jednak reszta z łatwością ominęła przeszkodę i zaraz pojmali pozornie bezbronną dziewczynę.
- I co z nią zrobimy? - zapytał jeden
- Puszczajcie mnie! - zawołała cicho
- Zamknij się! - uciszył skutecznie Levy - Spalmy ją
- Zgłupiałeś?! Patrz jaka ona słodka... Szkoda by ją tak samotnie zostawić...
- Szef kazał się pozbyć każdego wroga! Co do jednego!
- Widzisz tu gdzieś szefa?! Bo ja nie! Jak chcesz to sobie tutaj więdnij, ja idę się zabawić - mówiąc to rzucił zalotne spojrzenie na dziewczynę, która zdawała się być z kamienia i nie reagować na nic.
Myślała "Zaraz po mnie przyjdą, nie mam się czego bać" jednak nie miała pewności czy Gray i Juvia wszystko widzieli i ruszą jej na pomoc.
- Puścisz mnie? - zapytała twardo
- Jak się oddalimy to oczywiście! - Pokazał jej szyderczy uśmiech. Nie wyrywała się, nie krzyczała, nie biła, tylko spokojnie czekała. Widziała deszcz i jednocześnie czuła się pewnie, sugerując że Juvia jest w pobliżu. Jednak gdzieś w środku, czuła niepewność, jak i brak tego uczucia że ktoś ją obserwuje. Dokładnie przyglądała się krzakom i pobliskim drzewom. Jak na razie nic nie wskazywało na to, by ktoś tam był.
- I co się tak rozglądasz co? - popatrzył na nią z wyrzutem
- Nic! - Odpowiedziała stanowczo
- Spoko, już prawie jesteśmy na miejscu - uśmiechnął się zadziornie. Lęk coraz bardziej rósł, nie mogła wydać sygnału o swoim położeniu. Cały plan zdawał się iść na marne. Nagle rzucił dziewczynom o pobliskie drzewo, ta tylko cicho jęknęła.
- Możesz mnie zostawić?! - jej ton głosu zmienił się, od kiedy ten facet gdzieś ją zaciągnął.
- Nigdy?! - "To po mnie..." pomyślała żartobliwie.
- Jak masz na imię? - zapytała, jak gdyby nigdy nic.
- Po co ci moje imię?
- Tak po prostu... Mogę ci też powiedzieć swoje - zaproponowała.
- Pff... Więc? Jak brzmi twoje imię?
- Levy McGarden - Odpowiedziała dumnie
- Levy... Ładne imię, ale mamy problem... Mamy takie same imiona! - "Co?!" - Moje się zapisuje tak... - Zaczął rysować na ziemi zapis imienia, które brzmiało 'Levi'. Wymowa ta sama ale zapis inny.
- Więc... Levi - rzuciła pogardliwie - Jak brzmi twoje nazwisko?
- Tego akurat wiedzieć nie musisz. - Mówiąc to zbliżył się do niebiesko włosej, delikatnie ujmując jej twarz, dłońmi. Patrzył prosto w jej duże oczy, coraz bardziej zbliżając swoją twarz do jej. Jednak widząc jej grymas odsunął się i złapał jedną ręką za jej udo, drugą nadal trzymał jej twarz. Lekko podwinął jej pomarańczową sukienkę. Odplątał wiązanie sukienki za szyją, delikatnie zdejmując ramiączka. "Jeszcze chwilkę wytrzymam!" podnosiła się na duchu.
Wtem zamachnął się ręką by jednym ruchem pozbawić dziewczynę ubrania usłyszał męski głos:
- Nawet się nie waż, skurwielu!

~Podobało się? Komentuj!~

~Yuki

środa, 19 listopada 2014

Rozdział #29 Plan

Hej koteczki!
Wracam po... Dość długiej przerwie, ale wiecie... Długi weekend, goście, wyjazdy itp. Za to macie dłuższy rozdział ;3 Ogółem rezygnuję z informacji w postach na blogu. Wszelakie info będą teraz na moim koncie Google.
Przepraszam że tak przeciągam akcję ale ta co właśnie zapoczątkowuję będzie zdeczka dłuższa ^^ W tym czasie powstanie [uwaga spojler!] paring z GaLe i Gruvia (przejedź a zobaczysz xd)

Obudził się wczesnym rankiem, zbudzony krzykami i odgłosami awantur z holu gildii. Rozejrzał się wokoło siebie. Cały czas była obok niego Lucy i o dziwo... Mały niebieski kotek spoczywający na brzuchu dziewczyny, również śpiący.
Natsu udał się do toalety na poranny prysznic, jako że dnia poprzedniego nie miał czasu. Łazienka nie wyglądała na zadbaną, można by powiedzieć że nawet w jego domu była lepsza. Ale nie miał za bardzo wyjścia.
- Natsuu.... - zawołał jakiś głos z pokoju.
- Happy? Nie śpisz?
- Lucy strasznie chrapie i się spać nie da... - burknął senny. Salamander nic nie odpowiedział, tylko porozrzucał po łazience swoje ubrania i wszedł do wanny z nalaną wcześniej gorącą wodą.
- Natsu... Zamieniasz się w Lucy
- Niby czemu?
- Zaczynasz brać kąpiele jak ona, pewnie teraz będziesz siedział tu wieki jak ona...
- Nic nie poradzę - rzekł obojętnie - Nie ma tu prysznica - Kot niby 'niechętnie' stoczył się do gorącej wody, a tak naprawdę zrobił to specjalnie. Oboje rozkoszowali się przyjemnym ciepłem. Chyba w końcu zrozumieli dlaczego Lucy potrafi przesiedzieć w łazience pół godziny.
Oni sami przesiedzieli w wannie dobre 25 minut. Ale w końcu woda wystygła i wypadało by wyjść i ubrać się. Happy nałożył sobie na głowę mały ręczniczek i wyleciał do okna, by się wysuszyć. Natsu, nie mogąc znaleźć swoich ubrań, które 'przypadkowo' znalazły się w pokoju medycznym.
- Happy, oddawaj moje rzeczy!
- Ale ja ich nie mam! - zaśmiał się cicho
- To mi je podaj!
- Nie wiem gdzie są...! - ledwo dawał radę powstrzymać śmiech. Salamander niedbale obwinął sobie ręcznik wokoło bioder i wyszedł z łazienki na poszukiwanie swoich rzeczy. Przetrząsnął prawie cały pokój, ale nigdzie ich nie było.
- Happy! - wrzasnął dosyć głośno nie zważając na śpiącą dziewczynę
- Ciszej trochę! Jeszcze ją obudzisz! - i wzrok obu powędrował na blondynkę która sennie przecierała oczy - A nie mówiłem? - kot skrzyżował ręce na piersiach i zadarł noc do góry, jednak jego słowa nie zostały wysłuchane, gdyż Natsu podszedł na powitanie dziewczynie, klękając przy jej łóżku
- Lucy, dobrze się czujesz? - zapytał z troską
- Natsu? Tak... Głowa mnie trochę boli...
- Możesz wstać?
- Tak... - mówiąc to próbowała się podnieść, ale totalnie nie mogła ruszyć nogą. Chciała napiąć jakikolwiek mięsień na nodze lecz nie była w stanie tego zrobić.
- Lucy? - zapytał widząc siedzącą w jednej pozycji Lucy, przez kilka chwil.
- Nie mogę ruszać [...] nogami... - wyjąkała niby smutno niby z przerażeniem
- Jak to?! - zapytał oburzony po czym odkrył nogi blondynki spod kołdry. Na kostkach widniały czarne znamiona przypominające metalowe bransoletki
- Happy, wołaj Wendy! Szybko!
- Aye! - odpowiedział wylatując z pokoju. Natsu dokładnie przyglądał się czarnym znamionom na kostkach dziewczyny
- Pożałują tego... Zabiję... Wybiję co do nogi... Zapłacą mi za to... - szeptał rozwścieczony Dragneel. Lucy słysząc te słowa, zarumieniła się. Nie wiedziała że aż tak, jemu na niej zależy, ale była szczęśliwa, że ma kogoś, kto będzie ją bronił.
- Natsu... Czemu się tak martwisz... To tylko, obrażenia po walce...
- Mam się nie martwić?! Żeby stało ci się coś gorszego?! - mówiąc to, ledwo powstrzymywał łzy - Nie ma zamiaru cię stracić, rozumiesz?! Nie pozwolę sobie stracić znowu kogoś, kto jest dla mnie ważny! - Lucy już chciała coś odpowiedzieć ale w tym czasie do pokoju weszła Wendy wraz z Happym
- Co się stało? - zapytała młoda magini
- Zobacz na Lucy nogi - wskazał kotek palcem, stopy blondynki. Dziewczynka zaraz podbiegła i obejrzała dokładnie znamię.
- Lucy... Ja dam radę to wyleczyć [...] - Na twarzach każdego obecnego pojawił się uśmiech - Ale leczenie potrwa jakieś kilka tygodni, do tego czasu nie będziesz mogła chodzić - Uśmiech, jak szybko się pojawił, tak samo szybko znikł z twarzy wszystkich - Możecie iść jeszcze do Porlyusicy ale raczej nie wiele wam to da... Pozostaję tylko czekać... Przykro mi Lucy - Do Pokoju zaraz jeszcze weszła Erza, która najwidoczniej słyszała całą rozmowę
- Natsu! Co ty tu jeszcze robisz?! Mieliśmy skopać tyłki tym przestępcom! - Zawołała Tytania, na co Natsu zaraz się podniósł i podszedł do niej
- Wendy... Powierzam tobie opiekę nad Lucy, Erza idziemy. - Powiedział po czym wyszedł z sali a zaraz za nim szkarłatno włosa.
- Mamy jakiś plan? - zapytał zdeterminowany Dragneel
- Tak, wymyśliłam już - odpowiedziała - Gray! Gajeel! Levy! Juvia! - kolejno podchodziły wywołane osoby - Dobrze skoro jesteśmy już wszyscy, to słuchajcie. Po pierwsze, musimy dotrzeć tam nie zauważeni i co ważniejsze, znaleźć Ahri. Zróbmy tak, Levy pójdzie na przynętę, jako że jest najmniejsza z nas. Twoim zadaniem będzie dać się schwytać przez nich. Jest szansa że poznasz położenie Ahri i dasz nam sygnał.
- Zaraz, zaraz. Mam po prostu do nich podejść i powiedzieć "Schwytajcie mnie"? - zapytała ironicznie
- Levy, nasi przeciwnicy używają bardziej mięśni niż mózgu - wtrącił Salamander.
- Właśnie, jak zobaczą malutką kobietę raczej nie możliwe by podnieśli na nią rękę. Gdyby jednak okazali się bardziej kretynami niż wyglądają i będą chcieli ci coś zrobić, Juvia obleje ich swoją wodą którą potem zamrozi Gray, przez co zostaną unieruchomieni na jakiś czas, co da nam szansę na atak. Juvia, łatwiej będzie ci wytworzyć deszcz czy użyć tego w jednym ataku?
- Juvia nie wie...
- Jak wybierzesz deszcz, to musi on być na cały czas trwania misji ratunkowej. Dasz radę?
- Juvia sobie poradzi! - wykrzyknęła entuzjastycznie spoglądając na Graya.
- Świetnie. To da mi i Gajeelowi czas do wyprowadzenia ataku...
- Erza... - przerwał żelazny smoczy zabójca - A Levy nie może po prostu iść na około by znaleźć tego kota?
- Jeśli wrogów będzie mało to owszem. W przeciwnym razie, nie mamy pewności czy ktoś jej nie pilnuje. Jeśli nawet wtedy ją znajdzie da nam sygnał z pewnością ją zauważą. Wiąże się to z większym ryzykiem. Więc Levy szuka zaginionej, ja Gajeel, Gray i Juvia zajmujemy się główną siłą ataku...
- A co ze mną? - wtrącił się pominięty Natsu
- Założyłam że biegasz najszybciej z nas prawda? - nie usłyszała od nikogo słowa sprzeciwu - Niestety w tej walce nie weźmiesz udziału - Twarz chłopaka wyraźnie posmutniała - W razie, jakby walka była naprawdę trudna, pobiegniesz wołać o pomoc gildię.
- A jeśli walka będzie łatwa?
- Tak czy inaczej będziesz naszą bronią ostateczną. Masz siedzieć w ukryciu i przyglądać się sytuacji. Pod żadnym pozorem masz nie wychodzić, nie wiemy co planują. Możliwe że będą próbowali uzyskać informacje o naszej magii i próbować ją kontrować. Dlatego musisz być w ukryciu i nie pokazywać swej magii. Wszyscy wiedzą co mają robić?! [...] Ruszamy! - Po tych słowach ślad w gilldi po magach zaginął, wszyscy kierowali się w stronę lasu, gdzie prawdopodobnie czekała na nich porwana Ahri.

~Podobało się? Komentuj!~
Jeszcze raz przepraszam za wydłużanie akcji, ale to nie moja wina >.<
~Yuki

piątek, 7 listopada 2014

Rozdział #28 Na Pomoc

Hej koteczki!
Długa dosyć przerwa, ale wracam! Posty jak już pisałam będą teraz bardzo rzadko, ale będą się pojawiać. Chyba że najdzie mnie ochota... Ale, muszę was pochwalić :3 Bo jest nas coraz więcej, tylko szkoda, że na tyle osób ile mnie czyta, tak mało dajecie komentarzy... Smutne troszkę, Bo to naprawdę motywuje... :/
Krótki, bo pisany jako wypełniacz, taki typowy. W 29 zapowiadam akcję :P

Obudziła po jakimś czasie, słońce ją oślepiało. Chciała się ruszyć, ale nie mogła. Coś blokowało jej ruchy, jak i rąk, jak i nóg. Cały czas czuła ogromny ból głowy. Przypomniała sobie, że dostała czymś w głowę "Zemdlałam?". Po jakimś czasie ogarnęła się i zorientowała w jakiej pozycji się znajduje. Była uwieszona do góry nogami, na wysokim drzewie. Ból głowy nie ustępował; usłyszała czyjeś głosy, rozejrzała się dookoła i nieopodal siedziała grupka tęgich mężczyzn, rozmawiających przy ognisku, co było dziwne bo było w miarę widno.
- Ej, patrzcie! Nasza błąd włosa księżniczka się obudziła! - zawołał jeden z nich. Wszyscy na raz jakby się umówili, wstali i kierowali się w stronę Lucy, z podłymi uśmieszkami.
- No jak się miewa nasza księżniczka?
- Co robicie?! - krzyknęła dziewczyna groźnie.
- Ty, słuchaj. Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos, to pogadamy inaczej - po tych słowach cała trójka zaczęła prężyć swoje mięśnie. Blondynce to wystarczyło żeby się uciszyła. Nie chciała zadzierać z jakimiś obcymi typami, którzy na dodatek byli dużo silniejsi od niej, no i było ich trzech, a ona jedna sama. Ale zrobiła to na własne życzenie. Chciała po prostu załatwić sama swoją sprawę i co? Kończy się tak że żałuje że nie ma tutaj Natsu, albo kogokolwiek innego. Żałowała, żałowała jak nigdy.
- Ej, weź ktoś przynieś tego kota! - "Kota? Ahri!" - i jeden pobiegł gdzieś głęboko w las "Została dwójka... Muszę jeszcze pozbyć się jednego i spróbuję uciec im"
- Po co wam to ognisko? - zapytała niby niewinnie
- Jest nam bardzo potrzebne, ale nie musisz wiedzieć - odpowiedział
- Ja nie chcę nic mówić, ale chyba wam wygasa...
- Nosz Cholera jasna! Jack, miałeś go pilnować! - krzyknął do swojego towarzysza, na co ten jak popażony uciekł do ogniska podtrzymać ogień. Wykorzystując sytuację blondynka musiała jak najszybciej uciec.
- Przeprasza... - zaczęła cicho
- Czego chcesz?! Morda ci się nie zamyka?! - warknął groźnie
- Bo ja... Muszę... Skorzystać... - mówiąc to lekko się skuliła by podwyższyć wiarygodność swoich słów.
Mężczyzna zdawał się ignorować Lucy. Dopiero po jakimś czasie namyślił się, i postanowił rozwiązać blondynkę. Jednak dla pewności związał jej ręce za plecami. Lucy poszła na bezpieczną odległość, by niby skorzystać, a tak naprawdę uciec i wezwać pomoc.
Otwórzcie się! Wrota Lwa! Leo! - Szepnęła cicho i zaraz pojawił się obok niej gwiezdny duch Loki. Wiedział w jakiej sytuacji jest jego właścicielka więc nic nie mówiąc rozwiązał grube sznury, które zostawiły po sobie ślady krwi Lucy i czerwone przetarcia. Jednak nie zważając na ból, biegła ile sił w nogach starając się być jak najciszej by nikt nie spostrzegł jej ucieczki. W pewnym momencie potknęła się i runęła na ziemię, co zwróciło uwagę jej ciemiężców. Zaraz rozległ się wielki huk, jakby coś wybuchło. Lucy leżała cała poraniona od ostrych roślin i drzew, na dodatek poczuła wielki ból w lewej kostce. Starała się wstać, bo widziała że już doganiają ją wrogowie, jednak na pomoc ruszył Loki, wziął na ręce dziewczynę i biegł jak najszybciej mógł, w stronę gildii. Lucy spojrzała przez ramię i widziała że swoi przeciwnicy, zaprzestali gonitwy.
- Jesteś ranna, zaniesiemy cię do gildii i poprosimy o pomoc. Ostatecznie ciągle mają Ahri i mogą jej coś zrobić - powiedział smutno i biegł dalej, ale już nieco wolniej.
Dotarli po jakimś czasie. Leo od razu zaniósł dziewczynę na barek.
- Mira, proszę zawołaj Wendy! - krzyknął. Zaraz zlecieli się ciekawscy ludzie. Najgłośniej jednak zachował się, nie kto inny jak Nastu.
- Lucy? Lucy!! Co się stało?! Czemu jesteś cała we krwi?! - krzyczał wniebogłosy z przerażeniem w oczach. Ona zaś, zdawała się nie ogarniać co się dzieje. Straciła za dużo krwi.
- Natsu? - zapytała, po czym lekko uśmiechnęła się i zemdlała.
Zaraz przybiegła Wendy z Mirą i zaczęły opatrywać blondynkę. Mała smocza zabójczyni zajęła się kostką Lucy, która została najprawdopodobniej złamana, Mirajane zajęła się mniejszymi ranami.
- Lucy! Kto ci to zrobił?! Mów! Mów... - do oczu napływały mu łzy które chciał powstrzymać, ale nie dawał rady. Żałował że odstąpił od niej przez co znalazła się w takim stanie. Cała w głębokich ranach i krwi, brudna i poobijana. Nie miał wyjścia, musiał czekać aż się obudzi i wszystko mu opowie. Jednak przypomniało mu się, że Levy coś powinna wiedzieć na ten temat, zaraz zaczął ją szukać wzrokiem. Niestety nigdzie jej nie było.
- Cholera! - warknął i pomógł zanieść Lucy do pokoju medycznego w gildii.
Przypomniało mu się jak tu wylądował z nią, po raz pierwszy. Tylko wtedy sam ją próbował zabić. Jego sumienie nie dawało mu spokoju, ciągle się obwiniał że to zawsze jej się coś musi stać, a nie jemu. Tak bardzo żałował.
Po kilku chwilach do pokoju wpadli Gray i Erza, ale widząc smutnego i przygnębionego Salamandra siedzącego na krześle obok łóżka, z głową częściowo schowaną w dłoniach, postanowili nic nie mówić. Również usiedli i czekali... Aż się obudzi.
I tak nastała godzina dwudziesta druga trzydzieści.
- Natsu, choć. Prześpij się trochę - nic nie odpowiedział, nie odrywał wzroku od leżącej Lucy - Daj jej odpocząć, musi zregenerować siły, twoja obecność jej w tym nie pomoże - Nadal nic. Tytania zrozumiała że nie ruszy go stamtąd choćby nie wiem co robiła. Dwójka magów wyszła zostawiając ich samych.
- Lucy, przyrzekam że od teraz nie będę opuszczał cię już nigdy. Nie pozwolę żeby więcej coś ci się stało - mówiąc to złożył na jej ręce pocałunek. Nawet nie zorientował się kiedy, ale zasnął na krześle opierając się rękoma na łóżku.

~Podobało się? Komentuj!~
~Yuki

piątek, 31 października 2014

Halloween'owe Szaleństwo!

Hej Koteczki!
Nie umiem! Ja po prostu nie umiem! Nie umiem rzucić tego wszystkiego w kąt, całej mojej pracy... Ale to boli... Boli jak nie czuje się satysfakcji z tego co się robi... Smutne... Ale nie umiem! >.<
Z okazji że Halloween macie post z tego święta ;D Krótki bo krótki, ale zawsze coś :D


Wstała jak zwykle. Uśmiechnięta i radosna podreptała do łazienki. Było spokojnie.  Natsu u niej nie było. Za oknem słońce już dawno wstało, a delikatny liść porywał kolorowe liście z drzew. 
- Jak pięknie - wyszeptała przyglądając się temu widokowi. Niespodziewanie poczuła na swoim karku gorące powietrze. 
- Kyaaa! - krzyknęła uderzając dłonią kogoś z tyłu. 
- Lucy nie bije się przyjaciół wiesz? - chłopak masował obolałe miejsce.
- Natsu. Matko nie strasz mnie tak - pouczyła go. On tylko od niechcenia przytaknął głową. 
- Lucy pamiętasz co dziś za dzień? - uśmiechnął się chytrze.
- Dzień? - spytała zaciekawiona.
- Ha! Wiedziałem że zapomnisz! - ucieszył się.
- Tak, tak więc jaki dziś mamy dzień? - uspokoiła się i przybrała poważną pozę.
- HALLOWEEN - miał rację dziś był 31 października - A gildia z tej okazji ogłasza imprezkę - szybko podeszłą omijając chłopaka do szafy. Nie ma się w co ubrać! Spojrzała na różowo-włosego.
- Za co się przebierasz? - spytał.
- Nie mam stroju więc, go kupię a ty? - Lucy złapała chłopaka za rękę i pociągnęła do drzwi.
- Idziemy na zakupy - uśmiechnęła się jeszcze szczęśliwsza.
- Aye! - Natsu nie spuszczał z niej oka. Wiele już razem przeżyli jednak dziś był zdecydowany i przygotowany by wykonać pierwszy krok.
- Natsu zobacz! - na mieście blondynka zauważyła sklep z kostiumami. 
- Idziemy - weszli do pomieszczenia. Było tyle tam dekoracji i przebrań. Musieli się rozstać. Natsu poszedł w stronę kostiumów męski, a Lucy damskich. Niedługo przebrani spotkali się w tym samym miejscu. Lucy przebrana za diabełka.Chłopak nie mógł oderwać od niej oczu. On przebrany był za wampira.
- Lucy wyglądasz pięknie - przyznał różowo-włosy.
- Dziękuję - zarumieniła się. 

Teraz szli do gildii. Była już 16 więc słońce schowało się. Całą Magnolię ogarnęła ciemność.Weszli do gildii. Już z daleka słyszeli muzykę. Budynek był cały wystrojony. Weszli do środka. Każdy z ich przyjaciół ubrany był w jakiś kostium.
- Natsu!!! - w chłopaka wleciała przebrana w kota Lisanna.
- Ja pójdę przodem - powiedziała blondynka i poszła w stronę przyjaciół. 
- Lucy poczekaj! - krzyknął za nią różowo-włosy.
- Lisanna puść mnie! - jednak uścisk dziewczyny stał się silniejszy.
- PUŚĆ!!! - tym razem spojrzał na nią bardzo srogo. Słowa wypowiedział z powagą. Ona słysząc jego szorstki głos nie chętnie puściła go. On wydostając się z objęć ruszył do przyjaciółki. Znalazł ją przy stoliku. Jednak nie siedziała tam sama. Później każdy chciał z nią zatańczyć.Chłopak postanowił poczekać na nią przy barze. Gdy był już dość piany spojrzał na blondynkę. Siedziała zupełnie sama teraz postanowił jej to wyznać. 
- Lucy - szepnął i podał jej rękę. - Chodź za mną - posłusznie udali się w stronę wyjścia. 
- Natsu gdzie idziemy ? - nie odpowiedział jej.Tylko pociągnął ją na zewnątrz gildii. Niespodziewanie podszedł do nich Elfman i kazał ustawić się do zdjęcia. Nie chętnie chłopak zgodził się. Już mieli się ustawić ,gdy Natsu pociągnął ją do siebie. Lucy uśmiechnięta oparła się o jego tors. 

- Gotowe - odszedł od nich biało-włosy. Kiedy tylko się oddalił oni wyszli z gildii. Natsu prowadził ją do swojego domu. Blondynka nie zdawała sobie sprawy że jest pod wpływem alkoholu. 
- Natsu - odezwała się. On otworzył drzwi i ją wpuścił do środka. W domu panował....porządek. - Natsu - powtórzyła jego imię.
Nagle on podszedł do niej i wbił się w jej usta. Jego pocałunki były gorące i bardzo namiętne. Wiedział czego chciał dzięki dużemu wpływowi alkoholu. Dziewczyna z początku byłą zszokowana jednak zaczęła oddawać je za każdym razem. Tak bardzo ją kochał. Patrzał na nią swoimi dzikimi pełnymi pożądania oczami. A ona teraz to poczuła.
- Natsu jesteś pijany - on zamknął jej usta swoimi wargami.
- I co? - odpowiedział jakby nigdy nic.
- Ty nie chcesz tego... - spuściła wzrok.
- Lucy zrozum ja ... Kocham cię tylko ciebie kocham - Jego ciepłe słowa odbijały się w jej głowie. Ona też go kochała. Powoli zaczął siłować się z zapięciem jej sukienki. Gdy udało mu się nie odrywając swoich warg od jej wziął ją na ręce i zaniósł do sypialni. Stało tam duże czerwone łóżko. Musiał wcześniej się przygotować porządek i... Łóżko. 
Tutaj mamy scenkę której opisywać nie zamierzam bo nie umiem >.< Więc sami musicie się domyślić co tu się stało (+18) i wyobrazić to sobie xd
- Kocham cię - szeptał co chwilę chłopak całując czoło blondynki, która wtulona w niego spała mając słodkie sny o ich wspólnej przyszłości.

~Yuki

... Pa

Hej Koteczki...
Proszę abyście dotrwali do końca mojej wypowiedzi... Bardzo mi na tym zależy...
Otóż zdałam sobie sprawę, że na tym świecie jest wiele, wiele anime które zasługują na swojego bloga. Fairy Tail nadal uważam za najlepsze anime, ale ostatnio już nie tak chętnie podchodzę do pisania rozdziałów, nie wiem dlaczego... Dlatego też można powiedzieć że w pewnym sensie zawieszam bloga. Nie mam serca by go usuwać, za dużo pracy i czasu w niego włożyłam... Za niedługo pojawi się rozdział który zakończy ich, nasze i moje przygody. Jeśli kiedyś wróci mi wena, kiedykolwiek, można powiedzieć że przywrócę bloga i znów będę pisać. Chociaż nie wiem czy to nastąpi... Może dlatego że nie odczuwam satysfakcji z tego co robię... To tak jakby jakiś sławny i wszystkim znany pisarz, wydał nową książkę, którą pisał bardzo długo, ale nie sprzedawała się tylko dlatego, że ludziom nie podobała się okładka. 
Także mogę powiedzieć że to koniec złych wieści, i tak pewnie nikt nie będzie tęsknił... Ale cóż takie moje życie... :(

Ale. Może jest jakiś ktoś, komu podobał się mój styl pisania (w co wątpię) to założyłam drugiego bloga :) Również na blogspocie :D Tym razem nie przywiązuje tam anime. Tak, nie mogę odpędzić się od pisania, jest to coś co po prostu uwielbiam! :3 Nie umiem zrezygnować z tego... To jest jak nałóg :D 

Na drugim blogu, będę opowiadać o dziewczynie borykającej się z trudami życia, przeznaczeniem - ale jako że JA piszę to, to nie może być takie zwyczajne! Oczywiście od dłuższego czasu dziewczynie zdaje się że jest inna od wszystkich, czyli... Znowu mamy nawiązanie do magii! :D Jestem nienormalna *-* 
Dobrze już wam nie przedłużam nic tylko do jednej połowy moich czytelników: Żegnam! A do drugiej połowy: Widzimy się w moim drugim blogu! Oczywiście zachęcam chociaż do zobaczenia, zerknięcia do tego co tam będzie :) I nie kieruję się niczym, tu kierowałam się FT a tam... Spontanem :P 

DO ZOBACZENIA KOTKI! ;)

~Yuki

poniedziałek, 27 października 2014

Specjal #2 (Dziękuję!!!) Szkolne Nauczycielki

Ohayo Koteczki!
Jak ostatnio byłam na blogu to sobie tak patrzę... Trzeba się zabrać za robienie specjala bo zaraz stuknie mi 10k wyświetleń... Wchodzę sobie wieczorkiem patrzę i... Udało się! Dałam radę! :D Jaram się i dziękuję wam z całego serduszka! :3 Jesteście najlepsi! Dlatego wrzucam specjal który... Odbiega troszkę od fabuły, ale tamta którą mam będzie ciągle dalej się toczyła. Dlatego siadłam i nie wiem kiedy zostanie to opublikowane, na pewno nie zasnę dopóki tego nie napiszę :D ARIGATO!!! <3 I na koniec spam paringami :D
Takie troszkę nietypowe ale... Mam nadzieję że się spodoba <3 I jeszcze raz bardzo wam dziękuję!!! ^.^

Wczesnym rankiem blond-włosa dziewczyna została obudzona przez promienie letniego słońca, które przyjemnie ogrzewało jej policzki. Wyjrzała przez okno na poranną Magnolię. Nie było tłoczno, tylko czasami jakieś dzieci wesoło pokrzykiwały biegnąc w stronę jednego z większych budynków w mieście - Szkoły im. Hisui E. Fiore. Widząc te dzieci odetchnęła z ulgą, ona sama chodziła do Akademii w Fairy Hills, gdzie lekcje zaczynały się godzinę później niż normalnie. Usłyszała dźwięk swojego telefonu, wołał że należy wstać
- Tak, co mi z tego że mamy godzinę później jak ja i tak muszę wcześnie wstawać?! - Mówiła sama do siebie. Chcąc nie chcąc, zlazła z łóżka ubrała się, zjadła coś poprawiła fryzurę, umyła zęby i zaraz była gotowa do wyjścia. Czarno-biały mundurek nie pasował ani trochę do jej wesołego i pogodnego charakteru, ale cóż - wymogi szkoły.
Po kilkunastu minutach już była w szkole pod klasą czekając na nauczycielkę polskiego, w międzyczasie gadała z przyjaciółkami
- Levy-chan! Zrobiłaś zadanie z polskiego? - zapytała blondynka
- Lu-chan jak myślisz? Oczywiście! A ty Cana?
- Było jakieś zadanie domowe?! - wykrzyknęła wręcz, zaskoczona
- Znowu nie masz? Ech... Same problemy z tobą - zaśmiała się Lucy - Masz, tylko oddaj mi tak żeby pani nie zauważyła.
- Lucy! Dziękuję, ratujesz mnie! - Dalej gadały swobodnie jak każde inne dziewczyny, czyli o wszystkim i niczym. Jedna z nich powiedziała że nadciąga pani, przez co umilkły wszelkie rozmowy i śmiechy. Po schodach weszła, czarno-włosa nauczycielka ubrana w luźną niebieską koszulkę z dekoltem i krótkiej czarnej spódnicy. Była najniższa z całej klasy jedynie Levy była tylko kilka centymetrów wyższa. Różniła się od Levy tym, że miała pokaźny biust. Uczniowie grzecznie weszli do klasy i zajęli swoje miejsca.
- Wszyscy są? - zapytała niskim, słodziutkim głosem
- Nie ma Gajeela Redfoxa! - krzyknął jakiś głos z tyłu klasy.
- Znowu? Wie ktoś co mu jest? - nie usłyszała odpowiedzi - Dobrze... Jest Natsu Dragneel?
- Jestem! - odezwał się chłopak
- Dobrze, siedźcie grzecznie ja muszę chwile porozmawiać z waszym kolegą. Nie wychodzić z klasy! Dragneel, chodź - zawołała. Po myślach Natsu chodziły myśli typu "Który znowu na mnie nakablował?!", "Czego ona chce? Nic nie zrobiłem!" Grzecznie wyszedł z klasy obserwując czy ktoś mógłby mieć z tym coś wspólnego. Weszli na zaplecze chemiczne
- No Natsu! Co tam u ciebie? - zapytała milutko. W tej chwili pomyślał że ona przyszła tu tylko pogadać?
- No... Dobrze? - patrzył w duże niebieskie oczy nauczycielki zgarbiony, lecz jego wzrok 'przypadkiem' spadł niżej, teraz dokładnie widział jej biust przez co od razu się zarumienił. Jakby nie patrzeć nauczycielka jest młoda mogła mieć maksymalnie 25 lat.
- No... A jak idzie ci z innych przedmiotów... Na przykład z... Chemii? - mówiąc to przysunęła się do chłopaka łapiąc za kamizelkę i przykładając swoje piersi do torsu Dragneela
- Co pani robi? - zapytał speszony i lekko zdenerwowany
- Ja tylko pytam... Coś nie tak? - zapytała i odsunęła się na kilka kroków od mężczyzny - Masz kogoś?! - zapytała niby zdenerwowana
- Że co?
- Co się z tobą dzieje?! Zawsze byłeś... Bardziej... No bardziej!
- O czym pani mówi?!
- Nie udawaj niewinnego! Przecież wiem! To ta blondyna nie?!
- Proszę mnie zostawić w spokoju! - odepchnął nauczycielkę i miał zamiar wyjść ale... Drzwi się zatrzasnęły, uderzył nogą i wyważył drzwi. Zostawił samą kobietę i uciekł do klasy. Zaraz za nim weszła nauczycielka i jak gdyby nigdy nic kontynuowała lekcję. Na przerwie do Natsu podeszła Lucy
- Natsu... Pożycz mi bluzę... Zimno mi... - poprosiła trzymając się za ramiona; lekko drżała.
- Masz - zdjął z siebie bluzę i okrył nią dziewczynę, wyglądało to tak jakby się przytulili
- Dragneel, nie wstyd ci tak obściskiwać się z Heartfilią na korytarzu? - zapytała zdenerwowana nauczycielka polskiego która akurat przechodziła obok.
- Ale... On mi tylko podał bluzę - tłumaczyła się
- Właśnie! - poparł dziewczynę
- Dragneel pójdziesz ze mną! - i znowu wylądowali w tym małym składziku na korytarzu - Dobra koniec żartów! - wręcz 'rzuciła się' na chłopaka. Niestety on był silniejszy i z łatwością odepchnął nauczycielkę.
- Zobaczysz! Popamiętasz mnie! Tak cię załatwię że nie zdasz do następnej klasy! Ty i ta twoja blondyna! - Zdenerwowany wybiegł z pomieszczenia i jak najszybciej udał się do gabinetu dyrektorki, tłumacząc całe zachowanie nauczycielki.
Na kolejnych lekcjach nikt nie widział nauczycielki polskiego. Zastąpiła ją starsza siwo-włosa, pani którą wszyscy od razu polubili.
Po tygodniu okazało się że, Pani White została zwolniona. Uczniowie zostali poinformowani że takie sytuacje pojawiały się w różnych szkołach oraz że nawet jeszcze jeden uczeń miał taką samą sytuację kilka dni temu, oraz że jest poszukiwaną przestępczynią. Jej kartoteka kryminalna aż pękała, od jej małych wybryków i podobnych sytuacji. Natsu jeszcze musiał zeznawać na policji, jednak nie wspomniał że się do niego dobierała tylko że groziła jemu i jego koleżance. Po zakończonej sprawie Natsu mógł normalnie przychodzić do szkoły nie martwiąc się o zachowanie nauczycielek. KONIEC

Natsu x Lucy




Gray x Juvia


Gajeel x Levy



Jellal x Erza



Mój drugi ulubiony paring: Romeo x Wendy


Mój drugi ex aequo: Happy x Carla


 I trzeci ulubiony: Zeref x Mavis




~Yuki

czwartek, 23 października 2014

Rozdział #27 Spotkanie

Hej koteczki!
Nie gubicie się w tym wszystkim? :D Mam nadzieję że nie :) Coraz więcej, więcej nas! Gdzie jest groszeek? Sałatkę zrobić czas! Bosheee odwala mi xD Kto pamięta tę reklamę? :D W tym mało akcyjki ale w następnym... Ohoho! Będzie, Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało, będzie głośno, będzie radośnie!... Dobra Yuki ogarnij! xD Sorka za mój dzisiejszy nieogar :D

Rano obudziły ją promienie słońca zapowiadające piękny dzień i ładną pogodę, jednak wbrew pozorom dzień tak się nie zapowiadał dla Lucy. Ahri ciągle czekała aż ktoś ją uratuje. Blondynka stanęła przed wyborem: Albo pokonać tych gości, przez co rośnie ryzyko że lisica tego nie przeżyje, albo... Dać im to czego chcą. Druga opcja najbardziej ją odtrącała, gdyż nie miała aż tylu pieniędzy na koncie, a wstyd było by od kogoś pożyczać. Znowu nie chciała by ktokolwiek na tym ucierpiał, więc nie miała wyboru, zobaczyła na mapie gdzie znajduje się jakiś bank
- Trzeba będzie wziąć pożyczkę... - mówiła. W jej głowie to co właśnie powiedziała wydawało się śmieszne. Musiała wziąć pożyczkę by uratować przyjaciółkę przed przestępcami [...] Ale nie miała wyjścia. Wyszła z domu i skierowała się do banku, chcąc nie chcąc, wzięła pożyczkę i poszła na chwilę do gildii. Tak bez powodu. Na wejściu została ciepło przywitana uściskiem Levy i niestety, lecącym na nie krzesłem.
- Ci idioci nigdy się nie zmienią! - burknęła niebiesko-włosa.
- Trzeba się przyzwyczaić...
- Lu-chan, co się stało? Czemu jesteś taka smutna?
- A takie tam... Nic poważnego - "Ta nic się nie stało, tylko porwali mi przyjaciółkę, żądają okupu i jestem głodna... Co tam u ciebie?" chciała tak powiedzieć ale uznała że nie wypada.
- Lucy przecież widzę że coś się stało!
- Nic poważnego! - odkrzyknęła i odwróciła wzrok by ukryć kłamstwo
- Mi możesz wszystko powiedzieć! A widzę że coś się stało! Nie jesteś sobą! - Heartfilia zamyśliła się chwilę, no jakby nie patrzeć Levy była jej najlepszą przyjaciółką i nie powinna mieć przed nią tajemnic.
- No dobrze... Ale nie tutaj
- Serio myślisz że ktoś nas usłyszy? Tamci zajęci są walką, a reszta plotkami. Dawaj mów
- Dobra, ale choć tam - wskazała palcem na stolik w rogu budynku, do którego się dosiadły
- No to o co chodzi?
- Powiem ci, ale obiecaj że nie będziesz ingerować w tej sprawie, ani że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję! Ale w sumie dlaczego?
- Bo widzisz, jakiś czas temu Ahri powiedziała że pani jej kazała zostać po lekcjach żeby pomóc jej w nauce... Ale od tamtego czasu nie wróciła... Po jakimś czasie dostałam list. Od... Porywaczy
- Że co?! Porwali Ahri?!! Niemożliwe!
- Możliwe. Żądają stu milionów jenów, jako okup. Nie mogę nic zrobić...
- Nie możesz im dać tych pieniędzy!
- A mam wyjście?! - krzyknęła na tyle głośno by stłumić emocje przyjaciółki, ale za cicho by zwrócić na siebie uwagę gildii - Nie dopuszczę żeby coś jej się stało. Pieniądze można zarobić, a jej życia nie odzyskam nigdy...
- Rozumiem...
- Dlatego dam im te pieniądze... Postanowiłam - Powoli zaczęła zbliżać się ku wyjściu, zostawiając samą Levy. Akurat gdy Lucy opuściła budynek, do dziewczyny podszedł różowo-włosy chłopak
- O czym tak gadałyście? - zapytał niczego nie świadomy
- O niczym...
- Przecież widzę że coś się stało, nie rób ze mnie kretyna
- Nie robię...
- Czy to prawda co się stało Ahri? - zapytał stanowczo
- S-skąd wiesz?
- Jestem smoczym zabójcą, mam wyostrzony słuch, słyszałem co nie co.
- Co słyszałeś...?
- Że Ahri została porwana i Lucy idzie po nią. Nic więcej
- Mamy się nie wtrącać...
- Jak mam się nie wtrącać?! Chodzi o życie mojej przyjaciółki, o ile nie dwóch przyjaciółek!
- Zamknij się! - krzyknęła nie pozwalając dokończyć Dragneel'owi - Lucy powiedziała że mamy się nie wtrącać, to się nie wtrącaj!
- A jak coś się jej stanie?!
- Jest z Fairy Tail! Na pewno sobie poradzi! Obiecała że sama sobie da radę! Jak nie wierzysz w nią ani nie szanujesz jej zadania, to proszę idź! Droga wolna! - mówiła ze łzami w oczach. Wiedziała że dotarła swoimi słowami do mózgu Natsu i miała nadzieję że to go powstrzyma.

*

Po drodze przeliczyła jeszcze raz pieniądze by zobaczyć czy na pewno ma odpowiednią kwotę. Zbliżała się umówiona godzina spotkania i zbliżało się również spotkania miejsce - Las na obrzeżach Magnolii. Gdy znalazła się na miejscu rozejrzała się pomiędzy drzewami czy kogoś tam nie ma. Zerknęła jeszcze raz na zegarek, właśnie wybiła 14:00 i nikogo nie było, więc czekała. Usiadła na pobliskim kamieniu i rozglądała się wokoło. Niebo było czyste, bez żadnej chmurki dokładnie tak jak rankiem, słońce przyjemnie grzało i delikatny wiaterek rozwiewał włosy Lucy na wszystkie strony. A ona siedziała i myślała, jak to teraz będzie. Wybiła 14:05 i ciągle nic.
- Jest tu ktoś?! - zawołała głośno. W odpowiedzi otrzymała szum liści i ułamanie gałązki "Ktoś tu jest!" udała się w stronę źródła dźwięku, niestety to tylko wiewiórka.
Znudziła się siedzeniem w jednym miejscu więc poszła na 'spacer' się rozejrzeć. Bo w sumie nie zostało opisane dokładne miejsce spotkania, a las był duży. Szła przed siebie i miała nieodparte wrażenie że ktoś ją śledzi. Nagle z za krzaków wyskoczyło dwóch umięśnionych, czarnowłosych mężczyzn prawie identycznych. Rzucili się bez zastanowienia na zaskoczoną Lucy i od razu ją unieruchomili i zatkali usta. Nie mogła się ruszyć i nagle poczuła mocny ból z tyłu głowy. Nie wiedziała co się dzieje, obraz przed oczami rozmazał się i po chwili opadła bezsilnie - zemdlała

~Yuki

poniedziałek, 20 października 2014

Rozdział #26 Proszę...

Hej koteczki!
Nadciągam! Naładowana dobrą energią! Kochana Martyna Pl <3 Dziękuję! :3 Bardzo krótki ale tłumaczyłam dlaczego! :D Fairy Tail nigdy mi się nie znudzi! Kocham was miśki! :3

- Juvio, czy mogła byś... - zamyślił się chwilę - Nie, już nic - rozmyślił się
- Co Gray-sama chciał powiedzieć? - zapytała speszona
- Nic, nie ważne...
- Niech Gray-sama powie!
- Juvia, nie 'Gray-sama' tylko Gray
- Dobrze Gray-s... Gray - poprawiła się.
- Chciałem o coś zapytać...
- Juvia się zgadza!
- Ale nawet nie wiesz o co mi chodzi - popatrzył zdziwiony na deszczową kobietę
- Nie ważne co Gray powie, Odpowiedzią Juvii zawsze będzie 'Tak!' Juvia ufa Grayowi... - Zaśmiał się delikatnie - Dlaczego Gray-s... Gray śmieje się z Juvii? - zapytała podirytowana
- Nie śmieję się, po prostu jestem szczęśliwy, Juvia! - Przytulił mocno dziewczynę, jakby bał się że ktoś mu ją zabierze, a on chciał ją tylko dla siebie, z nikim nie chciał się z nią dzielić. Bez namysłu wpił się w jej usta jeszcze bardziej ją przytulając. Schował ją przed całym światem.
- Juvia... Kocham cię - Powiedział mówiąc prosto w jej ciemno-niebieskie oczy do których zaczęły napływać łzy szczęściai
- Juvia... Też kocha Gray-samę! - Nie mogła powstrzymać swojego narastającego szczęścia. Po takim czasie jej uczucie zostało odwzajemnione, była najszczęśliwszą kobietą na świecie. Trwali w uścisku przez długi, długi czas, ale było im dobrze, cieszyli się swoją bliskością i ciepłem swoich uczuć. Mogło by się wydawać że ta chwila trwała wiecznie i że zawsze będą tak blisko...
W końcu 'oderwali się' od siebie i rozpoczęli zwykłą rozmowę. Gadali o wszystkim i niczym, o rzeczach istotnych i nieistotnych, o czymś ważnym i błachym, śmiesznym i poważnym.
- Juvia... Kogo jeszcze tak bardziej lubisz? - zapytał niby niewinnie, ale chciał sprawdzić czy mógłby mieć jakiegoś 'konkurenta'
- Hmm... Juvia lubi dużo osób, Lubi Levy, Canę, Mirę, Lucy...
- O! Pogodziłaś się z Lucy? Już nie jesteś o nią zazdrosna?
- Juvia była głupia... Jak mogła myśleć że Gray kocha kogoś innego niż Juvię? - W odpowiedzi otrzymała ciepły uśmiech i kontynuowała odpowiedź na pierwsze pytanie - Jeszcze Juvia lubi... Gajeela! Jest jej najlepszym przyjacielem od kont poznali się w Phantom Lord. Zawsze się lubili, Gajeel-sama zawsze wysłuchiwał problemów Juvii i ją pocieszał... Można powiedzieć że gdyby nie on, Juvii by już nie było na tym świecie - Uśmiechnęła się sama do siebie patrząc przez okno nie wiadomo gdzie.
- Czyli mam mu podziękować? - zapytał ironicznie
- Gray nie musi... Jest dobrze jak jest - złożyła krótki pocałunek na jego ustach i udała się ubrać
- Gdzieś wychodzisz?
- Juvia idzie do domu, trzeba się przygotować, jutro sprawdzian - uśmiechnęła się delikatnie. Chciała juz przekroczyć próg pokoju, gdy na jej dłoni zaciśnięła się dłoń Graya. Jego oczy mówiły że nigdzie nie pójdzie, bo on jej potrzebuje. Popatrzyła na niego łagodnie, po czym uwolnił ją ze swojego ucisku. Wiedział że wróci, był pewien że poszła po książki, więc czekał. Rozmyślał o przyszłości jego i Juvii. Zaczął wyobrażać sobie ich razem w dużym ogrodzie i kompiącym się, małym dzieckiem w basenie. Cała rodzina była szczęśliwa. W tej chwili zapragnął tego, jak niczego innego. Mieć kochającą rodzinę. Wtem do mieszkania weszła niebiesko-włosa dziewczyna w luźnej koszuli, z książkami w ręku. Usiadła na podłodze przy stoliku i zaczęła czytać jedną z książek.
- A Gray się nie uczy?
- Nie potrzebuje mieć dobrych ocen, muszę tylko wytrzymać do ukończenia szkoły i co najważniejsze, zdać - powiedział obojętnie jakby nigdy więcej nie miał zamiaru się uczyć. Zamiast tego wolał obserwować Juvię podczas nauki, co sprawiało mu wielką radość i zabawę. Wyglądała tak słodko, mimo że oczy mu się zamykały cały czas starał się nie zasnąć, jednak sen.był silniejszy i zaraz go zmugł.
Obudził się w środku nocy i zauważył że nie ma u niego Juvii. Coś pękło w jego sercu i nie wytrzymał. Sięgnął do etażerki i z ciemności wygrzebał butelkę z sake. Bez najmniejszego zastanowienia, upił jeden duży łyk, jednak było to za mało więc upijał kolejne łyki aż napój się nie skończył. Sięgnął po drugą lecz jej nie znalazł. Wstał, podszedł do lustra i wygrzebał z komody strzykawkę. Odpiął ze spodni pasek i zacisnął na ramieniu, przytrzymując końcówkę paska zębami. Już miał wstrzyknąć do żył narkotyk, gdy poczuł jak coś uniemożliwia mu użycie narkotyku. Odwrócił się i zobaczył zezłoszczoną deszczową kobietę.
- Juvia?
- Co Gray-sama robi? - po usłyszeniu tonu dziewczyny zamarł. Popatrzył w jej rozwścieczone niebieskie oczy i opadł z sił. Wypuścił z uścisku strzykawkę która kilka razy odbiła się o kafelki, i jak teraz on upadła bezwładnie na ziemię, jednak on myślał że Juvia powstrzyma go od upadku, zamiast tego tylko lekko zamortyzowała, tak żeby nie poczuł bolesnego spotkania z podłogą. Od razu po odstawieniu chłopaka pobiegła po swoje rzeczy i zaczęła się pakować. Nie rozumiała dlaczego to chciał zrobić, co go do tego nakłoniło, nic nie chciała wiedzieć. Chciała wyjść i to wszystko na spokojnie przemyśleć, poukładać.
- Juvia czekaj! - zawołał kiedy niebiesko-włosa zbliżała się do wyjścia, jednak ta zignorowała go. Nagle poczuła silny ucisk na nodze, przez co nie mogła wykonać kroku, szarpała ale nic to nie dało, chłopak był silniejszy.
- Gray puść mnie! - krzyknęła do klęczącego przed nią chłopaka, tym razem on nie reagował więc szarpała jeszcze bardziej. Widząc że nie przynosi to efektów próbowała odczepić jego rękę od swojej nogi. Wtem złapał ją również za rękę.
- Gray! - krzyknęła najgłośniej jak umiała i nastała niczym nie zmącona cisza. Wreszcie Gray podniósł głowę ukazując swoje zapłakane i zaczerwienione oczy.
- Juvia, nie odchodź... Ja cię potrzebuję, bardzo! J-ja nie dam rady żyć bez ciebie! Jak teraz mnie opuścisz to... to...! To ja... - nie dokończył bo jego usta zostały zatkane dłonią kobiety.
- Dlaczego Gray chciał znowu zacząć brać narkotyki? - zapytała oschle.
- B-bo... Nie wiedziałem gdzie jesteś... Juvia, jesteś dla mnie jedyną nadzieją, jak ciebie nie ma ja... Nie jestem sobą, emocje... Ja ich nie kontroluję! - tłumaczył się - Jak jesteś przy mnie to jestem spokojny i gotowy by odłożyć wszelkie nałogi na bok! Juvia, dla mnie jesteś najważniejsza! Ja cię kocha... - I znów nie dokończył, bo jego usta zostały znowu zatkane, tym razem były to usta jego ukochanej, tej bez której nie mógł żyć. Nie wiedział dlaczego to zrobiła ale był szczęśliwy.
- Juvia... Proszę... Nie wytrzymam dłużej, muszę się ciebie coś zapytać... Kocham cię, nie umiem żyć bez ciebie... Proszę, zostań mo...
- Tak! - krzyknęła rzucając się na jego szyję - Tak! Tak! Juvia się zgadza! - szczęśliwa i wesoła krzyczała na cały głos.
- Nie jesteś na mnie zła?
- Juvia widzi że Gray chce się poprawić, Juvia wybacza...

~Yuki

piątek, 17 października 2014

Info i Prośba!

Hej Koteczki!
Koteczki moje najwspanialsze i najukochańsze robię sobie przerwę... Nie dlatego że mam taki kaprys tylko mam strasznie dużo roboty i w domu i w szkole i nie dam rady wszystkiego pogodzić. Codziennie o 16:00 muszę chodzić na różańce i spotkania - bierzmowanie. Moja kuzynka ma komunię ;-; W szkole nam nie dają spokoju i udupiają nas toną zadań domowych i jeszcze trzeba znaleźć miejsce na jedzenie i zakupy i czas z rodziną ;-; Będę wam wrzucać cokolwiek i kiedy tylko będę mogła jakieś notki. Będę pisała w każdej wolnej chwili ale nie wiem jak będą się pojawiać rozdziały... :( Jestem umówiona z nauczycielami po lekcjach na poprawy, bo nie mam nawet kiedy się uczyć a zależy mi na was i na nauce... Więc musicie mnie zrozumieć, to naprawdę nie zależy ode mnie ;___; Na szczęście to nie będzie trwało długo może max. dwa tygodnie... Ale nie obiecuję... Więc proszę o zrozumienie i... Cześć!

~Yuki



Jest jeszcze możliwość że poproszę kogoś żeby przez ten czas coś dodawał... Naprawdę bardzo mi to pomorze! Jeśli ktoś chciałby mi pomóc to naprawdę proszę! Dodawanie rozdziałów jest dla mnie bardzo ważne i na pewno się odwdzięczę! Proszę! *na kolanach* ;-;

środa, 15 października 2014

Rozdział #25 Spadkobierca

Hej Koteczki!
Zapomniałam xD całkowicie zapomniałam wczoraj dodać rozdział! Gomene! >.< Nie mam pojęcia dlaczego FT jest teraz tak mało popularne... Kiedyś było zatrzęsienie a teraz już mniej... Zwłaszcza że cały czas wychodzi drugi sezon, nie rozumiem :/ To trochę kappa ale mam nadzieję że kiedyś wróci do dawnej świetności <3 I naprawdę przepraszam ale mam jakieś dziwne załamanie czasu bo myślałam że dzisiaj jest czwartek O.o No ale nie przedłużając czytajcie i komentujcie!

Zerwała się szybko z łóżka, równie szybko się ubrała i wybiegła z Akademii. Ruszyła w stronę gildii gdzie miała nadzieję spotkać mistrza, o ile nie był w szkole. Z hukiem walnęła w drzwi i wbiegła do gabinetu mistrza, prosić o radę, na szczęście był u siebie
- Mistrzu, Mistrzu! - wołała zdyszana
- Lucy, spokojnie. Co się stało?
- No bo mam problem... Ahri... Porwali ją!
- Co takiego?!
- No nie ma jej! Od wczoraj! Porywacze żądają okupu!
- Jasna cholera, same problemy! Erza miała wrócić kilka dni temu, nie mamy z nią kontaktu żadnego, a teraz jeszcze porwanie! [...] Nie mam siły... - Wziął głęboki oddech i upił łyka sake
- Mistrzu... Co zrobimy? - zapytała przygnębiona
- Lucy, sama musisz wiedzieć co robić. Możesz im zapłacić a możesz odebrać ją siłą, decyzja należy do ciebie. Raczej nie mieszaj w to służb, dobrze?
- Dobrze... - Lekko przygnębiona wyszła powolnym krokiem nie wiedząc co dalej robić. Po tym jak dowiedziała się co tak naprawdę przeżywa Natsu, nie chciała go prosić o pomoc. Wyszła z gildii szukając najlepszego rozwiązania

*

Dziewczyna leżała na łóżku i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Lekcje odrobiła, posprzątała i zjadła. Zaczęła myśleć o tym co się ostatnio działo. Miała wyrzuty sumienia. Przez niego. Postanowiła coś zrobić aby pozbyć się tego okropnego uczucia. Szła wolno korytarzem mijając różne pokoje, ale szukała tego jednego, tego gdzie mieszkał on. Zapukała do drzwi.
- Kto tam? - zapytał męski głos
- To Juvia. Juvia chce porozmawiać! - Nastała cisza. Jakby osoba stojąca po drugiej stronie wiedziała po co przyszła dziewczyna i zastanawiała się, czy chce ciągnąć temat. Juvia usłyszała dźwięk otwierającego zamka, i w otwartych drzwiach ujrzała wysokiego mężczyznę bez koszulki. Zaprosił ją gestem ręki do środka, gdzie panował o dziwo, w miarę porządek.
- O czym chciałaś rozmawiać?
- No bo Juvia... Juvia chce wiedzieć! Chce wiedzieć dlaczego Gray-sama... Bierze...
- ...Narkotyki? - dokończył za nią - Naprawdę chcesz o tym gadać? - zapytał niechętnie
- Ale wtedy może Juvia by zrozumiała... Bo teraz Juvia nic nie rozumie!
- Skoro ci zależy... Tobie akurat nie boję się tego powiedzieć - Stwierdził. "Czyżby Gray-sama sugerował że nie mam koleżanek i nikomu nie wygadam?!" Pomyślała "Nie, Gray taki nie jest... Po prostu on ufa Juvi!" W jej oczach pojawiły się serduszka ale zniknęły gdy tylko zaczął mówić - Jak wiesz moją mistrzynią była Ur. Mogę ją nazwać swoją matką, mimo iż nią nie była. Ostatnio dowiedziałem się coś o mojej rodzinie... Notariusz zadzwonił do mnie wieczorem żebym zjawił się u niego najszybciej jak tylko mogę. Na miejscu wręczył mi starannie zapakowaną paczkę, kazał podpisać i zwolnić miejsce bo czeka reszta... Dopiero w domu zobaczyłem co tam jest... Był to album ze zdjęciami moich rodziców i... [...] mojej siostry - ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło. Płakał. Mimo to starał się powstrzymać i kontynuować opowiadanie - Dowiedziałem się że mam siostrę... Dopiero dzisiaj! Na każdym zdjęciu wyglądali na szczęśliwych... Na samym końcu był list. Od mojej siostry... Do mnie. Przeczytaj - wręczył Juvi pogniecioną kartkę

Kochany Braciszku!
Przepraszam że nigdy ci nie mówiłam że jesteśmy rodzeństwem... Wiem że możesz przeżywać szok, ale pewnie jak to czytasz to już za późno bym ci to powiedziała prosto w oczy... Chociaż jeśli chcesz możesz czytać dalej, o ile już nie wyrzuciłeś mojego listu.
Ja, twoja mama i ojciec, byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Do czasu. Matka przez przypadek zaszła w ciążę, przez co ojciec ją znienawidził. Podejrzewał że to nie jego dziecko i że niby go zdradza. Wtedy byłam jeszcze dzieckiem i wiele nie rozumiałam ale z czasem miałam dość ich kłótni. Niestety na tym się nie skończyło, policja, sądy, bójki, groźby stały się codziennością. W końcu mama zebrała w sobie odwagę i przystała na propozycje o aborcji dziecka. Po fakcie ojciec nadal podejrzewał żonę o zdradę. Pewnego razu na imprezie "przypadkowo" zgwałcił twoją matkę. Sytuacja się powtórzyła ale już Mika (twoja matka) nie podjęła się kolejnej aborcji, przez co mąż ją porzucił. Gdy już dorosłam urodził się mały synek którego nie mogłam zobaczyć na żywo bo już tam nie mieszkałam. Ale postanowiłam odwiedzić rodzinę... Przed blokiem rodziców usłyszałam głośny płacz dziecka. Byłeś nim ty. Patrzyłeś pusto w okno z którego dochodziły krzyki i odgłosy walk. Domyśliłam się że matka przyprowadziła jakiegoś gościa i się tobą nie zajmowała, więc zabrałam cię do siebie.
Silver (twój ojciec) Został zamknięty w więzieniu na dożywocie. Niestety po kilku miesiącach popełnił samobójstwo. Mika zginęła przez chorobę. Przykro mi że nie miałeś normalnego dzieciństwa. Zdaję sobie sprawę że teraz możesz mnie znienawidzić. Masz do tego pełne prawo. Tak poza tym, dziecko które zostało poczęte przez gwałt to nie ty, tylko matka poroniła. Twoja siostra leży w Magnolii na cmentarzu. Nazywała się Annie. Silver to twój przybrany ojciec, matka zabroniła mi mówić komukolwiek jak nazywa się jej mąż. Chcę spełnić jej ostatnią prośbę. 
Nie proszę byś mi wybaczył. Ale lepiej mi z tym że już wiesz i jesteś świadom wszystkiego.


Kochająca siostra
Ur.

Juvia delikatnie odłożyła list na bok, widząc postawę Graya podeszła i przytuliła go w ramach pocieszenia.
- Juvia rozumie... Będzie dobrze - próbowała pocieszyć płaczącego przyjaciela. Emocje wzięły górę nad Juvią - złapała chłopaka za policzki by ten spojrzał na nią zapłakanymi i zaczerwienionymi oczami i delikatnie go pocałowała. Na początku był zdziwiony ale oddawał pocałunek. Czuł jakby wszystkie jego problemy uciekały gdzieś daleko i miałyby nigdy nie powrócić. Upadli obok siebie na łóżko patrząc sobie głęboko w oczy. Chłopak pochylił się nad uchem Juvi i cichutko szepnął:
- Dziękuję ci Juvio, proszę, mogłabyś...

*

Leżała. Leżała i patrzyła pusto w biały sufit. Czekała z niecierpliwością aż ją w końcu wypuszczą. Uwolnią z tej klatki zwanej szpitalem. Po prostu nudziło jej się, przeczytała książki jakie miała, nie była głodna ani nic... Po prostu miała cichą nadzieję że ktoś wejdzie przez te białe drzwi, powita ją ciepło i chociaż na chwilę wypełni tą ciszę spokojną rozmową. Faktycznie, drzwi otworzyły się a do białego pomieszczenia weszła również ubrana na biało kobieta z ciemno żółtymi oczami i włosami tego samego koloru. Zamiast nakrycia głowy zwykłej pielęgniarki miała malutką szpiczastą czapeczkę, taką jak dziewczynki ubierają na Halloween. Niebiesko-włosa przeczuwała że ona jednak nie ma zamiaru z nią gawędzić.
- Levy McGarden? - zapytała z drżącym głosem
- Tak...
- Ja jestem Elizabeth... Twoja nowa opiekunka, możesz mi mówić Eliza...
- Dobrze... A po co mi opiekunka? Miałam już dzisiaj być wypisana...
- Pani Levy, przepraszam ale niestety pani pobyt w szpitalu się przedłuży... Rentgen wykazał że pani kość rozbiła się na mnóstwo małych części, przez co nie może się dobrze zrosnąć... I o wiele gorszy problem, podczas pani upadku musiała pani wylać na ranę jakąś ciecz, która zmieszała się z pani krwią. Jeśli natychmiast czegoś nie zrobiły pani serce może tego nie wytrzymać... - głos pielęgniarce zamarł w gardle. Nie wyglądała na smutną, wręcz przeciwnie. Jak tylko mówiła o nodze, uśmiechała się. Takim uśmiechem jakby wiedziała że tak będzie. Głos zamarł dlatego że ledwo się powstrzymuje od wybuchu śmiechem
- To... Co teraz ze mną będzie? - zapytała pełna przerażenia
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze wyjdzie pani już... Za miesiąc - zapisała coś na kartce i opuściła salę. Levy jednak nie była sama dość długo, zaraz wszedł do pomieszczenia jej kolega - Gajeel
- Hej mała, kto to był? - zapytał
- Hej... To moja opiekunka...
- Czyli nie mają zamiaru cię wypuścić?
- Na razie nie... Najprędzej za miesiąc
- Naprawdę jest aż tak źle? Boże, co ja narobiłem...
- A nie przejmuj się! Często mnie ktoś odwiedza, już się przyzwyczaiłam! - tłumaczyła się
- Pewnie ta cycata blondyna nie?
- Znaczy... Ona właśnie ani razu mnie nie odwiedziła... Nie odzywa się, nie dzwoni... Nie wiem czy w ogóle wie co się stało...
- No to zajebistą masz przyjaciółkę - zaśmiał się
- Nie mów tak! Na pewno ma ważniejsze sprawy... Martwię się o nią...
- Mam sprawdzić co u niej?
- Nie, nie trzeba... Nie chce jej zawracać głowy - Dalej trwali w milczeniu. Obserwowali rozmowę dwóch pielęgniarek. Jedną była Eliza, wyraźnie o coś prosiła. Druga pielęgniarka jakby uległa przekonaniom koleżanki, wręczyła jej pęk kluczy i Elizabeth szybko gdzieś uciekła.
- Levy... Ta pielęgniareczka mi się nie podoba...
- Eliza? To moja opiekunka...
- Na wszelki wypadek zostanę tutaj jeszcze trochę...

~Yuki

P.S. Myślałam nad jakimś konkursem... co wy na to? ;)

sobota, 11 października 2014

Rozdział #24 Prawda która boli

Hej Koteczki!
Mam coś dziś zły humor, wena mnie opuściła, nie mam siły na nic... Jeszcze rano miałam tyle pomysłów, a teraz wena poszła na urlop... Nie daję rady... :( Rozdział ogółem słaby, stać mnie na coś lepszego. Myślałam że chociaż troszkę lepiej mi pójdzie... Ale dno ;-; Ale i tak dodaję xD


Po skończonej nauce, ułożyła się na łóżku do snu. Jednak tej nocy nie dane było jej spać. Natsu znowu balował. Tym razem impreza była u niego w mieszkaniu, więc Lucy wszystko słyszała, a to co się tam działo wydawało jej się ciekawe. Ktoś uderzył chyba w bum-boxa i muzyka ucichła. Nagle rozległy się krzyki i wyszli na korytarz, tworząc jeszcze większy hałas. Natsu wykłócał się z jakimś gościem
- Co ty zrobiłeś kretynie?!
- Sam mnie popchnąłeś idioto!
- Kurwa, ty chyba nie kumasz że ten sprzęt kosztował majątek?!
- Ty chyba jakiś nienormalny jesteś!
- Cholera... Ja?! Jestem nienormalny?! Zapłacisz mi za to szmato! - I rzucili się do walki. Co chwilę blondynka słyszała jęki to jednego, to drugiego. I zapadła cisza.
- Masz za swoje KRETYNIE - zwycięzca nałożył nacisk na ostatnie słowo, potem tylko kroki uczniów rozchodzących się do swoich pokoi "Kto wygrał?" pomyślała. Narzuciła na siebie szlafrok i cichutko wyszła z pokoju. Na podłodze pod ścianą leżał mężczyzna, cały w siniakach i we krwi. Była to przegrana osoba.
- Natsu! - zawołała szybko podbiegając. Chłopak zakrztusił się własną krwią.
- Lucy...?
- Matko! coś ty najlepszego zrobił?! - zaraz zabrała go do siebie i opatrzyła jego rany na łóżku
- Lucy... Nie trzeba... - wyjąkał cicho
- Miałam cię zostawić na korytarzu żebyś się wykrwawił na śmierć?! - Natsu złapał się za czoło
- Faktycznie jestem kretynem...
- Co ty opowiadasz?! To on ci rozwalił sprzęt nie?
- Ale mnie pokonał... Niesprawiedliwie! - Nic nie odpowiedziała, pozwoliła mu dokończyć a sama opatrywała jego rany - Rzucili się na mnie we czwórkę, a nie mogłem używać magii... Nie miałem najmniejszych szans - zaśmiał się lekko - Teraz, wszyscy będą się ze mnie śmiać... Zajebiście
- Nie przesadzaj na pewno nie będzie tak źle... - Nic nie odpowiedział, czekał aż blondynka zakończy swoją robotę - Już, tylko proszę nie wdawaj się już w żadne bójki
- No... - I wyszedł.

Rankiem Lucy wyszła pół godziny wcześniej by jeszcze poszukać zaginionej Ahri, która nie wróciła na noc. Po drodze spotkała Canę
- Lucy! Mam do ciebie list, jakiś faceci, nie znam ich, kazali ci to przekazać, Widzimy się w szkole! - Wręczyła przyjaciółce list i pognała w stronę sklepu. Lucy delikatnie otworzyła list i zaczęła czytać

Lucy Heartfilia. Bogata dziewczyna. Tyle nam wystarczy. Mam wiadomość od twojej przyjaciółki że jesteś w stanie zapłacić okup w wysokości 100 milionów jenów. Masz czas do jutra, w lesie obok Magnolii na wschód. Na pewno trafisz. Jeśli nie zobaczymy cię z pieniędzmi do 14, kocia przyjaciółeczka może pożegnać się z życiem.
Nawet nie próbuj kombinować, chodzi o jej życie. Pamiętaj.
"Porwali Ahri i żądają okupu... Że co?!"

Na samo zakończenie lekcji Loki wygłosił kazanie
- Natsu Dragneel. Same kłopoty z tobą... Mieliśmy dwie kartkówki karne spowodowane twoim zachowaniem, i z obu dostałeś ocenę niedostateczną. Jutro kolejna kartkówka, i pewnie kolejna bania, człowieku, jeśli nie weźmiesz się w garść możesz nie zdać na koniec roku, na półrocze mogę cię przenieść do klasy niżej w matematyce. Radzę ci się wziąć w garść jeśli chcesz jeszcze w tej szkole trochę pomieszkać - Mowę nauczyciela zakończył dzwonek, uczniowie rozeszli się do pokoi. 
- Lucy... Mam prośbę do ciebie...
- O co chodzi?
- Mogłabyś... mnie... mi pomóc w nauce? - zapytał głosem bezradnego szczeniaczka
- No dobrze... To wpadaj do mnie kiedy chcesz
- To zaraz przyjdę! - wbiegł do swojego pokoju pełen entuzjazmu. Lucy przygotowała miejsce pracy i zaraz w drzwiach pojawił się chłopak z książkami
- No to zaczynamy! - zawołał szczęśliwy i pewny siebie
*po 15 minutach*
- Lucy... Ja się poddaję... Nigdy się tego nie nauczę...
- Natsu, za szybko odpuszczasz! To jest bardzo łatwe! Patrz, jeśli znajdziemy po...
- Ale to jest za trudne! Kolejna jedynka zajebiście!
- To co mam zrobić żebyś chociaż próbował?! - Chłopak zamyślił się chwilę 
- Jak dostanę ze sprawdzianu... Trójkę... Nie, czwórkę to... Pocałujesz mnie! - Lucy lekko wzdrygnęła się, ale widząc pewność chłopaka, odpuściła
- No dobrze... Niech ci będzie... Ale musisz dostać co najmniej piątkę
- Hura!!! - I uczyli się tak do późnego wieczora.
- Teraz już wszystko rozumiesz? - zapytała zmęczona
- Tak! Jestem pewny że dostanę pięć! A jak nie dostanę to nie wiem co zrobię!
Lucy zasnęła z poczuciem satysfakcji.
*na sprawdzianie*
Natsu szybkimi i zdecydowanymi ruchami zakreślał kolejne odpowiedzi i zapisywał następne obliczenia. Skończył dawno przed czasem i dokładnie obserwował swoje dzieło, które wydawało się być bez najmniejszej skazy i bez żadnego błędu. W końcu uczył się tak długo, co nie mogło pójść na marne. Gdy wszyscy oddali swoje sprawdziany pani dała 10 minut wolnego by mogła od razu sprawdzić i ocenić. 
- Dobrze, ja będę wywoływała po kolei z dziennika i osoby podejdą i odbiorą swoje wypociny - Powiedział surowo nauczyciel Leo. Kolejne wywołane osoby podchodziły do biurka nauczyciela i wracały na swoje miejsca
- Natsu Dragneel - Chłopak usłyszał swoje nazwisko i wystrzelił jak z procy do nauczyciela - Nie wiem czy dobrze ściągałeś czy naprawdę się uczyłeś, ale jestem pod wrażeniem - wręczył chłopakowi kartkę a jego mina wyrażała zaniepokojenie. Chciał wiedzieć co dostał i ten moment prawdy... 4+
- Nosz cholera jasna! - krzyknął na cały głos
- Dragneel coś ty powiedział?!
- Nic, naprawdę - usiadł na swoje miejsce i zakrył twarz w dłoniach
*Po lekcjach*
- Natsu, nie jest źle, jutro mamy poprawę - uśmiechnęła się do chłopaka
- Dobra! postaram się bardziej! Przyrzekam!
*Następnego dnia*
Natsu zwarty i gotowy przyszedł na poprawę. Również jak dnia poprzedniego napisał wszystko niby perfekcyjnie. Loki sprawdził i oddał wszystkim, niektórzy poprawili na lepszą ocenę, inni napisali jeszcze gorzej... A Natsu? Z satysfakcją nawet nie spojrzał na swoją ocenę, tylko dumnie szedł do pokoju Lucy by zobaczyć ocenę razem z nią. Zapukał delikatnie do drzwi
- Natsu! I co dostałeś?
- Nie mam pojęcia - Wręczył dziewczynie swój sprawdzian - I co? Dałem radę? - zapytał figlarnie. Nawet nie zapytał co dostał tylko od razu po wręczeniu kartki wpił się w jej usta z niezwykłą namiętnością. Rumieńce paliły ich policzki, języki dobrały się w ideale i razem wesoło tańczyły, sprawdzian odleciał gdzieś daleko, a oni trwali w uścisku i pocałunku. Lucy nie opierała się, odwzajemniała wszystko z pasją. Zasłużył sobie. Po długiej chwili pocałunek został przerwany, mimo to dalej trwali w uścisku. Nagle Natsu złapał za ramiona dziewczynę i ją odepchnął.
- Przepraszam... Nie powinienem... - zabrał swoje rzeczy i przypadkiem potknął się o dywan upadając na łóżko, i rozrzucając książki. Kontem oka zauważył zdjęcie, Lucy i jej rodziców - zamarł.
- Natsu? - Chłopak wyraźnie posmutniał - Powiesz mi co się wydarzyło gdy poszedłeś szukać Igneela? - Nastała cisza. Nic nie było w stanie jej przerwać, ptaki przestały ćwierkać, ludzie w akademii ucichli.
- Długa historia...
- Mamy czas - zapewniła go. Wyglądał jakby zastanawiał się czy ma powiedzieć prawdę
- Szukałem wszędzie, dosłownie. Ostatnim miejscem jakie odwiedziłem było to w którym mieszkaliśmy razem. Ku mojemu zdziwieniu na drzewie był przybity jakiś papier. Odczepiłem go i przeczytałem. Była w nim spisana cała prawda, o mnie, o Igneelu i o mojej rodzinie... Historia zaczęła się od tego że była dwójka  zaręczonych ludzi. Kobieta była w ciąży, była szczęśliwa tak jak jej narzeczony. Gdy zbliżał się czas porodu, w mężczyźnie pojawiła się wątpliwość. Myślał że jego przyszła żona go zdradza, i wydawało mu się że miał rację. Kilka dni przed porodem zauważył jak kobieta całuje jakiegoś innego faceta. Zazdrość przejęła nad nim kontrolę, nie chciał robić afery o coś czego nie był pewien. Nastał dzień planowanego porodu, mężczyzna zakradł się do magazynku z kroplówkami i wziął pierwszą lepszą. Gdy dziewczyna jeszcze spała ukradkiem podmienił kroplówki. Na korytarzu przed salą zobaczył tego samego mężczyznę którego podejrzewał o odbicie mu narzeczonej. Jak gdyby nigdy nic zapytał kim jest dla niego kobieta na porodówce. Odpowiedział że jest jego siostrą. Zdał sobie sprawę co właśnie zrobił, pobiegł do sali i... Było za późno. Dziecko zostało uratowane ale kobieta już nie. Strasznie żałował swoich czynów. Na początku wypierał się własnego dziecka przez dwa lata. Jednak wrócił po tak długim czasie i zabrał syna ze sobą. Uczył go, bawił się z nim, jednak już wtedy nie był człowiekiem. Był smoczym zabójcą który nadużywał swojej magii i zamienił się w smoka. Mimo to zrozumiał że nadal jest ojcem tego dziecka i mimo swojej postaci i zdarzeń z przeszłości, wychowywał syna - Lucy milczała i na swój sposób była zadowolona, że wyjaśniło się zachowanie chłopaka, a jednocześnie mu współczuła - Jak się można domyślić mężczyzną był mój ojciec i ja jestem tym dzieckiem... Moją matkę widziałem pierwszy raz jak wróciłem z podróży, nie wiem czemu ale bardzo mi przypomina ciebie... Te blond włosy, ten uśmiech... Mój ojciec był idiotą, kierował się swoim złudnym przeczuciem i przez niego straciłem matkę! - Natsu pogrążył się we łzach - Co ja tu jeszcze robię? Moja matka zginęła a ja przeżyłem... Nie powinno mnie tu być! - krzyknął i dalej milczał.
- Natsu, to nie twoja wina - próbowała pocieszyć smutnego i złego Dragneela - Twój ojciec nie zrobił tego specjalnie. Każdy daje się omotać zazdrości. Postaw się w jego miejscu, jestem przekonana że postąpił byś podobnie. I nawet mi nie mów że nie powinno cię tu być, pamiętaj, możesz przeżyć jeszcze mnóstwo wspaniałych chwil, cały świat stoi dla ciebie otworem i czeka byś go odkrył! I najważniejsze... Twoje serce nie bije tylko i wyłącznie dla ciebie - Poczuła że chyba coś dotarło do jego mózgu, z jej przemowy.
- Dziękuję Lucy - Wstał do siadu i złożył na ustach dziewczyny delikatny pocałunek. Pozbierał swoje rzeczy i opuścił blondynkę szczęśliwy.
Jednak wciąż pozostawał problem okupu "I co ja mam teraz zrobić?" Schowała głowę w poduszkę i momentalnie zasnęła.
~Yuki

czwartek, 9 października 2014

Rozdział #23 Niewyjaśnione zachowanie

Hej Koteczki!
Żeby nie było nieporozumień, popełniłam błąd i nie wspomniałam o ważnym fakcie. Kiedy Gajeel staranował Levy to jest już drugi tydzień szkoły, w najbliższym czasie to poprawię, uznałam że lepiej jest opisywać co kilka dni a nie dzień w dzień. Poza tym od teraz znak "*" oznacza że przenosimy się na inną perspektywę do innej postaci :) I za krótko dzisiaj wiem i przepraszam ale może już jutro albo w niedzielę będzie o wiele dłuższy! Naprawdę!

- No! Gdzie ta Levy?! Miała być u mnie pół godziny temu! - Zdenerwowana blondynka wybiegła z pokoju, ledwo zamknęła drzwi wpadła na Natsu, przewrócili się. Oprócz bólu w plecach, po spotkaniu z twardymi panelami korytarza, poczuła ciężar chłopaka na swoich nogach i biodrach, oraz mocny zapach alkoholu, podpierał się rękoma obok jej głowy, od razu się zaczerwieniła.
- Lucy...? - Popatrzył prosto w jej duże, brązowe oczy, po czym zemdlał przygniatając Lucy całym sobą.
- Natsu złaź ze mnie! - próbowała podnieść z siebie chłopaka, bezskutecznie. Zwaliła go na bok i wstała - Przecież go tutaj tak nie zostawię... - Przeszukała spodnie w celu znalezienia kluczy do mieszkania. Znalazła po paru chwilach. Otworzyła drzwi i złapała go za ramiona i zataszczyła go na łóżko. To co zobaczyła w jego pokoju przeraziło ją. Po całym pokoju porozrzucane były ubrania chłopaka, czyste i brudne, po kątach walały się puste butelki po alkoholu oraz wyraźne ślady wielu imprez, i śmierdziało jak w burdelu. W czasie gdy chłopak był nieprzytomny, rozejrzała się po pokoju. Na półkach pełno kurzu i śmieci z całego tygodnia. Jedna rzecz przykuła jej uwagę, był to obrazek blond włosej kobiety z zamkniętymi oczami, leżącą w łóżku, trzymającą zawiniątko z dzieckiem nowo narodzonym. Obraz był, w przeciwieństwie do innych, czysty i starannie ułożony na etażerce obok łóżka. Kobieta z fotografii była blada, jeszcze bardziej zastanawiały ją zamknięte oczy i luźno leżące dziecko na jej piersiach. O dziwo kobieta odrobinkę przypominała Natsu.
- Lucy...? - zapytał zaspany.
- Natsu! Jak się czujesz...? - odłożyła obrazek na swoje miejsce i usiadła na rogu łóżka.
- Co ty tu robisz?
- Zemdlałeś... Przyniosłam cię tu...
- Sama? - zdziwił się.
- Tak...
- Dziękuję... i... Przepraszam...
- Za co?
- Dziękuję że nie zostawiłaś mnie na korytarzu... Przepraszam, że stałem się taki niedostępny... Wszystko przez tę wyprawę... - złapał się za głowę.
- Przynieść ci wody?
- Jak byś mogła... - Dziewczyna wstała, udała się do kuchni, w której panował syf - nieumyte naczynia, brudny zlew i stół. Dogrzebała się do półki z szklankami i nalała zimnej wody, wróciła i dała chłopakowi szklankę. Popatrzył na nią błagalnie, od razu zrozumiała że jest zmęczony i nie może się podnieść, domyśliła się również, że żartuje ale już po fakcie.
- Co to? - zapytała podnosząc z podłogi małą skrzyneczkę.
- Nie! Lucy nie otwieraj tego! - próbował zatrzymać dziewczynę ale było za późno, złapał się za głowę, nie chcąc zobaczyć reakcji Lucy na ten widok. W malej szkatułce leżały trzy strzykawki, dwie puste i jedna pełna.
- Natsu... Co to ma być?! - zapytała z przerażeniem.
- Lucy to nie tak jak myślisz! - próbował się tłumaczyć
- Jak nie?! Natsu! - mówiła ze łzami w oczach
- Lucy... Przepraszam... To nie tak! Naprawdę!
- Nie chcę tego słuchać! - Wybiegła z mieszkania chłopaka, ze oczami pełnymi łez, trzaskając drzwiami z impetem. Zamknęła się w pokoju i próbowała poskładać się z tego co właśnie widziała.

*

- Kto to? - zapytała sama siebie. Przyjrzała się dokładnie osobie lekko chwiejącej się, zmierzającej w jej kierunku.
- Juvia? - zapytał mężczyzna
- Och! Gray-sama! - w oczach Lockser pojawiły się serduszka, które zawitały na jej oczach dosłownie przez chwilę, potem musiała powstrzymać Graya od upadku. Chłopak wylądował w jej ramionach, od razu się zaczerwieniła i z trudem utrzymywała siebie i jego.
- Przepraszam Juvia... Pomożesz mi dojść do mieszkania?
- O-oczywiście Gray-sama! - Wręczył dziewczynie klucze i weszli razem do mieszkania, w którym również panował burdel. Ułożyła chłopaka na łóżku i przyniosła mu coś do picia.
- Co się stało Gray-samie? - zapytała ciekawa
- Już nic, lepiej mi...
- W takim razie Juvia już pójdzie, jakby coś się działo proszę Juvię zawołać - i wyszła.

*

- Dobrze się czujesz? - zapytał twardy głos
- Tak, ale wiesz że nie musisz tu przychodzić dzień w dzień?
- Wiem, ale wolę być z tobą, mała - Niebiesko włosa delikatnie się zarumieniła - właśnie mam dla ciebie prezent na przeprosiny - wygrzebał z torby dużą tabliczkę czekolady i wręczył ją leżącej dziewczynie.
- Gajeel... Nie musiałeś...
- To nie wszystko! - tym razem wyciągnął z skórzanej kurtki małe podłużne pudełeczko.
- Co to jest? - zapytała ciekawa
- Otwórz - starannie rozpieczętowała pudełeczko które skrywało w sobie złoty naszyjnik z różową połówką serduszka
- Ojej... Dziękuję, naprawdę nie musiałeś
- Ale należy ci się. Moja wina, nie wyhamowałem... Przepraszam...
- Nie mam ci tego za złe... A gdzie jest dru... - chciała zapytać kto ma drugą część serduszka, ale do pokoju wparowała pielęgniarka wyganiając natychmiast Gajeela z sali. Pożegnał się tylko gestem ręki. Dziewczynę zawieźli do innej sali, prześwietlić jej nogę, by dowiedzieć się czy wszystko w porządku.

*

Leżała na łóżku i myślała o tym co właśnie przed chwilą widziała. Czuła straszne wyrzuty sumienia że nawet nie chciała wysłuchać chłopaka. Źle się czuła. Przypomniała sobie że jutro sprawdzian z matematyki "Hmm... W sumie Natsu ma tylko słabe oceny z matematyki, z innych przedmiotów nawet dobre" Siedzi sam w ławce i nie ma komu przeszkadzać więc udaje się mu podłapać postawy. Na domiar złego Ahri nie wróciła jeszcze ze szkoły. Mówiła że musi jeszcze chwilę zostać... Nie było jej już pół godziny, zaczynała się martwić.
Do drzwi ktoś zaczął pukać. Były to Gemini
- Lucy Poczta! - zawołały jednocześnie
- Dziękuję - odpowiedziała i Spojrzała na nadawcę listu. Była to pani Spetto, pokojówka w jej starym domu. Pomyślała że to pewnie list typu 'Lucy Tęsknimy wszyscy! Odwiedź nas kiedyś!' itp. Odłożyła go na biurko i zabrała się do nauki.

~Yuki