Żeby nie było nieporozumień, popełniłam błąd i nie wspomniałam o ważnym fakcie. Kiedy Gajeel staranował Levy to jest już drugi tydzień szkoły, w najbliższym czasie to poprawię, uznałam że lepiej jest opisywać co kilka dni a nie dzień w dzień. Poza tym od teraz znak "*" oznacza że przenosimy się na inną perspektywę do innej postaci :) I za krótko dzisiaj wiem i przepraszam ale może już jutro albo w niedzielę będzie o wiele dłuższy! Naprawdę!
- No! Gdzie ta Levy?! Miała być u mnie pół godziny temu! - Zdenerwowana blondynka wybiegła z pokoju, ledwo zamknęła drzwi wpadła na Natsu, przewrócili się. Oprócz bólu w plecach, po spotkaniu z twardymi panelami korytarza, poczuła ciężar chłopaka na swoich nogach i biodrach, oraz mocny zapach alkoholu, podpierał się rękoma obok jej głowy, od razu się zaczerwieniła.
- Lucy...? - Popatrzył prosto w jej duże, brązowe oczy, po czym zemdlał przygniatając Lucy całym sobą.
- Natsu złaź ze mnie! - próbowała podnieść z siebie chłopaka, bezskutecznie. Zwaliła go na bok i wstała - Przecież go tutaj tak nie zostawię... - Przeszukała spodnie w celu znalezienia kluczy do mieszkania. Znalazła po paru chwilach. Otworzyła drzwi i złapała go za ramiona i zataszczyła go na łóżko. To co zobaczyła w jego pokoju przeraziło ją. Po całym pokoju porozrzucane były ubrania chłopaka, czyste i brudne, po kątach walały się puste butelki po alkoholu oraz wyraźne ślady wielu imprez, i śmierdziało jak w burdelu. W czasie gdy chłopak był nieprzytomny, rozejrzała się po pokoju. Na półkach pełno kurzu i śmieci z całego tygodnia. Jedna rzecz przykuła jej uwagę, był to obrazek blond włosej kobiety z zamkniętymi oczami, leżącą w łóżku, trzymającą zawiniątko z dzieckiem nowo narodzonym. Obraz był, w przeciwieństwie do innych, czysty i starannie ułożony na etażerce obok łóżka. Kobieta z fotografii była blada, jeszcze bardziej zastanawiały ją zamknięte oczy i luźno leżące dziecko na jej piersiach. O dziwo kobieta odrobinkę przypominała Natsu.
- Lucy...? - zapytał zaspany.
- Natsu! Jak się czujesz...? - odłożyła obrazek na swoje miejsce i usiadła na rogu łóżka.
- Co ty tu robisz?
- Zemdlałeś... Przyniosłam cię tu...
- Sama? - zdziwił się.
- Tak...
- Dziękuję... i... Przepraszam...
- Za co?
- Dziękuję że nie zostawiłaś mnie na korytarzu... Przepraszam, że stałem się taki niedostępny... Wszystko przez tę wyprawę... - złapał się za głowę.
- Przynieść ci wody?
- Jak byś mogła... - Dziewczyna wstała, udała się do kuchni, w której panował syf - nieumyte naczynia, brudny zlew i stół. Dogrzebała się do półki z szklankami i nalała zimnej wody, wróciła i dała chłopakowi szklankę. Popatrzył na nią błagalnie, od razu zrozumiała że jest zmęczony i nie może się podnieść, domyśliła się również, że żartuje ale już po fakcie.
- Co to? - zapytała podnosząc z podłogi małą skrzyneczkę.
- Nie! Lucy nie otwieraj tego! - próbował zatrzymać dziewczynę ale było za późno, złapał się za głowę, nie chcąc zobaczyć reakcji Lucy na ten widok. W malej szkatułce leżały trzy strzykawki, dwie puste i jedna pełna.
- Natsu... Co to ma być?! - zapytała z przerażeniem.
- Lucy to nie tak jak myślisz! - próbował się tłumaczyć
- Jak nie?! Natsu! - mówiła ze łzami w oczach
- Lucy... Przepraszam... To nie tak! Naprawdę!
- Nie chcę tego słuchać! - Wybiegła z mieszkania chłopaka, ze oczami pełnymi łez, trzaskając drzwiami z impetem. Zamknęła się w pokoju i próbowała poskładać się z tego co właśnie widziała.
*
- Kto to? - zapytała sama siebie. Przyjrzała się dokładnie osobie lekko chwiejącej się, zmierzającej w jej kierunku.
- Juvia? - zapytał mężczyzna
- Och! Gray-sama! - w oczach Lockser pojawiły się serduszka, które zawitały na jej oczach dosłownie przez chwilę, potem musiała powstrzymać Graya od upadku. Chłopak wylądował w jej ramionach, od razu się zaczerwieniła i z trudem utrzymywała siebie i jego.
- Przepraszam Juvia... Pomożesz mi dojść do mieszkania?
- O-oczywiście Gray-sama! - Wręczył dziewczynie klucze i weszli razem do mieszkania, w którym również panował burdel. Ułożyła chłopaka na łóżku i przyniosła mu coś do picia.
- Co się stało Gray-samie? - zapytała ciekawa
- Już nic, lepiej mi...
- W takim razie Juvia już pójdzie, jakby coś się działo proszę Juvię zawołać - i wyszła.
*
- Dobrze się czujesz? - zapytał twardy głos
- Tak, ale wiesz że nie musisz tu przychodzić dzień w dzień?
- Wiem, ale wolę być z tobą, mała - Niebiesko włosa delikatnie się zarumieniła - właśnie mam dla ciebie prezent na przeprosiny - wygrzebał z torby dużą tabliczkę czekolady i wręczył ją leżącej dziewczynie.
- Gajeel... Nie musiałeś...
- To nie wszystko! - tym razem wyciągnął z skórzanej kurtki małe podłużne pudełeczko.
- Co to jest? - zapytała ciekawa
- Otwórz - starannie rozpieczętowała pudełeczko które skrywało w sobie złoty naszyjnik z różową połówką serduszka
- Ojej... Dziękuję, naprawdę nie musiałeś
- Ale należy ci się. Moja wina, nie wyhamowałem... Przepraszam...
- Nie mam ci tego za złe... A gdzie jest dru... - chciała zapytać kto ma drugą część serduszka, ale do pokoju wparowała pielęgniarka wyganiając natychmiast Gajeela z sali. Pożegnał się tylko gestem ręki. Dziewczynę zawieźli do innej sali, prześwietlić jej nogę, by dowiedzieć się czy wszystko w porządku.
*
Do drzwi ktoś zaczął pukać. Były to Gemini
- Lucy Poczta! - zawołały jednocześnie
- Dziękuję - odpowiedziała i Spojrzała na nadawcę listu. Była to pani Spetto, pokojówka w jej starym domu. Pomyślała że to pewnie list typu 'Lucy Tęsknimy wszyscy! Odwiedź nas kiedyś!' itp. Odłożyła go na biurko i zabrała się do nauki.
~Yuki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz