czwartek, 23 października 2014

Rozdział #27 Spotkanie

Hej koteczki!
Nie gubicie się w tym wszystkim? :D Mam nadzieję że nie :) Coraz więcej, więcej nas! Gdzie jest groszeek? Sałatkę zrobić czas! Bosheee odwala mi xD Kto pamięta tę reklamę? :D W tym mało akcyjki ale w następnym... Ohoho! Będzie, Będzie się działo! I znowu nocy będzie mało, będzie głośno, będzie radośnie!... Dobra Yuki ogarnij! xD Sorka za mój dzisiejszy nieogar :D

Rano obudziły ją promienie słońca zapowiadające piękny dzień i ładną pogodę, jednak wbrew pozorom dzień tak się nie zapowiadał dla Lucy. Ahri ciągle czekała aż ktoś ją uratuje. Blondynka stanęła przed wyborem: Albo pokonać tych gości, przez co rośnie ryzyko że lisica tego nie przeżyje, albo... Dać im to czego chcą. Druga opcja najbardziej ją odtrącała, gdyż nie miała aż tylu pieniędzy na koncie, a wstyd było by od kogoś pożyczać. Znowu nie chciała by ktokolwiek na tym ucierpiał, więc nie miała wyboru, zobaczyła na mapie gdzie znajduje się jakiś bank
- Trzeba będzie wziąć pożyczkę... - mówiła. W jej głowie to co właśnie powiedziała wydawało się śmieszne. Musiała wziąć pożyczkę by uratować przyjaciółkę przed przestępcami [...] Ale nie miała wyjścia. Wyszła z domu i skierowała się do banku, chcąc nie chcąc, wzięła pożyczkę i poszła na chwilę do gildii. Tak bez powodu. Na wejściu została ciepło przywitana uściskiem Levy i niestety, lecącym na nie krzesłem.
- Ci idioci nigdy się nie zmienią! - burknęła niebiesko-włosa.
- Trzeba się przyzwyczaić...
- Lu-chan, co się stało? Czemu jesteś taka smutna?
- A takie tam... Nic poważnego - "Ta nic się nie stało, tylko porwali mi przyjaciółkę, żądają okupu i jestem głodna... Co tam u ciebie?" chciała tak powiedzieć ale uznała że nie wypada.
- Lucy przecież widzę że coś się stało!
- Nic poważnego! - odkrzyknęła i odwróciła wzrok by ukryć kłamstwo
- Mi możesz wszystko powiedzieć! A widzę że coś się stało! Nie jesteś sobą! - Heartfilia zamyśliła się chwilę, no jakby nie patrzeć Levy była jej najlepszą przyjaciółką i nie powinna mieć przed nią tajemnic.
- No dobrze... Ale nie tutaj
- Serio myślisz że ktoś nas usłyszy? Tamci zajęci są walką, a reszta plotkami. Dawaj mów
- Dobra, ale choć tam - wskazała palcem na stolik w rogu budynku, do którego się dosiadły
- No to o co chodzi?
- Powiem ci, ale obiecaj że nie będziesz ingerować w tej sprawie, ani że nikomu nie powiesz.
- Obiecuję! Ale w sumie dlaczego?
- Bo widzisz, jakiś czas temu Ahri powiedziała że pani jej kazała zostać po lekcjach żeby pomóc jej w nauce... Ale od tamtego czasu nie wróciła... Po jakimś czasie dostałam list. Od... Porywaczy
- Że co?! Porwali Ahri?!! Niemożliwe!
- Możliwe. Żądają stu milionów jenów, jako okup. Nie mogę nic zrobić...
- Nie możesz im dać tych pieniędzy!
- A mam wyjście?! - krzyknęła na tyle głośno by stłumić emocje przyjaciółki, ale za cicho by zwrócić na siebie uwagę gildii - Nie dopuszczę żeby coś jej się stało. Pieniądze można zarobić, a jej życia nie odzyskam nigdy...
- Rozumiem...
- Dlatego dam im te pieniądze... Postanowiłam - Powoli zaczęła zbliżać się ku wyjściu, zostawiając samą Levy. Akurat gdy Lucy opuściła budynek, do dziewczyny podszedł różowo-włosy chłopak
- O czym tak gadałyście? - zapytał niczego nie świadomy
- O niczym...
- Przecież widzę że coś się stało, nie rób ze mnie kretyna
- Nie robię...
- Czy to prawda co się stało Ahri? - zapytał stanowczo
- S-skąd wiesz?
- Jestem smoczym zabójcą, mam wyostrzony słuch, słyszałem co nie co.
- Co słyszałeś...?
- Że Ahri została porwana i Lucy idzie po nią. Nic więcej
- Mamy się nie wtrącać...
- Jak mam się nie wtrącać?! Chodzi o życie mojej przyjaciółki, o ile nie dwóch przyjaciółek!
- Zamknij się! - krzyknęła nie pozwalając dokończyć Dragneel'owi - Lucy powiedziała że mamy się nie wtrącać, to się nie wtrącaj!
- A jak coś się jej stanie?!
- Jest z Fairy Tail! Na pewno sobie poradzi! Obiecała że sama sobie da radę! Jak nie wierzysz w nią ani nie szanujesz jej zadania, to proszę idź! Droga wolna! - mówiła ze łzami w oczach. Wiedziała że dotarła swoimi słowami do mózgu Natsu i miała nadzieję że to go powstrzyma.

*

Po drodze przeliczyła jeszcze raz pieniądze by zobaczyć czy na pewno ma odpowiednią kwotę. Zbliżała się umówiona godzina spotkania i zbliżało się również spotkania miejsce - Las na obrzeżach Magnolii. Gdy znalazła się na miejscu rozejrzała się pomiędzy drzewami czy kogoś tam nie ma. Zerknęła jeszcze raz na zegarek, właśnie wybiła 14:00 i nikogo nie było, więc czekała. Usiadła na pobliskim kamieniu i rozglądała się wokoło. Niebo było czyste, bez żadnej chmurki dokładnie tak jak rankiem, słońce przyjemnie grzało i delikatny wiaterek rozwiewał włosy Lucy na wszystkie strony. A ona siedziała i myślała, jak to teraz będzie. Wybiła 14:05 i ciągle nic.
- Jest tu ktoś?! - zawołała głośno. W odpowiedzi otrzymała szum liści i ułamanie gałązki "Ktoś tu jest!" udała się w stronę źródła dźwięku, niestety to tylko wiewiórka.
Znudziła się siedzeniem w jednym miejscu więc poszła na 'spacer' się rozejrzeć. Bo w sumie nie zostało opisane dokładne miejsce spotkania, a las był duży. Szła przed siebie i miała nieodparte wrażenie że ktoś ją śledzi. Nagle z za krzaków wyskoczyło dwóch umięśnionych, czarnowłosych mężczyzn prawie identycznych. Rzucili się bez zastanowienia na zaskoczoną Lucy i od razu ją unieruchomili i zatkali usta. Nie mogła się ruszyć i nagle poczuła mocny ból z tyłu głowy. Nie wiedziała co się dzieje, obraz przed oczami rozmazał się i po chwili opadła bezsilnie - zemdlała

~Yuki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz