środa, 8 października 2014

Rozdział #22 Wracamy na stare śmieci

Hej koteczki!
Mam takie dziwne wrażenie że nikt nie czyta tego tutaj wstępu... A szkoda bo można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, o blogu itp. W ten tydzień nie nie mam pojęcia jak będą rozdziały... Tak totalnie... Mam masę planów, masę wycieczek, masę imprez i nie wiem jak się wyrobię... Przepraszam! Najmocniej przepraszam!

Rankiem, słońce przyjemnie ogrzewało skórę, śpiącej jeszcze Lucy, ukazując że powolnymi krokami zbliża się deszczowa i zimna pora roku - Jesień. Wraz z końcem wakacji, kończy się również upał, słońce i zabawy na świeżym powietrzu. Oczywiście pani jesień ma również dobre strony - mówi się że jest to najromantyczniejsza pora roku.
Spokojny sen dziewczyny musiało coś przerwać. Mógł być to budzik, odgłosy z korytarza, Ahri albo... Po prostu Ahri.
- Ahri!... Złaź ze mnie!
- Ale Lucy-chan! Jesteśmy spóźnione już pół godziny...
- Aha... Super... - Jeszcze słowa dziewczyny nie dotarły do Lucy i przełożyła się na drugi bok, chcąc kontynuować sen - Zaraz... CO?!?! - krzyknęła kiedy ogarnęła że spóźnia się tyle czasu; wyskoczyła z łóżka, ubrała na siebie pierwsze lepsze ciuchy, rzuciła ubrania Ahri na podłogę, szybko przeczesała włosy i po chwili już stały w drzwiach szkolnych.
- Przepraszamy za spóźnienie! - powiedziały jednocześnie i zajęły swoje miejsca.
- Panna... Heartfilia? I ty jesteś...?
- Ahri - dokończyła. Nauczyciel biologii, czekał aż poda swoje nazwisko. Niestety nie otrzymał odpowiedzi i zerknął do dziennika. Faktycznie przy numerku z imieniem nie było nazwiska.
- Dobrze... - powiedział lekko zdziwiony - Kontynuując, jeśli obrócimy śrubę mikrometryczną o...
Ciekawska rozejrzała się po klasie w poszukiwaniu swojego przyjaciela który balował do dziś. Niestety nie znalazła go, a w zamian za to otrzymała ostrzeżenie od nauczyciela. Wtem otwierają się drzwi do sali, i wbiega zdyszany Natsu, z worami pod oczami.
- Przepraszam za spóźnienie! - wyjąkał przez zęby.
- Kolejny! Dragneel... Siadaj... - zapisał coś w dzienniku i chciał kontynuować lekcję - Dragneel... Podejdź no tu do mnie - zaprosił koło siebie gestem ręki
- Coś się stało? - zapytał pół przytomny
- Śmierdzi od ciebie na całą klasę alkoholem! Do pielęgniarki! I niech ktoś z nim pójdzie, Heartfilia! Dopilnuj by nic mu się nie stało po drodze! - Lucy, chcąc nie chcąc udała się z chłopakiem do gabinetu Aries
- Natsu... Co się z tobą dzieje? - zapytała zdziwiona zachowaniem chłopaka
- Co ty możesz wiedzieć?? Ty nic nie rozumiesz!!! - rzucił się z wyrzutami na blondynkę. Chciała zapytać o co mu chodzi ale ten uciekł od niej i potknął się o własny cień, chciała pomóc mu wstać ale gestem ręki nie pozwolił. Oparł dłoń o ścianę i powoli wszedł do gabinetu Aries - pielęgniarki. Chwilę jeszcze patrzyła na pustą ścianę na której się opierał, i rozmyślała jak bardzo się stoczył. Wolnym krokiem wróciła do klasy, z myślą że będzie z nim tylko gorzej
Po skończonych zajęciach ani razu nie widziała Natsu, od czasu kiedy zniknął w gabinecie pielęgniarki "Lucy, za bardzo się martwisz! On ma swoje życie, i niech je wykorzystuje jak chce! Chce pić?! Proszę bardzo! Nie zabraniam!" Jednak powróciły wyrzuty sumienia że nawet nie chce dowiedzieć się co jest powodem jego zachowania.
Zrobiła obiad i wyczekiwała na Levy, żeby razem odrobić lekcje

*
- To jaka dzisiaj trasa? - zapytał jeden basowy głos
- Jak zwykle, pamiętajcie: jak zauważycie gliny, uciekajcie jak najdalej od startu żebyśmy wszyscy nie wpadli!
- Daj spokój, gadasz to już czwarty raz - powiedział znudzony Redfox. Z nim, stało jeszcze masę ludzi ubranych na czarno. Idealnie maskowali się wraz z cieniem wieczoru.
- Gajeel, na twoim miejscu bym się przygotował, jedziesz pierwszy... I to z Benem... - Na twarzach malowało się przerażenie, zaraz po wypowiedzeniu imienia "Ben". Każdy się go obawiał i nikt nie chciał z nim konkurować. Jego 'Mała' Była szybka i wytrzymała, ponoć jedna z najlepszych motorów - Gajeel... Śmiem twierdzić że twoja 'Bestia' sobie nie poradzi...
- Pff... O ile się założysz? - zapytał jakby kpił sobie z kolegi. Ten milczał - Nirven, słuchaj. Jak będziesz się przejmował tym co ma się stać, nigdy nie wygrasz - posłał towarzyszowi mały uśmiech. Sędzia wyścigu dał znać, żeby przygotowywać się do startu, wystrzałem z pistoletu.
- No Nirv trzymaj za mnie kciuki!
- O-oczywiście! - obserwował z daleka swojego towarzysza startującego z mistrzem wyścigów. Mimo to wierzył w niego. Wierzył że Gajeel go nie zawiedzie. Wystartowali. Rozległ się ryk silników i dźwięk palonych gum. Prowadzenie objął Ben i po chwili zniknęli za zakrętem.
Z oddali dało się słyszeć syreny policyjne
- Cholera, oni są wszędzie! - Zgodnie z nakazem zakończyli wyścig i udali się w dwie strony rozdzielając się. Gajeel miał pecha, ogromnego. Policja uwzięła się na niego. Jechał coraz szybciej i szybciej.
- Kurwa, dlaczego teraz?! - krzyknął do siebie. Paliwo się skończyło. Zjechał do ciemnej uliczki z nadzieją że zgubi prześladowców. Udało mu się. Zatrzymał się i wyjął spod siedzenia zapasowe paliwo.
- Wiedziałem że kiedyś się przyda
Ruszył powoli i zmierzał w stronę startu by wznowić wyścig "Co tak wolno?!" Pomyślał i dodał gazu. Nie zauważył zakrętu i ledwo udało mu się uciec od wypadku. Zwolnił i wyciągnął z kieszeni papierosa, którego zaraz zapalił. Przed nim znajdowało się przejście dla pieszych. Przechodziła przez nie jakaś postać, nie zauważył, nie wyhamował...
*
Miała iść kilka pokoi na korytarzu by dotrzeć do przyjaciółki, jednak gdy dowiedziała się że tylko dziś będzie w bibliotece książka jej ulubionego autora, oszalała i zaraz wybiegła z Fairy Hills do biblioteki kilka uliczek dalej. Szła w wieczornej Magnolii, która była taka piękna, mimo że nie było bardzo ciemno. Z daleka widziała budynek w którym pracowała jej matka. Wielka, ceglana budowla robiła wrażenie. Przechodziła przez pasy i usłyszała tyk silnika, obróciła się by zobaczyć co to. Zobaczyła tylko przerażonego gościa zbliżającego się niebezpiecznie na motorze, ubranego na czarno. Na twarzy miał piercing, i to dużo. W jednej chwili oprzytomniała i chciała się odsunąć. Nie zdążyła. Wszystko rozmazało jej się przed oczami i poczuła zimny asfalt pod głową, oraz niewyobrażalny ból w nodze.
- Levy! Żyjesz?! Levy! Cholera odezwij się! - krzyczał. Jeszcze przez chwilę słyszała i mniej więcej wiedziała co się dzieje, jednak nie trwało to zbyt długo, zemdlała.
Obudziło ją ostre światło. Była w jasnym pomieszczeniu, obok jej łóżka na którym leżała, stała kobieta w białym fartuchu i dokładnie się przyglądała dziewczynie. Gdy spojrzała w drugą stronę, stał mężczyzna rzucający się w oczy, pomieszczenie było białe a on cały ubrany na czarno.
- Gajeel...? - wymamrotała cicho. Chciała podnieść się do siadu ale nie dała rady, coś unieruchomiło jej nogę.
- Na razie leż, musisz odpoczywać - usłyszała głos pielęgniarki, po czym wyszła z sali. Popatrzyła pytająco na mężczyznę. Ten usiadł na rogu łóżka.
- Przepraszam Levy... To moja wina... - w jego głosie dało się słyszeć żal i smutek, ale jego twarz wyglądała tak samo, zawsze spokojna i opanowana
- Co się stało?
- Ty przechodziłaś przez pasy... Ja nie wyhamowałem... I... Potrąciłem cię... - mówiąc to zbierały się mu łzy w oczach, pierwszy raz stało się że bliska mu osoba ucierpiała z jego winy. Levy popatrzyła na swoją unieruchomioną nogę. Był na niej gips, nie czuła bólu ani żadnego innego uczucia.
Nagle drzwi otworzyły się i wszedł do sali wysoki i umięśniony mężczyzna z czarnymi włosami
- Pan Gajeel Redfox prawda?
- Tak... Coś się stało?
- Pan pójdzie ze mną - wyciągnął z kieszeni odznakę policjanta. Domyślił się że znów wyląduje w więzieniu. Posłusznie wstał i wyszedł za funkcjonariuszem, zostawiając blondynkę samą.

*
- Gajeel, Gajeel co tym razem? - zapytał znudzony policjant na komisariacie.
- Przypadek, przecież powinieneś to wiedzieć Sam. - zażartował.
- Gajeel, mamy całą twoją historię kryminalną, jesteś u nas stałym gościem, znam cię lepiej niż ktokolwiek w tej robocie, więc proszę cię, nie pierdol tylko gadaj jak było - Smoczy zabójca opowiedział wszystko co się wydarzyło, jednak nie wspomniał że zna Levy. Bał się że to może w jakiś sposób ją obciążyć - Bójki, nielegalne wyścigi, narkotyki, alkohol... Gajeel, powiedz co będzie następne? Gwałty? Mordy? Groźby? Jak się nie poprawisz wylądujesz w pace na zawsze. Twoja kartoteka aż pęka od przewinień. Na chwilę obecną zostaniesz tylko do jutra do południa, żebyśmy cię mogli przesłuchać
- Sam, nie wiem czy wiesz, ale ja jeszcze mam szkołę
- Zwolnimy cię, osobiście pojadę i wytłumaczę twoją nieobecność
- Zajebiście
Sam zaprowadził więźnia do swojej nowej celi, do której często wracał. Usiadł na łóżku i rozmawiał ze swoim znajomym-funkcjonariuszem.
- Dasz zapalić? - zapytał, a mężczyzna podał mu przez kraty zapalonego papierosa, włożył go do ust i mocno się zaciągnął. Mimo że wiedział że zaraz zaczną się dokładne przesłuchania był... Szczęśliwy. Może dlatego że Levy nic nie jest? Może dlatego że odwiedził swoją własną celę, której nie odwiedzał tak dawno?  Może, że wrócił do miejsca, gdzie ludzie go rozumieją? Po prostu, był szczęśliwy.

~Yuki

1 komentarz:

  1. Wooow! Gajeel taka gangsta? No to ja rozumiem :D Tylko jedno mnie tu 'niepokoi' a mianowicie to że Aries -mimo że jest gwiezdnym duchem który występował wcześniej- jest pielęgniarką. Chyba że to jest inna aries :P
    pozdrawiam i życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń