środa, 15 października 2014

Rozdział #25 Spadkobierca

Hej Koteczki!
Zapomniałam xD całkowicie zapomniałam wczoraj dodać rozdział! Gomene! >.< Nie mam pojęcia dlaczego FT jest teraz tak mało popularne... Kiedyś było zatrzęsienie a teraz już mniej... Zwłaszcza że cały czas wychodzi drugi sezon, nie rozumiem :/ To trochę kappa ale mam nadzieję że kiedyś wróci do dawnej świetności <3 I naprawdę przepraszam ale mam jakieś dziwne załamanie czasu bo myślałam że dzisiaj jest czwartek O.o No ale nie przedłużając czytajcie i komentujcie!

Zerwała się szybko z łóżka, równie szybko się ubrała i wybiegła z Akademii. Ruszyła w stronę gildii gdzie miała nadzieję spotkać mistrza, o ile nie był w szkole. Z hukiem walnęła w drzwi i wbiegła do gabinetu mistrza, prosić o radę, na szczęście był u siebie
- Mistrzu, Mistrzu! - wołała zdyszana
- Lucy, spokojnie. Co się stało?
- No bo mam problem... Ahri... Porwali ją!
- Co takiego?!
- No nie ma jej! Od wczoraj! Porywacze żądają okupu!
- Jasna cholera, same problemy! Erza miała wrócić kilka dni temu, nie mamy z nią kontaktu żadnego, a teraz jeszcze porwanie! [...] Nie mam siły... - Wziął głęboki oddech i upił łyka sake
- Mistrzu... Co zrobimy? - zapytała przygnębiona
- Lucy, sama musisz wiedzieć co robić. Możesz im zapłacić a możesz odebrać ją siłą, decyzja należy do ciebie. Raczej nie mieszaj w to służb, dobrze?
- Dobrze... - Lekko przygnębiona wyszła powolnym krokiem nie wiedząc co dalej robić. Po tym jak dowiedziała się co tak naprawdę przeżywa Natsu, nie chciała go prosić o pomoc. Wyszła z gildii szukając najlepszego rozwiązania

*

Dziewczyna leżała na łóżku i nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Lekcje odrobiła, posprzątała i zjadła. Zaczęła myśleć o tym co się ostatnio działo. Miała wyrzuty sumienia. Przez niego. Postanowiła coś zrobić aby pozbyć się tego okropnego uczucia. Szła wolno korytarzem mijając różne pokoje, ale szukała tego jednego, tego gdzie mieszkał on. Zapukała do drzwi.
- Kto tam? - zapytał męski głos
- To Juvia. Juvia chce porozmawiać! - Nastała cisza. Jakby osoba stojąca po drugiej stronie wiedziała po co przyszła dziewczyna i zastanawiała się, czy chce ciągnąć temat. Juvia usłyszała dźwięk otwierającego zamka, i w otwartych drzwiach ujrzała wysokiego mężczyznę bez koszulki. Zaprosił ją gestem ręki do środka, gdzie panował o dziwo, w miarę porządek.
- O czym chciałaś rozmawiać?
- No bo Juvia... Juvia chce wiedzieć! Chce wiedzieć dlaczego Gray-sama... Bierze...
- ...Narkotyki? - dokończył za nią - Naprawdę chcesz o tym gadać? - zapytał niechętnie
- Ale wtedy może Juvia by zrozumiała... Bo teraz Juvia nic nie rozumie!
- Skoro ci zależy... Tobie akurat nie boję się tego powiedzieć - Stwierdził. "Czyżby Gray-sama sugerował że nie mam koleżanek i nikomu nie wygadam?!" Pomyślała "Nie, Gray taki nie jest... Po prostu on ufa Juvi!" W jej oczach pojawiły się serduszka ale zniknęły gdy tylko zaczął mówić - Jak wiesz moją mistrzynią była Ur. Mogę ją nazwać swoją matką, mimo iż nią nie była. Ostatnio dowiedziałem się coś o mojej rodzinie... Notariusz zadzwonił do mnie wieczorem żebym zjawił się u niego najszybciej jak tylko mogę. Na miejscu wręczył mi starannie zapakowaną paczkę, kazał podpisać i zwolnić miejsce bo czeka reszta... Dopiero w domu zobaczyłem co tam jest... Był to album ze zdjęciami moich rodziców i... [...] mojej siostry - ostatnie słowo ledwo przeszło mu przez gardło. Płakał. Mimo to starał się powstrzymać i kontynuować opowiadanie - Dowiedziałem się że mam siostrę... Dopiero dzisiaj! Na każdym zdjęciu wyglądali na szczęśliwych... Na samym końcu był list. Od mojej siostry... Do mnie. Przeczytaj - wręczył Juvi pogniecioną kartkę

Kochany Braciszku!
Przepraszam że nigdy ci nie mówiłam że jesteśmy rodzeństwem... Wiem że możesz przeżywać szok, ale pewnie jak to czytasz to już za późno bym ci to powiedziała prosto w oczy... Chociaż jeśli chcesz możesz czytać dalej, o ile już nie wyrzuciłeś mojego listu.
Ja, twoja mama i ojciec, byliśmy naprawdę szczęśliwą rodziną. Do czasu. Matka przez przypadek zaszła w ciążę, przez co ojciec ją znienawidził. Podejrzewał że to nie jego dziecko i że niby go zdradza. Wtedy byłam jeszcze dzieckiem i wiele nie rozumiałam ale z czasem miałam dość ich kłótni. Niestety na tym się nie skończyło, policja, sądy, bójki, groźby stały się codziennością. W końcu mama zebrała w sobie odwagę i przystała na propozycje o aborcji dziecka. Po fakcie ojciec nadal podejrzewał żonę o zdradę. Pewnego razu na imprezie "przypadkowo" zgwałcił twoją matkę. Sytuacja się powtórzyła ale już Mika (twoja matka) nie podjęła się kolejnej aborcji, przez co mąż ją porzucił. Gdy już dorosłam urodził się mały synek którego nie mogłam zobaczyć na żywo bo już tam nie mieszkałam. Ale postanowiłam odwiedzić rodzinę... Przed blokiem rodziców usłyszałam głośny płacz dziecka. Byłeś nim ty. Patrzyłeś pusto w okno z którego dochodziły krzyki i odgłosy walk. Domyśliłam się że matka przyprowadziła jakiegoś gościa i się tobą nie zajmowała, więc zabrałam cię do siebie.
Silver (twój ojciec) Został zamknięty w więzieniu na dożywocie. Niestety po kilku miesiącach popełnił samobójstwo. Mika zginęła przez chorobę. Przykro mi że nie miałeś normalnego dzieciństwa. Zdaję sobie sprawę że teraz możesz mnie znienawidzić. Masz do tego pełne prawo. Tak poza tym, dziecko które zostało poczęte przez gwałt to nie ty, tylko matka poroniła. Twoja siostra leży w Magnolii na cmentarzu. Nazywała się Annie. Silver to twój przybrany ojciec, matka zabroniła mi mówić komukolwiek jak nazywa się jej mąż. Chcę spełnić jej ostatnią prośbę. 
Nie proszę byś mi wybaczył. Ale lepiej mi z tym że już wiesz i jesteś świadom wszystkiego.


Kochająca siostra
Ur.

Juvia delikatnie odłożyła list na bok, widząc postawę Graya podeszła i przytuliła go w ramach pocieszenia.
- Juvia rozumie... Będzie dobrze - próbowała pocieszyć płaczącego przyjaciela. Emocje wzięły górę nad Juvią - złapała chłopaka za policzki by ten spojrzał na nią zapłakanymi i zaczerwienionymi oczami i delikatnie go pocałowała. Na początku był zdziwiony ale oddawał pocałunek. Czuł jakby wszystkie jego problemy uciekały gdzieś daleko i miałyby nigdy nie powrócić. Upadli obok siebie na łóżko patrząc sobie głęboko w oczy. Chłopak pochylił się nad uchem Juvi i cichutko szepnął:
- Dziękuję ci Juvio, proszę, mogłabyś...

*

Leżała. Leżała i patrzyła pusto w biały sufit. Czekała z niecierpliwością aż ją w końcu wypuszczą. Uwolnią z tej klatki zwanej szpitalem. Po prostu nudziło jej się, przeczytała książki jakie miała, nie była głodna ani nic... Po prostu miała cichą nadzieję że ktoś wejdzie przez te białe drzwi, powita ją ciepło i chociaż na chwilę wypełni tą ciszę spokojną rozmową. Faktycznie, drzwi otworzyły się a do białego pomieszczenia weszła również ubrana na biało kobieta z ciemno żółtymi oczami i włosami tego samego koloru. Zamiast nakrycia głowy zwykłej pielęgniarki miała malutką szpiczastą czapeczkę, taką jak dziewczynki ubierają na Halloween. Niebiesko-włosa przeczuwała że ona jednak nie ma zamiaru z nią gawędzić.
- Levy McGarden? - zapytała z drżącym głosem
- Tak...
- Ja jestem Elizabeth... Twoja nowa opiekunka, możesz mi mówić Eliza...
- Dobrze... A po co mi opiekunka? Miałam już dzisiaj być wypisana...
- Pani Levy, przepraszam ale niestety pani pobyt w szpitalu się przedłuży... Rentgen wykazał że pani kość rozbiła się na mnóstwo małych części, przez co nie może się dobrze zrosnąć... I o wiele gorszy problem, podczas pani upadku musiała pani wylać na ranę jakąś ciecz, która zmieszała się z pani krwią. Jeśli natychmiast czegoś nie zrobiły pani serce może tego nie wytrzymać... - głos pielęgniarce zamarł w gardle. Nie wyglądała na smutną, wręcz przeciwnie. Jak tylko mówiła o nodze, uśmiechała się. Takim uśmiechem jakby wiedziała że tak będzie. Głos zamarł dlatego że ledwo się powstrzymuje od wybuchu śmiechem
- To... Co teraz ze mną będzie? - zapytała pełna przerażenia
- Jeśli wszystko pójdzie dobrze wyjdzie pani już... Za miesiąc - zapisała coś na kartce i opuściła salę. Levy jednak nie była sama dość długo, zaraz wszedł do pomieszczenia jej kolega - Gajeel
- Hej mała, kto to był? - zapytał
- Hej... To moja opiekunka...
- Czyli nie mają zamiaru cię wypuścić?
- Na razie nie... Najprędzej za miesiąc
- Naprawdę jest aż tak źle? Boże, co ja narobiłem...
- A nie przejmuj się! Często mnie ktoś odwiedza, już się przyzwyczaiłam! - tłumaczyła się
- Pewnie ta cycata blondyna nie?
- Znaczy... Ona właśnie ani razu mnie nie odwiedziła... Nie odzywa się, nie dzwoni... Nie wiem czy w ogóle wie co się stało...
- No to zajebistą masz przyjaciółkę - zaśmiał się
- Nie mów tak! Na pewno ma ważniejsze sprawy... Martwię się o nią...
- Mam sprawdzić co u niej?
- Nie, nie trzeba... Nie chce jej zawracać głowy - Dalej trwali w milczeniu. Obserwowali rozmowę dwóch pielęgniarek. Jedną była Eliza, wyraźnie o coś prosiła. Druga pielęgniarka jakby uległa przekonaniom koleżanki, wręczyła jej pęk kluczy i Elizabeth szybko gdzieś uciekła.
- Levy... Ta pielęgniareczka mi się nie podoba...
- Eliza? To moja opiekunka...
- Na wszelki wypadek zostanę tutaj jeszcze trochę...

~Yuki

P.S. Myślałam nad jakimś konkursem... co wy na to? ;)

1 komentarz: