piątek, 7 listopada 2014

Rozdział #28 Na Pomoc

Hej koteczki!
Długa dosyć przerwa, ale wracam! Posty jak już pisałam będą teraz bardzo rzadko, ale będą się pojawiać. Chyba że najdzie mnie ochota... Ale, muszę was pochwalić :3 Bo jest nas coraz więcej, tylko szkoda, że na tyle osób ile mnie czyta, tak mało dajecie komentarzy... Smutne troszkę, Bo to naprawdę motywuje... :/
Krótki, bo pisany jako wypełniacz, taki typowy. W 29 zapowiadam akcję :P

Obudziła po jakimś czasie, słońce ją oślepiało. Chciała się ruszyć, ale nie mogła. Coś blokowało jej ruchy, jak i rąk, jak i nóg. Cały czas czuła ogromny ból głowy. Przypomniała sobie, że dostała czymś w głowę "Zemdlałam?". Po jakimś czasie ogarnęła się i zorientowała w jakiej pozycji się znajduje. Była uwieszona do góry nogami, na wysokim drzewie. Ból głowy nie ustępował; usłyszała czyjeś głosy, rozejrzała się dookoła i nieopodal siedziała grupka tęgich mężczyzn, rozmawiających przy ognisku, co było dziwne bo było w miarę widno.
- Ej, patrzcie! Nasza błąd włosa księżniczka się obudziła! - zawołał jeden z nich. Wszyscy na raz jakby się umówili, wstali i kierowali się w stronę Lucy, z podłymi uśmieszkami.
- No jak się miewa nasza księżniczka?
- Co robicie?! - krzyknęła dziewczyna groźnie.
- Ty, słuchaj. Jeszcze raz podniesiesz na mnie głos, to pogadamy inaczej - po tych słowach cała trójka zaczęła prężyć swoje mięśnie. Blondynce to wystarczyło żeby się uciszyła. Nie chciała zadzierać z jakimiś obcymi typami, którzy na dodatek byli dużo silniejsi od niej, no i było ich trzech, a ona jedna sama. Ale zrobiła to na własne życzenie. Chciała po prostu załatwić sama swoją sprawę i co? Kończy się tak że żałuje że nie ma tutaj Natsu, albo kogokolwiek innego. Żałowała, żałowała jak nigdy.
- Ej, weź ktoś przynieś tego kota! - "Kota? Ahri!" - i jeden pobiegł gdzieś głęboko w las "Została dwójka... Muszę jeszcze pozbyć się jednego i spróbuję uciec im"
- Po co wam to ognisko? - zapytała niby niewinnie
- Jest nam bardzo potrzebne, ale nie musisz wiedzieć - odpowiedział
- Ja nie chcę nic mówić, ale chyba wam wygasa...
- Nosz Cholera jasna! Jack, miałeś go pilnować! - krzyknął do swojego towarzysza, na co ten jak popażony uciekł do ogniska podtrzymać ogień. Wykorzystując sytuację blondynka musiała jak najszybciej uciec.
- Przeprasza... - zaczęła cicho
- Czego chcesz?! Morda ci się nie zamyka?! - warknął groźnie
- Bo ja... Muszę... Skorzystać... - mówiąc to lekko się skuliła by podwyższyć wiarygodność swoich słów.
Mężczyzna zdawał się ignorować Lucy. Dopiero po jakimś czasie namyślił się, i postanowił rozwiązać blondynkę. Jednak dla pewności związał jej ręce za plecami. Lucy poszła na bezpieczną odległość, by niby skorzystać, a tak naprawdę uciec i wezwać pomoc.
Otwórzcie się! Wrota Lwa! Leo! - Szepnęła cicho i zaraz pojawił się obok niej gwiezdny duch Loki. Wiedział w jakiej sytuacji jest jego właścicielka więc nic nie mówiąc rozwiązał grube sznury, które zostawiły po sobie ślady krwi Lucy i czerwone przetarcia. Jednak nie zważając na ból, biegła ile sił w nogach starając się być jak najciszej by nikt nie spostrzegł jej ucieczki. W pewnym momencie potknęła się i runęła na ziemię, co zwróciło uwagę jej ciemiężców. Zaraz rozległ się wielki huk, jakby coś wybuchło. Lucy leżała cała poraniona od ostrych roślin i drzew, na dodatek poczuła wielki ból w lewej kostce. Starała się wstać, bo widziała że już doganiają ją wrogowie, jednak na pomoc ruszył Loki, wziął na ręce dziewczynę i biegł jak najszybciej mógł, w stronę gildii. Lucy spojrzała przez ramię i widziała że swoi przeciwnicy, zaprzestali gonitwy.
- Jesteś ranna, zaniesiemy cię do gildii i poprosimy o pomoc. Ostatecznie ciągle mają Ahri i mogą jej coś zrobić - powiedział smutno i biegł dalej, ale już nieco wolniej.
Dotarli po jakimś czasie. Leo od razu zaniósł dziewczynę na barek.
- Mira, proszę zawołaj Wendy! - krzyknął. Zaraz zlecieli się ciekawscy ludzie. Najgłośniej jednak zachował się, nie kto inny jak Nastu.
- Lucy? Lucy!! Co się stało?! Czemu jesteś cała we krwi?! - krzyczał wniebogłosy z przerażeniem w oczach. Ona zaś, zdawała się nie ogarniać co się dzieje. Straciła za dużo krwi.
- Natsu? - zapytała, po czym lekko uśmiechnęła się i zemdlała.
Zaraz przybiegła Wendy z Mirą i zaczęły opatrywać blondynkę. Mała smocza zabójczyni zajęła się kostką Lucy, która została najprawdopodobniej złamana, Mirajane zajęła się mniejszymi ranami.
- Lucy! Kto ci to zrobił?! Mów! Mów... - do oczu napływały mu łzy które chciał powstrzymać, ale nie dawał rady. Żałował że odstąpił od niej przez co znalazła się w takim stanie. Cała w głębokich ranach i krwi, brudna i poobijana. Nie miał wyjścia, musiał czekać aż się obudzi i wszystko mu opowie. Jednak przypomniało mu się, że Levy coś powinna wiedzieć na ten temat, zaraz zaczął ją szukać wzrokiem. Niestety nigdzie jej nie było.
- Cholera! - warknął i pomógł zanieść Lucy do pokoju medycznego w gildii.
Przypomniało mu się jak tu wylądował z nią, po raz pierwszy. Tylko wtedy sam ją próbował zabić. Jego sumienie nie dawało mu spokoju, ciągle się obwiniał że to zawsze jej się coś musi stać, a nie jemu. Tak bardzo żałował.
Po kilku chwilach do pokoju wpadli Gray i Erza, ale widząc smutnego i przygnębionego Salamandra siedzącego na krześle obok łóżka, z głową częściowo schowaną w dłoniach, postanowili nic nie mówić. Również usiedli i czekali... Aż się obudzi.
I tak nastała godzina dwudziesta druga trzydzieści.
- Natsu, choć. Prześpij się trochę - nic nie odpowiedział, nie odrywał wzroku od leżącej Lucy - Daj jej odpocząć, musi zregenerować siły, twoja obecność jej w tym nie pomoże - Nadal nic. Tytania zrozumiała że nie ruszy go stamtąd choćby nie wiem co robiła. Dwójka magów wyszła zostawiając ich samych.
- Lucy, przyrzekam że od teraz nie będę opuszczał cię już nigdy. Nie pozwolę żeby więcej coś ci się stało - mówiąc to złożył na jej ręce pocałunek. Nawet nie zorientował się kiedy, ale zasnął na krześle opierając się rękoma na łóżku.

~Podobało się? Komentuj!~
~Yuki

1 komentarz:

  1. Ogólnie to zauważyłam tego bloga dopiero dzisiaj i czytam go cały dzień :p naprawde świetnie piszesz więc warto :3

    OdpowiedzUsuń